Nagłośnione w ostatni weekend wydarzenia ze Szczecinka, gdzie strażnicy pobili, skopali i potraktowali gazem chłopaka, który nie chciał podpisać protokołu, to tylko wierzchołek góry pretensji wobec policji municypalnej polskich miast i wsi.
- Pewnym standardem jest nadużywanie siły przez strażników miejskich - skomentował wydarzenie za Szczecinka prawnik, mec. Jacek Dubois, dodając, że w raporcie o stosowaniu przemocy Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka, dotyczącym Polski, często pojawia się nazwa tej formacji.
Strażnikom zarzuca się niekompetencję, arogancję, wulgarne zachowanie. Nadużycia władzy i odwagę prezentowaną jedynie w walce z "handlarkami pietruszką" oraz przy zakładaniu blokad na koła źle zaparkowanych samochodów. Strażnicy gminni zamienili się w "strażników drogowych", rozstawiając radary i zasilając tym samym kasę gminy pieniędzmi z mandatów. Nic więc dziwnego, że na portalach internetowych pączkują strony pod hasłem "zlikwidować straż miejską". Kilkadziesiąt tysięcy internau-tów klika w uniesione w górę kciuki, akceptując inicjatywę, popieraną przez polityków od lewej (Nasz Ruch) do prawej (ubiegłoroczny wniosek o referendum w Sopocie Kongresu Nowej Prawicy) strony. Media donoszą o kolejnych miastach rezygnujących z utrzymywania lokalnej policji municypalnej.
I tak mamy do czynienia z wizerunkową katastrofą strażników. A może jednak nie samych strażników, tylko - konkretnie - przedstawicieli miast i gmin powołujących swoje straże? Nie oszukujmy się - tak naprawdę od lokalnych władz zależy, kto i jak będzie utrzymywać porządek na ich terenie.
Zacznijmy od "kto". Z mniejszych miejscowości dochodzą wieści, że pracę strażnika gminnego dostaje się "z polecenia". Ustawa mówi, że kandydat powinien mieć minimum 21 lat, mieć nieposzlakowaną opinię, być osobą sprawną fizycznie i niekaraną. "Obowiązkowe badania psychologiczne" polegają z reguły na jednorazowej rozmowie z kandydatem. Kiedy przed dwoma laty pojawił się pomysł, by dać strażnikom prawo posiadania broni palnej, Sławomir Cybulski z Helsińskiej Fundacji Praw Człowieka przypomniał, że policja ma standardy szkoleń, a kandydaci przechodzą testy psychologiczne. Tymczasem strażnicy przechodzą dwumiesięczne szkolenia, często organizowane przez prywatne firmy.
Im większe miasto, tym wymagania wobec kandydatów są większe. W Gdańsku, gdzie o jedno miejsce w SM walczy kilkunastu kandydatów, przeprowadzane są poszerzone badania osobowości przyszłych strażników. W Gdyni stała umowa o pracę poprzedzona jest 2-3-letnią aplikacją, podczas której kandydat jest pod stałą obserwacją starszych kolegów. Nikt jednak, jak słyszę, nie jest w stanie zagwarantować, że nie dojdzie do wypalenia zawodowego u doświadczonego funkcjonariusza. Może więc warto wprowadzić obowiązek corocznych badań?
Druga kwestia, to jest to, jak SM wypełnia swoje obowiązki. Jeśli wójt lub burmistrz po zakupie fotoradaru będzie oczekiwał dofinansowania budżetu, to nie dziwmy się strażnikom siedzącym w krzakach. Jeśli włodarze zakładają określone wpływy z mandatów za złe parkowanie, to strażnicy nie spoczną, póki nie trafią na winowajcę.
Jeśli jednak lokalna władza postawi na inne priorytety - utrzymanie porządku i chronienie bezpieczeństwa mieszkańców, strażnicy mogą stać się sprzymierzeńcami społeczności. Ludźmi, którzy najpierw pouczą, a dopiero potem wyciągną bloczek mandatowy. Będą pilnować, by kierowca busa nie parkował na zieleńcu urządzonym kosztem 40 tysięcy złotych, by sprzedawcy chińskich majtek nie rozkładali się pod Neptunem, by spacer po chodnikach nie groził wejściem w psią kupę i by właściciel psa nie wiązał go na krótkiej, metalowej lince. I właśnie taka policja miejska jest obywatelom potrzebna.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?
