MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Jak szewc z Proszowic rosyjskim szpiegiem został i co go za to spotkało

Wojciech Nowiński
Przejście graniczne w Michałowicach na rosyjskiej karcie pocztowej sprzed 1914 roku
Przejście graniczne w Michałowicach na rosyjskiej karcie pocztowej sprzed 1914 roku archiwum
W styczniu roku 1896 cały Kraków żył procesem karnym, w którym na ławie oskarżonych zasiadł między innymi nikomu nie znany szewc z Proszowic. Proces dotyczył szpiegostwa, a zatem przestępstwa ciężkiego i nierzadko karanego śmiercią. Krakowianie obserwowali go więc z zapartym tchem, oczekując na werdykt. Nie było to trudne, bo ówczesna prasa na bieżąco dostarczała wiadomości z posiedzeń sądu, a dzięki niej nie tylko Kraków, ale i cała austriacka Galicja poznała najdrobniejsze szczegóły procederu.

Dezerter

Wszystko zaczęło się w maju roku 1895, kiedy z 2. pułku artylerii wałowej stacjonującego w Krakowie zbiegł Emil Schmeidler, żołnierz żydowskiego pochodzenia. Dezerter zabrał z kasy pułku około 500 złotych reńskich i uznał, że miejscem, gdzie nie będzie poszukiwany, będą znajdujące się wówczas o kilka kilometrów za Krakowem tereny carskiej Rosji. Udał się więc do komory celnej w Michałowicach gdzie, ku jego wielkiemu zdziwieniu, aresztowała go… żandarmeria rosyjska i przetransportowała do więzienia w Miechowie. Schmeidler służył w austriackim wojsku w stopniu sierżanta i zainteresował miejscowego pułkownika żandarmów, który kilkukrotnie przeprowadził z nim dłuższe konwersacje. W ich efekcie pułkownik wysłał dezertera do Warszawy na spotkanie z rosyjskim generałem Brokiem. Po kilku dniach Emil Schmeidler wrócił do Michałowic, ale już w charakterze agenta tajnej policji rosyjskiej, z pensją 35 srebrnych rubli miesięcznie. Zamieszkał u kapitana straży granicznej Tierechowskiego, z którym w przerwach między licznymi libacjami zaczął knuć intrygę.

Kancelista

W Krakowie mieszkała spowinowacona ze Schmeidlerem zamożna rodzina Strumpfnerów. Z jej pomocą nasz bohater nawiązał kontakt ze swoim przyjacielem z wojska, ogniomistrzem artylerii Janem Hradilem, pracującym w kancelarii ich macierzystego pułku. Wkrótce sprowadził Hradila do Michałowic i poznał z kapitanem Tierechowskim. Kapitan musiał mieć dar przekonywania, bo nakłonił do współpracy kolejnego poddanego austriackiego. Hradil w zamian za pensję w wysokości 60 rubli srebrem miesięcznie i jednorazową gratyfikację liczoną w tysiącach złotych reńskich, obiecał wykraść z kancelarii swojej jednostki plany mobilizacyjne oraz inne dokumenty wojskowe i przekazać je Tierechowskiemu. Austriacki wojskowy wrócił do Krakowa i chyba się wahał, bo sprawa się przeciągała i to pomimo nacisków ze strony Schmeidlera i Tierechowskiego. W próbach przekonania go pośredniczyła stale rodzina Strumpfnerów, przez których, ze względów bezpieczeństwa, kierowano korespondencję pomiędzy zainteresowanymi stronami. Wreszcie Hradil ostatecznie się zgodził i na noc 18 października 1895 roku wyznaczono ostateczny termin przekazania cennych dokumentów.

Szewc

I tutaj właśnie w naszej historii pojawia się człowiek z Proszowic. Wojciech Kozerski bo nim mowa, liczył w tamtym czasie niespełna 38 lat i zarabiał na życie jako szewc. Najwidoczniej jednak postanowił odmienić nieco swoją codzienność i dał się namówić kapitanowi Tierechowskiemu na robotę w charakterze kuriera. Jego zadaniem miało być przewiezienie skrzyni ze skradzionymi przez Jana Hradila dokumentami z kancelarii pułku przy ulicy Św. Gertrudy w Krakowie do komory celnej Baran koło Kocmyrzowa. Kozerski tłumaczył się potem, że do siatki szpiegowskiej trafił przypadkiem, nie miał pojęcia co ma przewozić i że w ogóle „o niczem nie wie, o niczem nie słyszał”. Obciążał go niestety przewożony przez niego list od Tierechowskiego do Hradila, w którym napisano, że on jest we wszystko wtajemniczony (czy to była prawda? – to już całkiem inna historia).

Kozerski w wyznaczonym dniu przekroczył pieszo granicę rosyjsko–austriacką w Michałowicach, w Węgrzcach wynajął za trzy ruble dwóch miejscowych z wozem (ich nazwiska to Wardyła i Ciaćma), a następnie udał się z nimi do Krakowa. Przybyli tam już po północy i Kozerski od razu pospieszył do kancelarii, w której pracował Hradil. Chociaż godzinę spotkania wyznaczono na trzecią nad ranem Kozerski nie zastawszy Hradila na miejscu, postanowił go poszukać przy pomocy nocnego stróża. Tym sposobem szewc z Proszowic zburzył cały misternie ułożony plan. Wałęsającą się po mieście grupkę podejrzanych osób zauważył agent policyjny nazwiskiem Noga. Aresztował Kozerskiego i jego kompanów w kawiarni Rosenstocka, w której w końcu zasiedli. Ze znalezionego przy proszowiaku listu dowiedział się o zdrajcy Hradilu, a w zeznaniach świadków wypłynęły kolejne nazwiska, w tym rodziny Strumpfnerów.

Proces

Proces o usiłowanie szpiegostwa rozpoczął się w Krakowie już 13 stycznia 1896 roku i toczony był przy drzwiach zamkniętych dla publiczności. Wzbudził olbrzymie zainteresowanie prasy i to nie tylko krakowskiej, ale również europejskiej. Pisały o nim gazety austriackie, pruskie i francuskie. Na ławie oskarżonych zasiedli Wojciech Kozerski, Samuel i Charlotta Strumpfnerowie i ich 16-letnia córka Alma. Jan Hradil jako żołnierz odpowiadał za swój czyn przed sądem garnizonowym w Krakowie, który skazał go już wcześniej na degradację do stopnia szeregowca bez prawa do awansu w przyszłości oraz na pięć lat ciężkiego więzienia. W procesie cywilnych uczestników przestępstwa Hradil występował tylko jako świadek.

Po pięciu dniach przesłuchań świadków i oskarżonych, nastąpiło ogłoszenie wyroku. Odbyło się to na posiedzeniu jawnym, w związku z czym salę sądową wypełniła po brzegi krakowska publika i dziennikarze. Wojciech Kozerski za zbrodnię usiłowania szpiegostwa został skazany na rok ciężkiego więzienia obostrzonego jednym postem co tydzień. Samuela Strumpfnera za współudział skazano na dwa lata ciężkiego więzienia z jednym postem co miesiąc. Jego żona Charlotta otrzymała wyrok półtora roku ciężkiego więzienia z jednym postem co miesiąc. Almę Strumpfner uniewinniono. Ponadto wszyscy skazani, po odsiedzeniu zasądzonych wyroków, mieli zostać na zawsze wydaleni poza granice Monarchii Austro-Węgierskiej. Co ciekawe osądzeni nie posiadali obywatelstwa austriackiego: Strumpfnerowie byli Prusakami, a Kozerski był obywatelem rosyjskim.

Agent z przypadku

Po powrocie z więzienia w domu czekała na Wojciecha Kozerskiego poślubiona w 1884 roku żona, Zofia z Puchalskich oraz ich cztery córki: Eleonora, Anna, Salomea i Antonina. W roku 1898 Kozerskim urodził się jeszcze syn Stanisław. Pobyt w austriackim więzieniu musiał w jakiś sposób odcisnąć swoje piętno na Wojciechu, bo ten zmarł dwa lata później, 12 stycznia 1901 roku. W chwili śmierci miał zaledwie 42 lata.

Z zeznań Wojciecha Kozerskiego przed sądem, do których udało mi się dotrzeć wynika, że znalazł się w niewłaściwym miejscu, w niewłaściwym czasie. Do komory celnej w Michałowicach trafił, ponieważ odwoził naprawione buty jednemu z tamtejszych strażników. Przypadkiem natknął się tam na kapitana Tierechowskiego, który zlecił mu kolejne roboty szewskie i przy okazji zapytał, czy nie zechciałby za odpowiednim wynagrodzeniem przewieźć wozem czegoś z Krakowa do Michałowic. Kozerski zgodził się, bo pilnie potrzebował gotówki. Jego żona była wtedy w zaawansowanej ciąży (25 października 1895 roku, już po aresztowaniu męża, powiła bliźniaczki, z których jedna po kilku dniach zmarła), a miał już na utrzymaniu trzy córki. Wietrząc okazję zarobku, Kozerski zgodził się na zaproponowane warunki, chociaż mógł się domyślać, że zlecona robota mogła być nielegalna. Gdyby sprawę przedstawił jasno w śledztwie policyjnym, a potem na sali sądowej, mógłby liczyć na o wiele łagodniejszy wyrok. Wybrał jednak drogę kluczenia i kłamstw, czym się ostatecznie pogrążył.

Polski smog najbardziej szkodzi kobietom!

emisja bez ograniczeń wiekowych

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski