Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Jerzy Smolarek dyrektor SKLA Sopot: Hala sportowa to szansa na pełniejsze szkolenie

Paweł Rogalski
Anna Rogowska i dyrektor Jerzy Smolarek
Anna Rogowska i dyrektor Jerzy Smolarek Archiwum prywatne
Rozmowa z Jerzym Smolarkiem - dyrektorem Sopockiego Klubu Lekkoatletycznego i dyrektorem sportowym halowych mistrzostw świata 2014

- Bywały bardziej tłuste lata dla SKLA w rywalizacji seniorów niż sezon 2013.

- Pewien niedosyt pozostawia występ naszych zawodników na mistrzostwach świata, bo mogliśmy liczyć nawet na cztery punktowane miejsca. Niestety, Ania Rogowska nie awansowała do finału, Karolina Tymińska w siedmioboju miała słabszy pierwszy dzień rywalizacji i nawet znakomitym biegiem na 800 metrów nie była w stanie zbliżyć się do czołówki, Patryk Dobek nie pobiegł ostatecznie w sztafecie, która miała szanse na finał. Chociaż sukcesami na arenie międzynarodowej i tak moglibyśmy obdzielić kilka klubów. Pamiętajmy o halowym wicemistrzostwie Europy Rogowskiej, Dobek został wicemistrzem wśród juniorów, najlepsza w Europie w kategorii młodzików okazała się Paulina Borys, piąte miejsce w tych samych zawodach w Utrechcie zajął Michał Galikowski, a nie zapominajmy też o innym wychowanku Energa Athletic CUP, Dominiku Czai, który także biegał w juniorskim czempionacie Starego Kontynentu. Wartościowych osiągnięć zatem nie brakowało, ale tymi najbardziej spektakularnymi, do których zdążyliśmy się przyzwyczaić, rzeczywiście, nie było dane nam się cieszyć.

- Fakt, że Tymińska wróciła po kontuzji, a dopiero po dwudziestu miesiącach, znaczonych kłopotami zdrowotnymi, ukończyła siedmiobój, usprawiedliwia słaby występ tej zawodniczki na mistrzostwach świata w Moskwie?

- Ja bym tego w tych kategoriach nie rozpatrywał. To jest doświadczona zawodniczka, ma już za sobą lata startów i doświadczeń i sama zdaje sobie sprawę, gdzie coś nie zagrało. Na pewno liczyliśmy na więcej. Gorzej, że lokata poza czołową ósemką sprawiła, że wsparcie z Polskiego Związku Lekkiej Atletyki zostało zmniejszone. A przed nami przecież najważniejsza nie tylko dla sopockiej lekkoatletyki impreza, czyli halowe mistrzostwa świata w Ergo Arenie.

- Do grona reprezentantów SKLA i podopiecznych Michała Modelskiego [także Tymińska i Marta Jeschke - przyp. red.] dołączył w tym roku trójskoczek Michał Lewandowski. Skąd decyzja o ściągnięciu tego chłopaka z bydgoskiego Zawiszy?

- Nie było specjalnych zabiegów, żeby go wyrwać z Zawiszy. Przyszedł do Sopotu z własnej inicjatywy, sam chciał trenować pod okiem Modelskiego, znalazł tu szkołę i chyba dobrze czuje się w naszym klubie, skoro zdobył dwa złote medale mistrzostw Polski.

- Wiadomo, że Pana oczkiem w głowie jest Energa Athletic Cup. Program szkolenia młodzieży zachowuje efektywność z pierwszych edycji?

- Ten program co roku odkrywa nowe talenty. Oczywiście, ideałem byłoby, gdyby w każdej edycji pojawiały się talenty na miarę Dobka czy Pauliny Borys, ale to niemożliwe. Niemniej, jeśli spojrzymy na listę lekkoatletów z tej kategorii wiekowej, to nasz klub zdecydowanie wyprzedza pozostałe 50 klubów na Pomorzu. Stanowimy bardzo mocny zespół, który nie ma sobie równych od kilku lat. Jako trener i nauczyciel wychowania fizycznego widzę potrzebę pracy u podstaw. Gdyby takich programów szkolenia jak nasz uruchomiono w Polsce co najmniej kilkanaście, o przyszłość królowej sportu moglibyśmy być spokojni. Najlepiej ilustruje to przykład tyczkarzy. Jeszcze dwa - trzy lata temu mieliśmy w światowej czołówce pięcioro zawodników, teraz praktycznie w tej konkurencji nie istniejemy. To pokazuje, że brakuje nam zaplecza. Jedyną metodą jest szeroki nabór, selekcja, szkolenie. Słowem: coś, co robi Sopocki Klub Lekkoatletyczny. Zresztą dzieje się tak już prawie 20 lat, bo przypomnę, że poprzednikiem Energa Athletic Cup był Razem do Aten. Prochu tutaj nie wymyśliliśmy, każdy może prowadzić podobny cykl. Jedynym problemem jest pozyskanie potężnego mecenasa, który weźmie na siebie ciężar finansowania takiego przedsięwzięcia. W naszym przypadku to szkolenie byłoby "pełniejsze", gdybyśmy, poza doskonale wyposażonym Stadionem Leśnym, dysponowali w Sopocie halą lekkoatletyczną z prawdziwego zdarzenia dla młodych sportowców. Obecnie poza sezonem musimy korzystać z gościnności Akademii Wychowania Fizycznego i Sportu. Niestety, możemy to robić wyłącznie w godzinach późnowieczor- nych, a nie każdy rodzic godzi się na wysyłanie dzieci na trening o tej porze.

- Drugi raz z rzędu klasyfikację drużynową Energa Athletic Cup wygrywa ośrodek z Osiecznej. Na czym polega tajemnica ich sukcesu?

- Tam mamy zgrupowane dwa ambitne ośrodki: Osieczna i Szlachta. W obu miejscowościach działają bardzo zaangażowani ludzie: państwo Kozłowscy, Bogdan Czaja i wójt gminy Stanisław Stosik, były reprezentant Polski w chodzie, który rozpoczął współpracę z nami jeszcze jako nauczyciel wuefu, a jako urzędnik ją podtrzymuje. W Osiecznej organizowano zawody biegowe i chodziarskie jeszcze przed akcesem do Energa Athletic Cup, atmosfera do uprawiania lekkoatletyki istnieje tam zatem od dawna. Do rywalizacji drużynowej nie przywiązuję jednak takiej wagi jak do tego, by szkoleniem objąć jak największą rzeszę dzieci.

- W tym sezonie ma Pan powody do zadowolenia?

- Najbardziej ucieszyła mnie liczba zawodników, zdobywających medale w mistrzostwach makroregionu młodzików zakwalifikowanych do mistrzostw Polski w tej kategorii wiekowej, bo to one są miernikiem jakości wykonanej pracy szkoleniowej. W Radomiu co prawda trochę nas prześladował pech, ale i tak jestem zadowolony z osiągnięć. A już prawdziwą wisienką na torcie tegorocznego Energa Athletic Cup były występy Michała Galikowskiego i Pauliny Borys na Europejskich Igrzyskach Młodzieży w Holandii, o których wspomniałem na początku. Talent Borys eksplodował z taką mocą, że przestraszył jej rodziców, także byłych lekkoatletów. Dlatego starają się jej dozować te starty w skoku wzwyż. Paulina doskonale się rozwija, ma znakomite warunki fizyczne do skakania wzwyż. Skoczyła rekord Polski młodziczek - 1,80 m, mimo że nie ma za sobą dużej pracy specjalistycznej. To pozwala wierzyć, że jej talent będzie się rozwijał w kolejnych latach.

- Spory progres na 400 metrów zanotował także Patryk Dobek, ale mam wrażenie, że trener Krzysztof Szałach ciągle szuka dla niego właściwego miejsca. Pod koniec sezonu pobiegł na wysokich płotkach drugi raz w życiu i wykręcił najlepszy w kraju wynik. To oznacza, że nie jest przesądzone, że skoncentruje się na bieganiu płaskich 400 metrów?

- Myślę, że nie. Cztery lata temu, na początku przygody Patryka z lekkoatletyką, widziałem w nim 800-metrowca. Dystans jednego okrążenia biegał po to, żeby wypracować podbudowę szybkościową. W międzyczasie okazało się, że radzi sobie na 400 m i na 600 m, co mogło prowokować do przypuszczeń, że równie dobrze powinien wypadać na 800 m. Ale też dowiódł, że jest bardzo "plastyczny" i pierwsza próba na płotkach to 52 sekundy - wynik, którym niektórzy kończą swoją sportową karierę. We wrześniu, nie będąc w szczycie formy, poprawił się o prawie półtorej sekundy. Widać, że trener Szałach jeszcze się waha, czy zrobić z Dobka płotkarza czy zawodnika biegającego 400 czy 800 m na płaskim dystansie. Wydaje mi się, że w przyszłym sezonie powinno się to rozstrzygnąć.

- Warto zwrócić uwagę na postać Krzysztofa Szałacha. Trochę w cieniu, z którego nie ma zamiaru wychodzić, wykonuje kapitalną robotę treningową…

- Tak jest w istocie. Patryk jest jego kolejnym zawodnikiem - po Jakubie Czai i Piotrze Gładkim - który zakwalifikował się na igrzyska olimpijskie. Zresztą wyniki Dobka też świadczą o jakości pracy jego trenera.

- Halowe mistrzostwa świata, których gospodarzem w marcu 2014 roku będzie Sopot, są jedną z dwóch dużych imprez, dodatkowo rozgrywane będą w takim dogodnym dla organizatorów terminie, bo w połowie drogi między igrzyskami olimpijskimi. W związku z tym możemy spodziewać się silnej obsady?

- Myślę, że tak. Dodatkową motywacją może być wysokość nagród, asygnowanych przez Międzynarodową Federację Lekkiej Atletyki. Chociaż tak po prawdzie ani IAAF, ani ja, ani nikt inny nie mamy żadnego wpływu na decyzje poszczególnych zawodników. Wątpię jedynie, czy wystartuje Usain Bolt. Jamajczyk raczej nie lubi przegrywać, a przy jego parametrach trudno byłoby mu zwyciężyć 60 m na hali. Co ciekawe, najlepsi sprinterzy świata - Jamajczycy właśnie - nigdy nie wygrali "60". Ale chciałbym się mylić, bo wiem, jakim magnesem dla publiczności może być Bolt.

- Miasto szykuje dużą imprezę, promującą mistrzostwa świata w Ergo Arenie.

- Na sto dni przed tymi wielkimi zawodami, 28 listopada, odbędzie się "studniówka". Główną atrakcją będzie bieg na dystansie 3,5 kilometra, w którym udział wezmą nasi zawodnicy, przedstawiciele sopockich organizacji pozarządowych i wszyscy chętni. Start zaplanowaliśmy pod kościołem św. Jerzego przy Monciaku i stamtąd trasa wiedzie do Ergo Areny, gdzie zaaranżujemy miasteczko lekkoatletyczne i festyn, promujący imprezę. Będzie okazja, żeby porozmawiać z Wilsonem Kipketerem - swego czasu mistrzem i rekordzistą świata w biegu na 800 metrów, goszczącym w Sopocie w 1997 roku podczas Memoriału Janusza Kusocińskiego, rozgrywanego wtedy na naszym Stadionie Leśnym. W Sopocie pojawi się w charakterze ambasadora mistrzostw. Będziemy też starali się zachęcić mieszkańców Trójmiasta do przyjścia na halowe mistrzostwa Polski, które w dniach 22-23 lutego sprawdzą bieżnię, obsługę techniczną - generalnie będą ostateczną próbą przed halowymi mistrzostwami świata w hali na granicy miast. Niektórzy uczestnicy tych zawodów dwa tygodnie później wystąpią już w światowym czempionacie, spodziewamy się, że będzie to blisko 25-osobowa ekipa.

- Solą sportu są medale. Najlepiej jakby zawisły na szyjach m.in. sopockich lekkoatletów. Na kogo liczy dyrektor SKLA?

- Pomorski Okręgowy Związek Lekkiej Atletyki zrzesza około 50 klubów, ale trochę jest tak, że największa odpowiedzialność spoczywa na barkach SKLA i naszych zawodników. Na pewno liczę na Anię Rogowską i Karolinę Tymińską. Jeśli przytrafi się dodatkowo jakaś niespodzianka, to nie miałbym do siebie pretensji, że się pomyliłem (śmiech).

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki