Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Janusz Śniadek: Nikt inny nie nadawał się lepiej na szefa TVP niż Jacek Kurski [ROZMOWA]

rozm. Ryszarda Wojciechowska
Śniadek: Wymiana dziennikarzy już znakomicie zaowocowała poprawą jakości przekazu TVP. Słyszę teraz relacje obiektywne
Śniadek: Wymiana dziennikarzy już znakomicie zaowocowała poprawą jakości przekazu TVP. Słyszę teraz relacje obiektywne Tomasz Bołt
- W Polsce trwa batalia, by sprawy postawić z głowy na nogi, a opozycja nam w tym przeszkadza - deklaruje poseł Janusz Śniadek.

Oglądał Pan debatę na temat Polski w Parlamencie Europejskim?
Widziałem tylko fragmenty. Tego dnia niemal bez przerwy podróżowałem. Ale wieczorem obejrzałem powtórkę z wystąpienia pani premier Beaty Szydło. I jestem pełen uznania dla jej kultury i godności, stanowczości i klarowności tego, co mówiła. Rozpiera mnie duma, że jestem Polakiem i że taką mamy panią premier.

Opozycji i wielu Polaków duma jednak nie rozpiera. Słychać głosy, że to był czerwony dywanik dla polskiego rządu i że takie przesłuchanie polskiego premiera to precedens w historii Parlamentu Europejskiego.
Przesłuchanie to przede wszystkim pokłosie koncepcji opozycji, która wytoczyła Prawu i Sprawiedliwości bój na wszystkich frontach. Jak widać, ten bój spalił na panewce. To było typowe wejście na grabie przez opozycję. Jej działania, które doprowadziły do debaty nad Polską w Strasburgu, udowodniły tylko, że demokracja w Polsce kwitnie. Że prawa opozycji w naszym kraju są respektowane. I jeśli polski rząd został wezwany na dywanik, to premier Beata Szydło zeszła z tego dywanika z podniesioną głową. A czerwona powinna być opozycja... ze wstydu.

Jak to jest, że PiS tak błyskawicznie wzięło się za ustawy dotyczące przejmowania instytucji państwa, a sprawy socjalne, które niosło na wyborczych sztandarach, ślimaczą się? Nawet od tych, którzy głosowali na Pana partię, zdarza się słyszeć, że nie obiecywaliście Ziobry i Macierewicza w rządzie czy rozprawy z trybunałem, tylko 500 złotych na każde dziecko, niższy wiek emerytalny, wyższą kwotę wolną od podatku. A tego nie widać, na razie.
Tym, którzy stawiają takie zarzuty po dwóch miesiącach od powołania rządu, odpowiadam, że każdy, kto choć raz próbował w życiu zrobić coś porządnego, wie, że do realizacji takich spraw potrzeba odpowiednich instrumentów. Najpierw trzeba uzyskać kontrolę i władztwo nad sferami państwa kluczowymi dla dalszych prac. Te ataki nie stanowią wsparcia dla rządu, ale przeciwnie, mają nam przeszkodzić w realizacji podstawowego programu. Platforma Obywatelska aż przez osiem lat demolowała państwo, zostawiając „kamieni kupę”, że zacytuję pana Sienkiewicza. Prawo i Sprawiedliwość próbuje się rozliczać z całego programu już po dwóch miesiącach od powołania rządu Beaty Szydło. Ja na takie ataki mogę reagować tylko śmiechem.


Ale to elektorat jest niecierpliwy.

Nie da się wykonać wszystkiego w dwa miesiące, ale zapewniam, że będziemy się nadal śpieszyć. Dlatego oczekiwania, że ten program będziemy realizowali przy pomocy ludzi, którzy byli w jakiś sposób związani z Platformą, są niepoważne. Przecież to Platforma stosowała zasadę nomenklatury, z góry na dół, do sprzątaczek włącznie, powiem żartem. I dzisiaj jeśli Prawo i Sprawiedliwość ma skutecznie realizować własny program i zarządzać krajem, to musi, przynajmniej na tych kluczowych stanowiskach, kierować do tych zadań ludzi lojalnych. Takich, którzy będą pracować nad naszym programem, a nie bojkotować go.

Kto w tej chwili jest większym wrogiem politycznym dla Prawa i Sprawiedliwości - Nowoczesna Ryszarda Petru czy Platforma Obywatelska Grzegorza Schetyny?
Nie chciałbym używać określenia: wrogów. Wolę mówić o tych, którzy przeszkadzają w realizacji programu i w naprawie Polski. Wróg jest bardzo mocnym określeniem. Odpowiem więc tak: dziś w kraju trwa batalia o to, żeby postawić sprawy z głowy na nogi. Batalia o to żeby, jak śpiewał Janek Pietrzak, Polska była Polską. I robimy to dzięki mandatowi, który otrzymaliśmy od społeczeństwa. Ja w każdym razie mam zamiar budować Polskę solidarną. Taką, o jakiej marzyliśmy w Sierpniu ’80 i później. A opozycję i jej poczynania traktuję jako przeszkodę w realizacji tego celu. Dlatego uważam, że konfrontacja związana z Trybunałem Konstytucyjnym była konieczna. Nie było od niej ucieczki i musieliśmy się temu przeciwstawić w chwili, kiedy metodą faktów dokonanych zawłaszczano trybunał. To nie nasz wybór, że działo się to na początku kadencji.

PiS chyba się nie spodziewało takiej reakcji obywateli w postaci Komitetu Obrony Demokracji i marszów?
O tym, że stare odejdzie w ciszy, nikt z nas nie mógł marzyć. Tego się nie zadekretuje nawet werdyktem wyborczym przy urnie. Stare więc krzyczy donośnie na tyle, na ile może. Przepraszam, ale odpowiem pani dosadnym porównaniem. Wyciąganie przykładu z trybunałem to stawianie zarzutu komuś, kto po powrocie do domu widzi złodzieja i zamiast zająć się ściganiem go i odebraniem mu cennych rzeczy, które ukradł, zajmuje się sprzątaniem. Używając nadal tego porównania, najpierw musieliśmy wygonić z domu tego złodzieja, a teraz możemy dopiero sprzątać.

Sprzątacie i chcecie grillować, przynajmniej Platformę. Po spotkaniu klubu Prawa i Sprawiedliwości w Jachrance pojawiły się głosy, że partia przymierza się do powołania kilku komisji śledczych.
Sprawa ewentualnych komisji śledczych była jedynie marginalną wzmianką. Ale podgrzewanie wokół tych komisji temperatury jest raczej dowodem na politykę grillowania PiS. Nie będę cytował pana Radosława Sikorskiego, który jak wiemy z taśm prawdy, miał pomysł, co zrobić z PiS, dzięki komisji specjalnej w sprawie Smoleńska. A problem niewyjaśnionej katastrofy smoleńskiej jest jedną z tych spraw, które mnie jako Polaka bolą. Stawia w sytuacji, że jeśli nie doprowadzę do jej wyjaśnienia, to nie będę miał prawa patrzeć w lustro do śmierci. Ale to nie jest sprawa pierwszoplanowa na dzisiaj, tak bardzo jak Trybunał Konstytucyjny, służba cywilna czy media publiczne, którymi trzeba się było natychmiast zająć. Musieliśmy zacząć kruszyć ten zabetonowany układ, który do tej pory uprawiał tendencyjnie politykę tylko po jednej stronie. Jak choćby telewizja, którą można było nazwać Komorowski Info. My przywracamy tym instytucjom właściwą rolę w państwie, a wyborcy na pewno nas z tego rozliczą, bez litości.

Obniżenie wieku emerytalnego obiecywał w kampanii prezydent Andrzej Duda. I to też miało być błyskawiczne posunięcie. Ostatnio minister Paweł Szałamacha mówił jednak, że w tym roku to się najprawdopodobniej nie uda.
Nieustanne przywoływanie tej wypowiedzi jest, jak to pani określiła, grillowaniem, ale PiS. Minister Szałamacha faktycznie mówił o problemach budżetu. Natomiast projekt jest w tej chwili procedowany w Sejmie. Było już wysłuchanie publiczne, w przeciwieństwie do Platformy, która wszystkie wnioski dotyczące publicznego wysłuchania wyrzucała do kosza, tak jak miliony podpisów obywateli. W sprawie tej ustawy decydujący głos mają rząd i pani premier. Nic mi nie wiadomo, aby termin, początek drugiego kwartału, uległ zmianie.

Piotr Duda, szef Solidarności, powiedział przed kilkoma dniami, że związek udzielił poparcia prezydentowi i oczekuje niezwłocznie realizacji tej ustawy. Można było odnieść wrażenie, że troszkę wam pogroził palcem.
Piotr Duda, w przeciwieństwie do niektórych polityków, zachowuje się z klasą i nikomu palcem nie grozi. Robią to niektóre panie z Nowoczesnej, które notorycznie z mównicy sejmowej wygrażają sali palcem. A to już elementarny brak kultury.

Zauważył już Pan zmianę w telewizji publicznej pod rządami apolitycznego polityka Jacka Kurskiego?
Rzeczywiście od kilku dni z wielką ulgą zacząłem oglądać programy informacyjne. Nie ukrywam, że niektóre twarze reżimowej telewizji Platformy działały na mnie bardzo alergicznie.

Może teraz wycisza tę alergię Danuta Holecka, nowa gwiazda „Wiadomości”?
Nie kojarzę wielu mniej znanych twarzy z nazwiskami, muszę się powoli nauczyć.

Ale media informują, że to ulubiona dziennikarka Jarosława Kaczyńskiego.
Proszę mnie nie prowokować. Naprawdę nie kojarzę tych dziennikarzy. Przyjmuję zasadę, że rozmawiam o sprawach, na których się znam.

Ale czy wystarczy wymienić twarze, żeby telewizja publiczna była, Pana zdaniem, lepsza?
Nie, ale wymiana już znakomicie zaowocowała poprawą jakości przekazu. Słyszę teraz relacje obiektywne, ale nie żadne apologetyczne pod względem PiS.

Jest Pan zadowolony z wyboru Jacka Kurskiego, gdańszczanina, na prezesa TVP?
Jeśli już, to dla mnie przedmiotem szczególnej satysfakcji jest obserwowanie, jak wiadomości prowadzi gdańszczanin Michał Adamczyk. Osoba niesłychanie wyważona, kulturalna.

Widzę, że nie jest tak źle i jakieś twarze telewizyjne Pan jednak zna.

Ale z panem Michałem Adamczykiem łączy nas jedno - miłość do Arki. Obaj jesteśmy arkowcami i czasem spotykaliśmy się na meczach. A Jacek Kurski to człowiek niezwykle błyskotliwy, znający środowisko medialne. I zważywszy na powagę misji, jaką mu powierzono, to nie przychodzi mi żaden inny człowiek do głowy, który by się lepiej do tego nadawał. Tę nominację przyjąłem więc pozytywnie.

Lokalne media spekulują, że to Pan na Pomorzu ma największy wpływ na regionalne nominacje.
Prawem partii zwycięskiej jest rekomendowanie, co podkreślam, osób właściwych do najistotniejszych funkcji. Taką jest funkcja wojewody. I osobiście podpisuję się oboma rękoma pod wyborem Dariusza Drelicha. Ale czym innym jest rekomendacja, a czym innym ingerowanie w jego kompetencje, co moim zdaniem, jest niedozwolone.

Media spekulowały też, że w Jachrance senator Waldemar Bonkowski z Pomorza stwierdził publicznie, iż zachowuje się Pan jak cesarz na Pomorzu. I że należy to ukrócić. Jarosław Kaczyński miał Bonkowskiemu odpowiedzieć, że to nie czas i miejsce na takie zachowanie.
Kolega Bonkowski to bardzo kolorowa postać. I nie od dzisiaj znany jest z tego, że ma bardzo skrajne spojrzenie na rzeczywistość. Ale to tylko ubogaca nasze środowisko.

Nie jest więc Pan cesarzem na Pomorzu?
Takie zarzuty są tak absurdalne i oczywiście nieprawdziwe, że nie będę się do nich odnosił.

Jak smakuje władza? Czy to mniam, mniam, mniam - żeby zacytować poseł Pawłowicz, która mówiła, jak smakuje opozycja?
W życiu przeszedłem przez różne szczeble. Przez kilka lat byłem przewodniczącym NSZZ Solidarność, co było dla mnie powodem do niesłychanej dumy. I nie szukam w tej chwili splendorów czy zaszczytów. Czuję się człowiekiem spełnionym. I wszystko, co teraz robię, traktuję jak wielką służbę i realizację ideałów z Sierpnia ’80. No tak, ale cynizm polityków Platformy, co obnażyły taśmy prawdy, wytworzył w społeczeństwie taki stereotyp polityka, który Sejm traktuje jak źródło niewyczerpanej korzyści. Ja traktuję politykę jako służbę.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki