MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Inauguracja sezonu Polskiej Filharmonii Bałtyckiej na Ołowiance. Maxim Vengerov gwiazdą wieczoru

Maja Korbut
P. Świderski/archiwum DB
68. sezon artystyczny Filharmonii Bałtyckiej został otwarty. Dyrektor Roman Perucki określił orkiestrę PFB jako "chlubę miasta". I rzeczywiście - zespół zaprezentował się na rewelacyjnym poziomie.

Program koncertu składał się z wymagających dzieł: Koncertu skrzypcowego Benjamina Brittena oraz IV Symfonii Piotra Czajkowskiego. Stopień trudności tych kompozycji dodatkowo podkreślił znakomite przygotowanie orkiestry. Przepięknie brzmiały instrumenty smyczkowe, ciepło i soczyście, i świetnie współgrały z pozostałymi sekcjami orkiestry. Instrumenty dęte stroiły precyzyjnie, a cały zespół świetnie brzmiał zarówno w delikatnych, słodkich fragmentach, jak i w tych mocnych i intensywnych. Orkiestra udowodniła również, że świetnie radzi sobie z wirtuozowskimi fragmentami, które potrafi wykonać w imponująco szybkim tempie.

Autorem tego sukcesu jest przede wszystkim dyrygent i dyrektor artystyczny orkiestry Polskiej Filharmonii Bałtyckiej Ernst van Tiel. Próby przed koncertem musiały być intensywne, skupione na wyegzekwowaniu od muzyków nie tylko właściwej interpretacji, ale przede wszystkim dźwięku, barwy i intonacji. Podczas koncertu Ernst van Tiel prowadził orkiestrę ze spokojem, oszczędnymi ruchami, bardzo precyzyjnymi i czytelnymi dla orkiestry. W jego interpretacji IV Symfonia Czajkowskiego zabrzmiała bardzo ciekawie - zwłaszcza udana wydawała mi się druga jej część. Przepiękny temat (brawa dla oboisty) na tle precyzyjnego pizzicato smyczków i późniejsza narastająca emocjonalność zostały bardzo dobrze oddane. Z kolei interpretacja Koncertu skrzypcowego Brittena wydawała się obnażać pewne niedostatki tego dzieła. Orkiestra skrzyła się wieloma barwami i brzmiała wspaniale, ale brakowało wyraźnego pomysłu na zinterpretowanie całości. Może dlatego, że dzieło Brittena jest skonstruowane w taki sposób, że trudno wydobyć z niego coś więcej niż po prostu płynące dźwięki.

Ta kompozycja nie pozwala też specjalnie popisać się soliście, a Maxim Vengerov miał być przecież wielką gwiazdą wieczoru. Koncert skrzypcowy Brittena to raczej nieustająca rozmowa solisty z orkiestrą, niż jego brylowanie ponad nią. Vengerov wydobył jednak ze swojej partii wszystko, co mógł. Tej klasy artysty właściwie nie powinno się komplementować, jak delikatne było jego piano, jak emocjonalnie wykonał kadencję i jak precyzyjna była jego intonacja.

Większe pole do popisu Vengerov miał w utworze na bis - wykonaną wraz z orkiestrą Introdukcją i Rondem Cappri-ccioso Camille'a Saint-Saensa. Ten drobny, błyskotliwy utwór wymaga od solisty nieprawdopodobnej wręcz precyzji, którą Vengerov zaprezentował z wielką lekkością.

Na koncercie dopisała także publiczność, która wypełniła prawie całą salę. Jeśli kolejne wieczory okażą się równie dobre jak ten inauguracyjny, będzie to rewelacyjny sezon.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki