Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Surdykowski z Arki Gdynia: Brakuje mi stabilizacji

Janusz Woźniak
- Piłkarz powinien czuć, że trener stoi za nim murem - uważa Janusz Surdykowski (z lewej)
- Piłkarz powinien czuć, że trener stoi za nim murem - uważa Janusz Surdykowski (z lewej) Tomasz Bołt
Z Januszem Surdykowskim, napastnikiem Arki, rozmawia Janusz Woźniak.

- 10 lat temu, kiedy grałeś jeszcze w zespole juniorów nieistniejącego już Debiutanta Gdańsk, o Surdykowskim - wówczas reprezentancie Polski juniorów - mówiono: talent, chłopak z papierami na granie. Wracasz jeszcze pamięcią do tamtych czasów?

- A co może dawać takie wracanie do przeszłości? To wówczas była zabawa w piłkę, przedsionek do profesjonalnego jej uprawiania. Owszem, było miło, fajnie, ale tylko tyle. Zawsze staram się patrzeć do przodu, a nie za siebie.

- Ale te opinie sprawiły, że jako nastolatek trafiłeś do ekstraklasy. Szukałeś miejsca w Polonii Warszawa, Amice Wronki, Górniku Łęczna. W sumie 3 kluby, 3 sezony, 9 rozegranych spotkań w ekstraklasie, żadnej zdobytej bramki. Marzenia przegrały w konfrontacji z rzeczywistością?

- Nie wiem, czemu się pan uparł, aby wracać do tej przeszłości. Mając 18 lat, trafiłem do biedniutkiej wówczas Polonii i byłem tam zaledwie pół sezonu, mając przy tym dwie kontuzje. Amica wydawała mi się dobrym miejscem, ale mój pech polegał na tym, że doszło do jej połączenia z Lechem Poznań i grupa napastników się powiększyła. Zostali bardziej doświadczeni niż ja. Wreszcie w Łęcznej, kiedy wydawało się, że to może być moje miejsce, zespół został karnie, za korupcję, zdegradowany. Zamiast więc spokoju, komfortu w powolnym wchodzeniu do zespołu, poznawaniu tajników ekstraklasy, zaliczałem - nie tylko ze swojej winy - niezbyt udane piłkarskie przygody.

- Szczęścia szukałeś na Cyprze. W II-ligowym zespole zdobyłeś 15 goli w sezonie. To była przepustka do kontraktu z Arką?

- Pewnie tak. Z tym jednak, że na Cyprze grałem praktycznie w każdym meczu, a w Arce takiej możliwości nie dostałem.

- W Gdyni miałeś jednak nieomal wejście smoka. W drugim meczu, to był remis z Piastem Gliwice 2:2, zdobyłeś jedną z bramek. Wydawało Ci się, że wszystko potoczy się we właściwym kierunku?

- Rzeczywiście, tak mi się wtedy wydawało, ale innego zdania był trener Petr Nemec. Zagrałem jeszcze jeden mecz po Piaście w podstawowym składzie, a później trafiłem na ławkę rezerwowych. Moja i trenera wizja wyraźnie się rozminęły (śmiech).

- Jeden z Twoich klubowych kolegów powiedział, że gdybyś w meczu pokazywał chociaż 70 procent tego, co potrafisz zrobić z piłką na treningu, to Arka nie musiałby szukać ciągle nowych napastników.

- Żeby to pokazać, trzeba mieć szansę grania. Nie okazjonalnie, ale w dłuższym czasie. Chociaż 5-6 spotkań z rzędu w pełnym wymiarze czasu. Wówczas jest możliwe przeniesienie umiejętności z treningu na mecz. Wchodząc na 5-10 minut, czy wręcz na symboliczne zmiany taktyczne, niczego nie można pokazać.

Arka zremisowała sparing ze Stomilem

- Widziałem Cię w niejednym meczu i… muszę zadać to pytanie. Sprawiasz wrażenie piłkarza, któremu trenerzy zafascynowani Twoimi bardzo dobrymi warunkami fizycznymi zapomnieli zaordynować odpowiedniej dawki ćwiczeń koordynacyjnych. W efekcie masz kłopoty ze zwrotnością, a pochodnymi jest także nie najlepsza szybkość i skoczność.

- Nie ma pan racji. Moi zdaniem pan się nie zna na piłce. Miałem dotąd dobrych trenerów, którzy wiedzieli, jak ze mną pracować. Do jednej słabości mogę się przyznać. Jak na swoje warunki fizyczne, rzeczywiście słabo gram głową. Inne pańskie spostrzeżenia są bardzo dyskusyjne.

- Jednak Twoje występy w Arce dałyby się zamknąć w krótkim stwierdzeniu "zezowate szczęście". Przesunięcia do zespołu rezerw, powroty do pierwszego zespołu. Stabilizacji wyraźnie brak.

- Nie wiem, czy to jest "zezowate szczęście", chociaż pewnie moje piłkarskie przypadki można tak nazwać. Myślę, że każdy człowiek potrzebuje stabilizacji. Zarówno w normalnym życiu, jak i w tym sportowym. Mnie tej stabilizacji w Arce brakuje. Może to się zmieni. Takie miałbym przynajmniej życzenie.

Miszczuk oficjalnie w zespole żółto-niebieskich

- Jak ważne jest dla zawodnika zaufanie trenera? Takie na dłużej, a nie na chwilę.

- Praktycznie wokół tego toczy się nasza rozmowa. Zaufanie trenera jest niezbędne, piłkarz powinien czuć, że trener stoi za nim murem. To jest baza, która tworzy właściwy klimat w drużynie, daje motywację do treningu, pozwala na budowanie formy sportowej.

- Piłkarska wiosna przed nami. Jaka będzie dla Ciebie?

- Nie jestem wróżką. Nie czuję się gorszy od tych zawodników, z którymi rywalizuję o miejsce w składzie Arki. Będę o nie walczył, bo wierzę, że stać mnie na zdobywanie ważnych bramek dla żółto-niebieskich.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki