Proste rzeczy są najlepsze
Studenci wolontariusze przyznają, że najtrudniejsze są początki. Niełatwo podejść do obcego człowieka leżącego w łóżku, zazwyczaj starszego i rozpocząć rozmowę. Bo o czym rozmawiać? Pogoda to dobry temat na kilka minut. A rozmowa o zdrowiu, to każdorazowe ryzyko zejścia na temat nieuchronnego końca...
Do pokonania są też bariery czysto fizyczne. Jedni boją się, wzdragają już na samą myśl o specyficznym zapachu powietrza, towarzyszącego chorobie i starości, o konieczności pielęgnacji podopiecznych, zmiany pampersów. Agnieszka, studentka psychologii, bała się mycia pacjenta. Jednak przyznaje, że strach był niepotrzebny i szybko przyzwyczaiła się do warunków panujących w hospicjum. Takich i podobnych sytuacji jest bardzo wiele.
- Kryzys dotyka każdego - tłumaczy Agnieszka i dodaje, że pomoc innym nie może "odbywać się na siłę".
Ci, którym udaje się pokonać początkowe trudności, z reguły nie żałują. Można się było o tym przekonać na imprezie charytatywnej, towarzyszącej otwarciu wystawy fotografii poświęconej wolontariatowi w Bibliotece Głównej UG. Pracownicy oraz wolontariusze gdańskiego hospicjum wyjaśniali, na czym polega pomoc chorym. Tego typu imprezy oraz kampanie mają na celu uświadomienie, że hospicjum to nie zakratowane okna, mrok, cisza i zaraza, ale także chorzy, którzy też lubią się śmiać.
Ludzie zbliżający się do kresu nie myślą o sprawach materialnych, nie troszczą się tylko o siebie. W takim momencie podsumowują swoje życie. Zdają sobie sprawę, co w nim było najważniejsze i najpiękniejsze.
Krzysztof, były wolontariusz, przypomina sobie wycieczkę z pacjentami. Jeden z nich, od czterech lat przykuty do wózka po porażeniu czterokończynowym, powiedział, że w chorobie najbardziej brakuje mu właśnie tramwajów i szczekania psów. Uświadomiło to Krzysztofowi, jak proste rzeczy potrafią być cudowne.
Co można zrobić
Wolontariusze, pytani o to, co zmieniło się w nich po czasie spędzonym z chorymi, odpowiadają, że przestają bać się śmierci i rozumieją ją jako element naturalnej kolei rzeczy. Mówią też, że stają się wrażliwsi. To zajęcie zmienia perspektywę. W leżących nieruchomo starszych osobach dostrzega się ludzi takich jak my, czujących, cierpiących, oczekujących odrobiny zainteresowania i ciepła. Szczególnie w tych trudnych chwilach, jakie przechodzą.
Jeśli ktoś nie chce lub nie może siedzieć przy łóżku chorego, ma możliwości niesienia pomocy na wiele różnych sposobów: kwestując, robiąc zdjęcia, prasując pościel. Niektórzy łączą niesienie pomocy ze swoją pasją. Jeśli ktoś np. ma talent malarski, może swoje obrazy oddawać na aukcję, z której dochód idzie na hospicja. O takiej formie pomocy mówi się "wolontariat akcyjny" (w odróżnieniu od wolontariatu medycznego).
Czy student jest wrażliwy
Chętni na wolontariuszy medycznych muszą przejść szkolenie, które kosztuje 120 złotych. Trwa około trzech miesięcy i kończy się egzaminem. Niestety, wiele osób zaraz po zdobyciu certyfikatu wolontariusza kończy przygodę z hospicjum. Ci, którzy zostają, zajmują się bezpośrednio chorymi. Pielęgnują ich, czytają im książki czy robią zakupy.
W środowisku akademickim student wolontariusz to wciąż rzadkość. Nic nie wskazuje, żeby w bliższej lub dalszej perspektywie to mogło się zmienić. Czy to świadczy o tym, że polski student jest mało wrażliwym na innych egoistą? Tak daleko idących wniosków lepiej nie wyciągać. Być może studenci nie do końca rozumieją ideę wolontariatu, a być może po prostu niewiele o nim wiedzą.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?