Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Kalendarium muzyki rozrywkowej: Radio Caroline zawsze na fali

Marcin Mindykowski
Dokładnie 28 lat temu pirackie brytyjskie Radio Caroline po raz drugi wznowiło swoją działalność. Z tej okazji fenomen legendarnej rozgłośni przypomina Marcin Mindykowski

Lata 50. muzycznie należały do USA. To one wysłały w świat rock'n'rollowy impuls i to tam narodziły się gwiazdy: Elvis Presley, Jerry Lee Lewis czy Chuck Berry. Ale w kolejnej dekadzie pałeczkę w muzycznej sztafecie przejęła Wielka Brytania.

Wyspy zalała powódź młodych zespołów. W angielskich miastach gitarowe riffy i perkusyjne uderzenia dobiegały z niemal każdego garażu. Zewsząd, tylko nie... z radia.

Trudno bowiem w to może uwierzyć, ale nie tylko polskie socjalistyczne władze reagowały na rodzącą się kulturę rock'n'rolla alergicznie. Równą zachowawczością i konserwatyzmem wykazali się brytyjscy stróże moralności, którzy w rocku upatrywali jedynie zapalnik grzesznych instynktów i źródło zepsucia młodzieży.

Aby chronić młode pokolenie przed obyczajową degrengoladą, władze ograniczyły więc emitowanie "diabelskiej" muzyki na oficjalnych falach radiowych. W połowie lat 60. prorządowa publiczna stacja BBC tygodniowo nadawała zaledwie dwie godziny muzyki rock i pop, przez resztę czasu serwując słuchaczom nagrania, będących już passe, big bandów swingowych rodem lat z 50. W tym samym czasie w USA funkcjonowało blisko 600 stacji grających nową muzykę.

Złym monopolom na zgon

Radiowy monopol BBC postanowił przełamać irlandzki biznesmen Ronan O'Rahilly, który zajmował się promocją młodych artystów. Szybko przekonał się jednak, że bez znajomości nie ma w tym biznesie szans. Odbił się od ściany - niepisana umowa między BBC a dużymi wytwórniami (głównie EMI) zakładała, że w eterze mogą pojawiać się tylko utwory wykonawców związanych z określonymi "stajniami". A EMI dała O'Rahilly'emu jasno do zrozumienia, że ewentualne zainteresowanie jego artystami uzależnia od wysokości gratyfikacji...

Początkowo rzutki menedżer pomyślał więc o założeniu własnej wytwórni. Szybko zdał sobie jednak sprawę, że nawet jeśli nagrania jego podopiecznych trafią na rynek, bez radiowej promocji nikt się o nich nie dowie. Stanęło więc na budowie własnej radiostacji. Oczywiście o koncesjach i komercyjnym radiu nie było wtedy mowy. Zachęcony jednak działalnością skandynawskich i holenderskich piratów radiowych, O'Rahilly zakupił stary, zdezelowany prom pasażerski MV Frederica, który wkrótce przemianował na MV Caroline.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Statek - redakcja i baza Radia Caroline - został zakotwiczony cztery mile od Felixtowe w hrabstwie Suffolk, na obrzeżach brytyjskich wód terytorialnych. Rozgłośnia w wyborze nazwy zasugerowała się imieniem córki ówczesnego prezydenta USA Johna F. Kennedy'ego - Karoliny.

Pierwszą audycję radio nadało 27 marca 1964 roku, a w pełnym wymiarze (24 godziny na dobę) zaczęło funkcjonować dwa dni później, w niedzielę wielkanocną. Swoją działalność radiostacja zaczęła wyemitowaniem jazzowego standardu "Round Midnight" Jimmy'ego McGriffsa. Ale już wkrótce wszyscy, którzy przeszukiwali fale krótkie i zatrzymywali się przy przypisanej Caroline częstotliwości, musieli doznać miłego zaskoczenia, słysząc ścianę wyczekiwanych dźwięków, tak odmiennych od oficjalnej playlisty proponowanej przez pierwszy kanał BBC.

Na antenie Caroline królował rock - grało się The Who, Rolling Stones, Hendriksa, Cream, Beach Boys, Moody Blues, The Troggs, Procol Harum, Muddy'ego Watersa. Nazwa stacji, już wkrótce przekuta na melodyjny dżingiel, doskonale rymowała się z podawaną w metrach częstotliwością - 199 m ("Caroline" - "hundred ninety nine").

Radio utrzymywało się wyłącznie z reklam. Jego czas antenowy chętnie kupowano zresztą na całym świecie - szybko okazało się bowiem, że Caroline jest słuchana daleko poza granicami Wielkiej Brytanii. Zatrudnienie w radiostacji znaleźli oddani rock'n'rollowi niepokorni DJ-e, którzy nie mogli odnaleźć się w grzecznej i uładzonej propozycji BBC.

Zwalczyć piratów

Caroline zaczęła robić furorę wśród słuchaczy. Jej popularność podbijała też słaba jakość sygnału największego konkurenta - Radia Luxembourg. Szacuje się, że w latach 60. słuchało jej od 10 do 15 milionów ludzi. W sierpniu 1966 roku ustanowiła rekord - na częstotliwość Caroline swoje odbiorniki nastawiło aż 23 miliony słuchaczy.

W styczniu 1966 radio na jakiś czas jednak zamilkło, bo statek MV Amigo (kolejna siedziba radiostacji komunikacyjnej, zacumowana w okolicach hrabstwa Essex), zniesiony sztormem, wylądował na plaży na południu Anglii. Na szczęście szybko przywrócono go do życia na morzu.

Sztorm to jednak nic w porównaniu z gniewem brytyjskiego rządu, z jakim musieli się mierzyć samozwańczy radiowcy. Caroline, jako pierwsza w pełni komercyjna stacja, nadająca bez licencji w języku angielskim na teren Wielkiej Brytanii, działała wbrew jej prawu lokalnemu. Tyle że nic nie można było jej zrobić, bo statek przebywał na wodach eksterytorialnych.

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

W1967 roku znowelizowano jednak ustawę medialną, która w nowej wersji pozwalała na likwidowanie nielegalnych nadajników wysyłających sygnały na teren Wielkiej Brytanii - nawet ze statków, z wód międzynarodowych.

Rząd brytyjski kilkakrotnie stawiał Caroline ultimatum. O północy, kiedy mijał nieprzekraczalny termin dobrowolnego zakończenia działalności, dziennikarze zapewniali jednak słuchaczy, że się nie poddadzą, i zadedykowali im utwór Beatlesów "All You Need is Love". Mimo to w 1968 roku zamknięto pierwszy, do dziś najbardziej legendarny etap funkcjonowania radia.

Caroline wracała jeszcze dwukrotnie - w latach 1972-74, kiedy przeniosła się na wody holenderskie i przeorientowała się na hard rock i psychodelię, dając odpór "konfekcyjnemu" glam rockowi, oraz w latach 1983-89, kiedy nadawała z nowoczesnego statku MS Ross Revenge i gdy zdefiniowała swój cel jako "dużo muzyki, mało gadania". Dziś funkcjonuje głównie w internecie, udostępniając prawa do kultowej nazwy, a przede wszystkim dokumentując swoją chwalebną historię.

Piraci z licencją?

Losami Radia Caroline inspirowany jest film "Radio na fali" Richarda Curtisa, który przedstawił pływającą barkę jako prawdziwą oazę wolności, a zespół dziennikarzy radia - droczących się z ministrem brytyjskiego rządu opętanym chęcią zamknięcia rozgłośni - jako zbiór osobliwości. I pewnie coś w tym jest, skoro w roku 1974 część załogi, pod wpływem marihuany, próbowała przejąć statek...

O samym radiu reżyser zaś mówił: "Niemal każdy z mojego pokolenia ma podobne wspomnienia. Idąc wieczorem do łóżka, kładło się radio tranzystorowe pod poduszkę, włączało je i zapominało o śnie, by usłyszeć melodie i głosy, których nie można było znaleźć nigdzie indziej. Rodzice wrzeszczeli z dołu: «Śpij wreszcie! Wyłącz światło!». To był powód, dla którego tak kochałem pop - muzykę w jakimś sensie zakazaną i nielegalną".

Radio Caroline wyróżniała też choćby szczególna więź między dziennikarzami a słuchaczami. - Lata 60. nie bez powodu były nazywane czasami swingującego Londynu. Wtedy ludzie nie martwili się jutrem - wspomina jeden z DJ-ów Caroline. - Szli na plażę, z której w oddali widzieli majaczący maszt naszego statku, i nastawiali tranzystorowe radia na naszą częstotliwość. To była magia: wystarczyło, że powiedziałem "Zgaście światła" - i cały brzeg robił się ciemny!

Podobne wspomnienia zachował Ronan O'Rahilly. - Caroline była czymś więcej niż stacją radiową. Była siłą i tajemnicą, częścią duszy ludzi, świadomością pokolenia, jego DNA. Dlatego nigdy nie potrzebowała licencji - tłumaczy dziś założyciel.

A jednak - w tym roku właściciele stacji wystąpili do rządu o nagrodę za wkład do brytyjskiej kultury i poprosili o oficjalne przyznanie, powoli już likwidowanych, fal średnich. Za prośbą wstawili się brytyjscy politycy (od lewa do prawa), doskonale pamiętający Radio Caroline jako ważny element swojej młodzieńczej muzycznej edukacji. Czy to jednak przystoi, żeby piraci walczyli ramię w ramię z politykami? I to o licencję?

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki