Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia życia Alberta Lipczyńskiego

Barbara Szczepuła
Albert Lipczyński. Portret Hansa Freudenthala
Albert Lipczyński. Portret Hansa Freudenthala mat. promocyjbe
Albert Lipczyński to peintre maudit, jak mówią Francuzi, czyli malarz zapomniany, może nawet przeklęty. Przypomniał nam o nim David Bingham, wykładowca uniwersytecki z Liverpoolu, który napisał jego biografię.

Zaczęło się od tego, że Bingham zainteresował się obrazem z początku XX wieku sygnowanym przez Lipczyńskiego, a przedstawiającym grupę profesorów. Obraz wisi w uniwersyteckim holu w Liverpoolu. Poszukiwania zaprowadziły go do Sopotu.

Dwa lata temu zwrócił się do "Dziennika Bałtyckiego" z prośbą o pomoc w znalezieniu obrazów i ludzi znających malarza. Po opublikowaniu tekstu rzeczywiście zgłosiły się osoby, których portrety Lipczyński malował, a także uczennice jego żony, która przez lata udzielała w Sopocie lekcji angielskiego.

Czytaj także: Wyjątkowa wystawa prac sopockiego artysty

Lipczyńscy mieszkali w (nieistniejącym już dziś) domu siostry malarza od 1919 roku. Co robił Albert wcześniej? I skąd żona Angielka? Koleje losu Lipczyńskiego są burzliwe. Na początku ubiegłego wieku, uciekając z zaboru pruskiego (urodził się w Lęborku) przed poborem do wojska, znalazł się w Anglii. Związał się z tamtejszą bohemą, a jego obrazy cieszyły takim uznaniem, że kilka z nich znalazło się na wystawie obok dzieł Van Gogha, Matisse'a i Cezanne'a.

W Liverpoolu właśnie ożenił się ze swoją muzą i modelką, Elizabeth. Podczas pierwszej wojny światowej, jako obywatel niemiecki, został z Anglii wydalony i osiadł w Sopocie. Pracownię miał w Gdańsku, dużo malował, były to na ogół portrety robione na zamówienie, które sprzedawał na pniu.
Dostatnie życie skończyło się w 1945 roku. Lipczyńscy nie wyjechali, bo nie mieli dokąd. Tylko dzięki wstawiennictwu sąsiadki uniknął rozstrzelania przez sowieckiego żołnierza.

Nowa władza nie była przychylna ludziom takim jak on. Nie wiadomo, czy Polak, czy Niemiec, człowiek, który nie chciał podpisać deklaracji lojalności, nawet nie chciał zmienić imienia. Zamiast Alberta proponowano mu swojsko brzmiącego Wojciecha. Ogólnie podejrzany.

Nie chciano go także przyjąć do związku plastyków, a bez tego trudno było zaistnieć na rynku. Malował oczywiście ciągle, ale nie mógł prawie nic sprzedać, bo kto wtedy kupował obrazy? Dom utrzymywała więc Elizabeth, a znajomi zamawiali czasem portrety córek i żon, aby pomóc Lipczyńskim materialnie.

Ci, którzy go znali, opowiadają, że był sympatycznym i towarzyskim człowiekiem (przyrządzał znakomite drinki), a przez ich dom przewijało się mnóstwo ludzi, bowiem niektórzy uczniowie i uczennice Elizabeth stali się ich przyjaciółmi.

Gdy po śmierci żony w 1969 roku został sam, był już starym człowiekiem i nie bardzo sobie radził. Sopocianie wspominają wysokiego, starszego pana (żył 98 lat), starannie ubranego, czasem w czarnym kapeluszu, idącego ulicą Bohaterów Monte Cassino.

Chłopcy z sąsiedztwa opowiadają, że pomagali mu nosić węgiel z piwnicy, za co dostawali od niego cukierki, i twierdzą, że wcale nie był takim mrukiem, za jakiego uchodził w okolicy, to słaba znajomość języka polskiego powodowała, że niechętnie wdawał się w rozmowy.

Zmarł samotnie w mieszkaniu wypełnionym obrazami. Dalsza krewna, która otrzymała po nim spadek, wyrzuciła na śmietnik jego rzeczy, zabierając jedynie obrazy. Chłopiec z sąsiedztwa pozbierał pięknie wydane dzieła Szekspira i inne książki…

W środę w Dworku Sierakowskich w Sopocie odbyła się promocja biografii Lipczyńskiego z udziałem autora. Bingham napisał interesującą książkę o artyście, który przez całe życie strzegł swej wolności i o niełatwej miłości dwojga oryginalnych ludzi, którzy żyli w "ciekawych czasach".

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki