MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Kabaret szanownych panów

Dariusz Szreter
Forma "Szanowny Panie/Szano-wna Pani" e-korespondencji brzmi sztucznie i staroświecko, a nawet humorystycznie. Stwarza nadmierny dystans, niesprzyjający współpracy

Dobrze, że ten felieton dociera do Państwa nie za pośrednictwem poczty elektronicznej, bo byłbym w nie lada kłopocie. Wszystko z powodu Michała Rusinka, który rozpętał burzę w sieci swoim wpisem potępiającym formę "witam" na początku e-maila i zapowiadającym, że na takie listy odpowiadać nie będzie. Początkowo informacja wydała się niegodna nawet wzmianki - ot, człowiek znany właściwie wyłącznie z tego, że był sekretarzem Wisławy Szymborskiej, próbuje wydłużyć swoje pięć minut sławy związane z niedawnym zgonem noblistki, pouczając miliony e-mailujących rodaków, jakich form mają używać. Nic, tylko obśmiać, co też uczyniono m.in. na stronie "Witam Szanownego Pana Michała Rusinka". Na serio do dyskusji włączyli się jednak, a może raczej zostali wywołani przez dziennikarzy, językoznawcy, i temat zrobił się nagle nośny.

Niewątpliwie mają rację badacze polszczyzny zwracający uwagę, że tradycyjnie słowo "witam" wypowiada się w zupełnie innym kontekście niż początek listu. Ale też wydaje się dziwne, że nie pamiętają oni, jak dynamiczną strukturą jest język, jak szybko ewoluuje, zmieniając znaczenie słów i kontekst ich użycia. Przy czym w tej swojej zmienności jest on jednocześnie niezwykle demokratyczny. Nie żadne grona eksperckie, siwe głowy z Polskiej Akademii Nauk czy redakcji słownika języka polskiego, ale decyzja większości użytkowników decyduje o tym, co staje się normą. Internet - czy nam się to podoba, czy nie - pogłębił jeszcze ten proces, a przede wszystkim wyjął go spod jakiejkolwiek kontroli. Internauci nie tylko wypisują, co chcą, ale też jak chcą, a próba narzucenia im czegokolwiek to walka z wiatrakami.

Oczywiście z e-mailami sprawa ma się nieco inaczej niż, powiedzmy, z blogami czy wpisami na forum dyskusyjnym. Szczególnie z tymi, które mają charakter oficjalny. Czy jednak e-mail to tylko nowocześniejsza forma papierowego listu? W żadnym razie. Medium jest przekazem - pouczał klasyk teorii komunikacji, Marshall McLuhan. Weźmy choćby błyskawiczne tempo dotarcia informacji i możliwość natychmiastowej odpowiedzi. Pod tym względem e-mailowanie bardziej niż prowadzenie tradycyjnej korespondencji przypomina rozmowę telefoniczną czy zwykłą konwersację, w które zresztą może się błyskawicznie zmienić przy zastosowaniu komunikatorów dostępnych na jedno kliknięcie myszą. W kontaktach służbowych e-mail bywa też czasem traktowany jako dopełnienie, pisemne potwierdzenie tego, co uprzednio ustalono telefonicznie. Często bywa też tak, że piszemy e-maile na adresy typu [email protected] czy [email protected] - nie wiedząc, do kogo faktycznie trafią. W takich sytuacjach owo neutralne, żeby nie powiedzieć - bezpłciowe "witam" jest swoistym wistem, po którym czekamy na zagrywkę respondenta: czy skróci dystans, czy go zachowa, ujawni się jako kobieta czy mężczyzna, okaże się młodą wielkomiejską profesjonalistką czy formalistą starej daty? Tymczasem forma "Szanowny Panie/Szanowna Pani" przynależy do świata epistolografii papierowej. W e-korespondencji brzmi sztucznie i staroświecko, a nawet humorystycznie. Stwarza nadmierny dystans, niesprzyjający współpracy czy robieniu interesów. Biznes, podobnie jak internet, jest (do pewnego poziomu, rzecz jasna) egalitarny. Stanowisko Michała Rusinka jest natomiast wołaniem w obronie elitaryzmu.

Zamieszanie wokół "witam" wybuchł0 ponad dwa tygodnie temu. Czemu więc wracam do tego teraz? Otóż mam wrażenie, że od tego czasu odebrałem znacznie więcej niż zazwyczaj e-maili rozpoczynających się od słów "Szanowny Panie". A i sam się kilkakrotnie przyłapałem na tym, że zadrżała mi ręka przy wklepywaniu sakramentalnego "witam". Widać tęsknoty za elitaryzmem nie daje się całkowicie wyeliminować.

PS W czasach II Rzeczypospolitej jednym z wyznaczników przynależności do elity była zdana matura. Dziś powszechnie słychać narzekania, że matura się zdewaluowała. Rzeczywiście, porównanie postaci Izabeli Łęckiej i Joanny Podborskiej do przesadnie ambitnych zadań nie należało. Proponuję, by w przyszłym roku warunkiem uzyskania świadectwa dojrzałości było napisanie takiego e-maila, na który odpowie Michał Rusinek.

CZYTAJ INNE FELIETONY/ BLOGI:

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki