Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jowita Twardowska z rady nadzorczej Lechii Gdańsk: O sukcesie nie decydują jedynie pieniądze

Rafał Rusiecki
Z Jowitą Twardowską, dyrektorem ds. komunikacji i CSR Grupy Lotos, zasiadającą w radzie nadzorczej Lechii Gdańsk, rozmawia Rafał Rusiecki.

O definicję pozycji spalonego Pani nie zamierzam pytać...

Śmiało …

…ponieważ mam wrażenie, że kobiety już chyba wyuczyły się zasad pozycji spalonej. Chciałbym po prostu zapytać, skąd u Pani zainteresowanie piłką nożną? Dlaczego się w nią Pani angażuje?

Taki jest mój zakres obowiązków. Analizuję możliwości promocji marki Lotos w obszarze sportu, w tym piłki nożnej, jak też z działań kulturalnych, społecznych i ekologicznych. Grupa Lotos od dłuższego czasu rozważała zaangażowanie w piłkę nożną w Gdańsku, czekaliśmy jednak na właściwy moment.

Na PGE Arenę Gdańsk?

Stadion miał oczywiście znaczenie, w kontekście możliwości promocyjnych, liczby atrakcyjnych nośników, na których można zaprezentować naszą markę podczas transmisji telewizyjnych. Rozpoczęliśmy współpracę wcześniej, kiedy Lechia grała jeszcze przy Traugutta.

To nie ma w tym pasji? Patrzy Pani na klub wyłącznie przez pryzmat biznesowego partnera?

Pasja jest potrzebna, choć nie powinno się nią kierować w decyzjach biznesowych. Lubię również siatkówkę oraz inne dyscypliny. Grupa Lotos intensywnie wspiera działania, służące rozwijaniu młodych talentów. Nasza współpraca z Lechią rozpoczęła się od opieki nad drużynami młodzieżowymi. Angażujemy się w dyscypliny sportowe, które mają dla nas strategiczne znaczenie.

Gdyby miała Pani wybrać pozycję na boisku, to gdzie by się Pani umiejscowiła?

Chciałabym być rozgrywającym, ponieważ lubię aktywnie uczestniczyć w grze.

Od lipca 2012 roku zasiada Pani w radzie nadzorczej, jako przedstawicielka sponsora strategicznego. Ta propozycja wyszła od Pani?

To była propozycja pana Andrzeja Kuchara, który po nawiązaniu współpracy klubu z Grupą Lotos, dał nam możliwość wprowadzenia przedstawiciela do rady nadzorczej. Z takiego prawa nigdy nie skorzystaliśmy w żużlu. Tam nie chcieliśmy ingerować aż tak mocno. W piłkę zaangażowaliśmy większe środki i uznaliśmy, że konieczna jest stała analiza ich wykorzystywania i większa współpraca z zarządem klubu, która układa się bardzo dobrze.

A dlaczego właśnie Pani?

Reprezentuję pion komunikacji i CSR oraz jestem odpowiedzialna za sponsoring sportowy. To była naturalna decyzja prezesa Grupy Lotos.

Jak traktuje Pani to wyzwanie?

Jako możliwość wpływania na rozwój klubu. Zarząd odpowiada za bieżącą działalność klubu, natomiast rada nadzoruje te działania.

Prześledziłem składy pozostałych rad nadzorczych w innych klubach ekstraklasy. Doliczyłem się tam łącznie 6 kobiet, ale w 6 klubach. W 7-osobowym składzie rady Lechii są aż trzy kobiety. Czemu to ma służyć?

Z pewnością właścicielowi zależało na zachowaniu pewnej harmonii. Na zrównoważeniu pragmatycznego myślenia kobiet z emocjonalnym podejściem mężczyzn do zawodników i wyników meczu.

Kobiety lepiej mogą ocenić sytuację?

Wcześniej zajmowałam się działalnością biura zarządu i stąd moje zamiłowanie do uporządkowania pewnych spraw. Dlatego przeglądam wsteczne uchwały klubu, protokoły z posiedzeń oraz statuty, regulamin zarządu, rady nadzorczej czy wynagrodzeń. Lubię czuwać nad poprawnością dokumentacji.

W polskiej piłce, ale nie tylko, od dawna mówi się o problemie złego gospodarowania pieniędzmi. Budżety są przejadane, głównie przez zawodników. Jak w tym kontekście ocenia Pani sposób zarządzania Lechią?

Piłkarze muszą zrozumieć, że w dobie kryzysu trudno jest renegocjować warunki umów i podpisywać nowe kontrakty. Kryzys spowodował, że większą uwagę przykłada się do efektywności wykorzystania pieniędzy sponsorów. Na pewno całą ekstraklasę podpiera Canal+ z licznymi transmisjami, powtórkami, które dają możliwość promocji. Liczba dodatkowych programów telewizyjnych to wzmacnia. Niestety nie przekłada to się jednak na jakość polskiej ligi. W tej sytuacji, działania zarządu Lechii należy ocenić raczej jako politykę zrównoważenia wydatków z przychodami. Od początku obecnego sezonu podjęto decyzje o nieprzedłużaniu bądź rozwiązaniu kontraktów z piłkarzami, których wynagrodzenia nie były adekwatne do efektów uzyskiwanych przez klub. Zarząd pozyskał w ich miejsce zawodników, za których klub nie musiał zapłacić dużych pieniędzy, a którzy jak dotąd przynoszą więcej korzyści zespołowi, co widać po pozycji w lidze. Świadczy to zatem o rozsądnym podejściu zarządu do zarządzania klubem i rokuje dobrze na przyszłość.

Rozumiem więc, że denerwuje Panią fakt, że część piłkarzy i ich menedżerów ze swoimi żądaniami oderwało się od rzeczywistości.

Tak. Sama sytuacja z Traore pokazała, że zachowano się rozsądnie. Były oczekiwania zawodnika kilkukrotnego zwiększenia wynagrodzenia. Gdyby doszło do porozumienia, to byłby to zawodnik, który finansowo mocno odstawałby od reszty. Nie wiadomo, jakie skutki wywołałoby to w drużynie. W pewnym momencie przerwano rozmowy, nie zostały spełnione wszystkie oczekiwania zawodnika. W Lechii patrzymy kompleksowo na całą drużynę, a nie na pojedynczego piłkarza. Chcemy w przyszłości wykorzystywać młodych adeptów piłki nożnej z Pomorza.

Lechia Gdańsk jest klubem stabilnym finansowo?

W tej chwili tak, choć musi płacić za pewne błędy lat poprzednich. Ważny będzie kolejny sezon. Za nami euforia związana z Euro 2012. Rozpoczęła się runda wiosenna sezonu 2012/2013 i toczą się rozmowy dotyczące przedłużenia umowy sponsoringowej z Grupą LOTOS. Chciałabym położyć jeszcze większy nacisk na system motywacyjny umowy z podziałem konkretnych środków pomiędzy zawodników, trenera i zarząd klubu. W obecnej umowie jest mowa o premii za osiągnięcie określonych wyników sportowych, ale jedynie w kontekście całego klubu. Nasza umowa z Polskim Związkiem Narciarskim konkretnie określa, jaka kwota jest przyznawana zawodnikowi i związkowi za zdobycie poszczególnych medali. Jest to trudne w sportach zespołowych, bo tutaj trzeba postawić na sukces sportowy całego teamu niezależnie od zaangażowania poszczególnych zawodników. Chcielibyśmy, aby w nowej umowie element motywacyjny odgrywał jednak jeszcze ważniejszą rolę.

No tak, ciekawie jest, kiedy walczy się o czub tabeli lub o utrzymanie. Balansowanie w środku tabeli na dłuższą metę jest nużące.

Zdaniem pana Radosława Michalskiego [prezesa Pomorskiego Związku Piłki Nożnej - przyp. aut.] zbyt długa stagnacja wśród zespołów środka tabeli i ligowa przeciętność może zwyczajnie znudzić się kibicom. Trudno się z tym nie zgodzić. Myślę, że Lechię stać na więcej i tego od niej oczekują nie tylko sponsorzy, ale i kibice. W sporcie nie tylko pieniądze odgrywają dużą rolę. Sam trener Kaczmarek wnosi bardzo wiele do zespołu. Liczę, że sprawy potoczą się w dobrym kierunku.

Muszę o to zapytać. Co jakiś czas z różnych stron pojawiają się głosy, że pan Andrzej Kuchar chce sprzedać akcje Lechii. Ile w tym prawdy?

Pan Kuchar skutecznie dementuje te pogłoski. Niedobrym zjawiskiem jest to, że potencjalni kupcy nie zwracali się z propozycją do pana Kuchara, tylko pojawiają się jacyś samozwańczy pośrednicy. Właściciel klubu decyduje, co się dzieje z jego udziałami. Pamiętam kiedyś spotkanie w Gdańskim Klubie Biznesu, podczas którego pan Kuchar oświadczył, że jest otwarty na prowadzenie rozmów dotyczących zakupu akcji, jeśli taka będzie wola pomorskich instytucji lub biznesmenów. Niedobrze więc, kiedy takie rzeczy dzieją się tylko w sferze medialnej. Pan Andrzej Kuchar ma dobre wyczucie biznesowe, interesuje się klubem i jego rozwojem. Na posiedzeniach rady nie rozmawiamy o sprzedaży klubu. Prowadzimy rozmowy na temat jego przyszłości.

Może część osób zaczyna zastanawiać się nad tożsamością gdańskiego klubu? Patrząc na skład władz, można odnieść wrażenie, że to już Lechia Wrocław. Może stąd te próby nacisków?

Pierwszy zarząd, kiedy akcjonariuszem większościowym został pan Kuchar i Wrocławskie Towarzystwo Finansowe, wywodził się z Gdańska. Nie można zatem powiedzieć, żeby pojawienie się nowego większościowego właściciela wpłynęło na zmianę zarządu klubu. Zmiany przyszły później. Obecnie prezesem Lechii jest pan Bartosz Sarnowski. To kolejny gdańszczanin. Warto też pamiętać, że to właśnie ten zarząd zdecydował się na zatrudnienie pierwszego trenera, który od lat związany jest z Gdańskiem i Lechią.

Wróćmy do piłkarzy. Najlepszych zawodników psują Rosjanie i arabscy szejkowie, którzy spełniają ich ogromne oczekiwania finansowe. W Polsce takich pieniędzy nie ma. Działacze muszą się mocno postarać, aby zatrudnić ciekawego gracza. W Gdańsku taki był Abdou Razack Traore. Jaka zatem jest realna wizja gdańskiego klubu za kilka lat, jeśli chodzi o piłkarskie gwiazdy?

Obserwowaliśmy to swojego czasu w obszarze koszykówki żeńskiej. Drużyny rosyjskie inwestowały bardzo dużo, aby ściągać najlepsze zawodniczki. Dopóki duże pieniądze będą się pojawiały, dopóty takie sytuacje będą. To jest kwestia motywacji danego zawodnika. Od jego osobowości zależy, czy wybierze pieniądze, czy o jego decyzji zadecyduje miejsce zamieszkania, trener, zespół, stabilność w klubie. Czy Razack zrobił dobrze, czy źle - to okaże się za jakiś czas. W rozgrywkach o Puchar Narodów Afryki w ogóle nie zaistniał, praktycznie tam nie grał. Gdyby został w Lechii byłby cały czas na piedestale, byłby gwiazdą. Zdecydował się jednak obrać inną ścieżkę kariery. W żużlu jest podobnie. Do Polski trafiają zawodnicy, którzy mają tutaj najwyższe kontrakty. Byłam przez kilka lat w radzie nadzorczej koszykarskiego klubu z Gdyni. Pamiętam, że nigdy Lotos Gdynia nie miał najwyższego budżetu w lidze, a mimo wszystko zdobywał tytuły mistrza Polski i grał z powodzeniem w Eurolidze. Zatem pieniądze są ważne, ale także wiele innych czynników decyduje o sukcesie zespołu.

A jak widzi Pani stadion w Gdańsku w dniu meczu zajęty w 1/3, to co Pani sobie myśli?

Na pewno trzeba wielu działań, aby zdobyć serca kibiców i wypromować obiekt. To plan zarówno dla Lechii jak i operatora stadionu. Namawiam ich do współpracy, bo w tym przypadku grają do jednej bramki. Natomiast Gdańsk i w ogóle Trójmiasto są atrakcyjne pod względem liczby ofert wydarzeń sportowych. Kibic ma do wyboru wiele dyscyplin. To nie jest tak, jak do niedawna w Zielonej Górze, gdzie przez długi czas był tylko żużlowy Falubaz. Teraz doszła tam jeszcze silna drużyna koszykarska. Ale cały czas dzięki wysiłkom władz klubu dzień zawodów jest świętem całego miasta. W Gdańsku jest inaczej. Rodzą się jednak pomysły utworzenia wspólnych karnetów. Jest to trudne wyzwanie chociażby ze względu na wspólne rozliczenia, ale warto je podjąć.

Program "Biało-zielona przyszłość z Lotosem", który ma pomóc wyławiać najzdolniejszych piłkarzy z regionu, jest bardzo mądrym projektem. Sama Pani jednak przyznaje, że na jego efekty trzeba czekać 8-10 lat. Grupie Lotos starczy cierpliwości?

Cierpliwości nam starczy. Narciarski program "Szukamy Następców Mistrza" został zapoczątkowany w 2004 roku. Jesteśmy świeżo po zdobyciu pierwszego w historii, drużynowego brązowego medalu naszych skoczków w Mistrzostwach Świata. To motywuje i potwierdza, że warto czekać nawet wiele lat i inwestować w to, co może przynosić rezultaty. Oczywiście sporty indywidualne rządzą się swoimi prawami. W drużynie dużo trudniej osiągnąć sukces, bo wszyscy w tym samym czasie muszą osiągnąć pewien poziom i wykazać to na boisku. Grupa Lotos myśli perspektywicznie. Wspieramy dzieci i młodzież, ponieważ dostrzegamy w nich potencjał. Jest to misja, którą realizujemy, dążymy do tego, aby nasze zaangażowanie przełożyło się na efekty długofalowe.

Proszę tego nie traktować jako przytyk. Wina leży tutaj w głównej mierze po stronie klubu. Zastanawiam się jednak, czy w kontekście uciekającej wciąż Europy, nie za późno na profesjonalny program szkolenia młodzieży?

Nigdy nie jest za późno. Ważne, że nie musieliśmy tworzyć programu od podstaw. W kwietniu 2012 r., kiedy zaczęliśmy rozmawiać z akademią [Akademia Piłkarska Lechii Gdańsk - przyp. aut.] na temat wyjścia z treningami poza granice miasta, to program szkoleniowy był gotowy. Lechia ma w tym zakresie sukcesy. Proszę nie zapominać, że zdobycie przez Lechię mistrzostwa Polski juniora młodszego w zeszłym sezonie nie wzięło się z niczego. To właśnie ci chłopcy objęci byli od kilku lat programem szkolenia młodzieży w Lechii, który teraz Grupa Lotos postanowiła wraz klubem rozwijać. Dodatkowe środki na szkolenie dzieci w regionie, dla trenerów, na sprzęt sportowy, organizację zawodów będą motywacją do większego wysiłku. W Polsce brakuje tego typu rozwiązań. Pośrednio docieramy również do przyszłych kibiców, którzy przyjdą na stadion. Zainteresowanie piłką nie słabnie. Wierzymy, że odkryjemy talenty na miarę Kazimierza Deyny, Zbigniewa Bońka czy Roberta Lewandowskiego.

Finalnym celem programu ma być reprezentant Polski w piłce nożnej. Czasami trochę zazdrościmy innym regionom kraju, że mają w reprezentacji dużo więcej swoich wychowanków. Wierzy Pani w to, że przez ten projekt to się zmieni?

Tak. Tylko przez mądry program wzbogacony o stypendia, wyjazdy na dodatkowe rozgrywki w Europie można zmotywować zawodników. Mamy wspólnie z Akademią wiele pomysłów na to, jak zachęcić piłkarzy do wysiłku, jak trenować, w jakich zawodach brać udział. Od lutego Grupa Lotos współpracuje z byłym trenerem Lechii, panem Tomaszem Kafarskim, który potrafił wprowadzić oryginalny ofensywny styl gry Lechii. Mam nadzieję, że nasza współpraca zaowocuje w przyszłości. W tej chwili dysponujemy budżetem programu na 3 lata. Mam nadzieję, że będzie rozwijany. Doświadczenia akcji "Szukamy Następców Mistrza" pokazują, że początkiem było zapewnienie sprzętu, nart, kombinezonów, kasków. Potem pojawiły się inicjatywy odpowiednich instytucji związane z budową skoczni. Z biegiem czasu budżet działań malał, bo nie było już takich potrzeb finansowych. W przypadku programu piłkarskiego spodziewamy się teraz spiętrzenia wydatków na sprzęt, zapewnienie potrzeb szkoleniowych. Potem będą to koszty związane z turniejami, stypendiami czy wyjazdami na zagraniczne zawody.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki