MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Historia z miejskiego śmietnika

Redakcja
Torba pełna historycznych zdjęć leżała na śmietniku
Torba pełna historycznych zdjęć leżała na śmietniku Przemek Świderski
Odzyskaliśmy zdjęcia z pierwszej wystawy poświęconej tragedii Grudnia 70. Jak do tego doszło, opowiada Dorota Abramowicz

W grudniu 1970 r. Joanna Wojciechowicz pracowała w Miejskiej Pracowni Urbanistycznej na czwartym piętrze dzisiejszego Urzędu Miejskiego w Gdańsku. Była młodym architektem, miała 26 lat, małego synka i mnóstwo planów na przyszłość.

Architekci zaczynali pracę wcześniej niż urzędnicy, o godzinie 7.15. Poprzedniego dnia Joanna, mieszkająca we Wrzeszczu, zostawiła Michała pod opieką ojca i pobiegła zobaczyć, co się dzieje w Gdańsku. Widziała płonący budynek komitetu. Rankiem 15 grudnia w urzędzie było ciemno, zimno, głucho. Stała w oknie. Słyszała pomruk tłumu, nadchodzącego pod Komendę Miejską Milicji. Słyszała strzały. Widziała bezwładnie osuwające się ciała zabitych i rannych. Tego widoku do dziś nie może zapomnieć.

Mirosław Żaczkiewicz w grudniu 1970 r. chodził do podstawówki w Gdańsku. Niedługo miał skończyć 14 lat. Tamtego dnia, który wracał potem w snach, wraz z kolegami "urwał się" ze szkoły. Szedł w tłumie Grunwaldzką, pod Komitet Wojewódzki. Pod komitetem widział czołg wjeżdżający w człowieka. I rozlewającą się plamę krwi.
Mówi, że do dziś ma ten obraz w oczach.

Dlatego 38 lat później zdecydował się przynieść do redakcji kilkadziesiąt fotografii formatu A4, które znalazł na śmietniku przy ul. Mazowieckiej w Gdańsku. A na nich grudniowy Gdańsk, Gdynia, Szczecin. Do tego - obrazki z sierpnia 1980. Ktoś je podpisał ołówkiem, dołączył sfotografowane artykuły z "Żołnierza Wolności" z marca 1968 r. i "Głosu Wybrzeża" z grudnia 1970 r.

- To jestem ja - pokazuje niewyraźną twarz na jednej z fotografii.
Zdjęcia czuć pleśnią. Jakby latami leżały w wilgotnym miejscu. Może w piwnicy? Kto je zbierał? Kto wyrzucił?
- Rozwiążcie tę zagadkę - powiedział pan Mirosław, kładąc grubą teczkę na biurku.
Fachowcy i amatorzy
Niektóre ujęcia są dobrze znane. Wśród nich słynna fotografia Edmunda Peplińskiego, przedstawiająca Zbyszka Godlewskiego, niesionego na drzwiach ulicą Świętojańską. Część gdańskich ujęć wykonano z budynku Domu Prasy. Fotoreporter Maciej Kosycarz, syn Zbyszka Kosycarza, bezbłędnie wyławia zdjęcia zrobione przez ojca. Płonący kiosk na Targu Drzewnym, gmach Komitetu Wojewódzkiego, ciało mężczyzny, leżącego na ulicy.

- Co najmniej siedem zdjęć jest jego autorstwa - mówi Maciek. - Widzę też kilka agencyjnych fotografii ze Szczecina. Część z nich mógł zrobić Andrzej Wituszyński. Wiąże się z tym dramatyczna historia. Robiąc zdjęcia z dachu, został ostrzelany z milicyjnego śmigłowca. Nigdy do siebie po tym nie doszedł.

Dostaję telefon do Jerzego Undry, szczecińskiego fotoreportera PAP.
- Andrzej nie chciał mówić o grudniu - wspomina Undro. - Może dlatego odbiło się to tak mocno na jego psychice. W 1972 r. zawoziłem go do szpitala, pod koniec lat 70. Andrzej zmarł.
Wysyłam do Szczecina odbitki. Odpowiedź przychodzi po kilku godzinach: "Niestety, nie mogę jednoznacznie odpowiedzieć, czyjego autorstwa są załączone zdjęcia.

Jeżeli w jakiś sposób związane są z osobą, która później rozchorowała się na tle nerwowym, to należałoby łączyć to z Andrzejem Wituszyńskim, fotoreporterem CAF, pracującym wtedy w Szczecinie. Pewne miejsca, np. Komenda Wojewódzka Milicji, na to mogłyby wskazywać. W tym czasie, tj. 17 grudnia 70 roku, zdjęcia robił także Marek Casnojć, Stefan Cieślak, ale chyba w innych miejscach".

Mamo, twoje pismo!
Maciek Kosycarz zwraca uwagę na nietypową wielkość odbitek. - One nie były przeznaczone do gazety - twierdzi. - Raczej na wystawę.
W zbiorze nie ma fotografii wykonanych w stanie wojennym i później. Czyżby więc wystawę zorganizowano przed 1982 rokiem?

Pokazuję zbiór osobom, które mogą pamiętać tamte czasy, dopytuję się o znane nazwiska mieszkańców Niedźwiednika. I nic - jakby na fotografie spłynęła mgła niepamięci.
- Może były ubek wyniósł to pod koniec lat 80., a teraz postanowił zrobić porządek? - zastanawia się kolega. - Jeśli tak było, nie dojdziesz prawdy.

W ostatni poniedziałek redakcyjna koleżanka Barbara Madajczyk-Krasowska mówi: - Właśnie do Polski po długiej nieobecności przyleciała z USA Joanna Wojciechowicz, założycielka Gdańskiej Agencji Informacyjnej "Solidarności". Joanna organizowała w Dworze Artusa pierwszą wystawę fotograficzną "Od Grudnia do Sierpnia". Może ona ci coś podpowie?
Joanna zatrzymała się w gdańskim mieszkaniu syna, Michała, bardziej znanego jako "Pistolet", najmłodszego uczestnika sierpniowego strajku w stoczni. Jest zaciekawiona moim telefonem. Mówi, że zdjęcia z historycznej wystawy zostały tuż przed stanem wojennym w pięciu kompletach skopiowane i przekazane zaufanym osobom. - Każdy ukrył zbiór na własną rękę - tłumaczy. - I każdemu przepadło. Na wszelki wypadek proszę przyjechać i pokazać zdjęcia.

Kilka godzin później wyciągam zagięte fotografie z teczki. Michał pierwszy zauważa podpisy na ich odwrocie. - Mamo, patrz - woła. - Twoje pismo!
- Niesamowita sprawa - kręci głową Joanna. - To część mojej wystawy. Nigdy nie spodziewałam się, że jeszcze zobaczę te, które ocalały...

Trzysta osób w kolejce
Joanna Wojciechowicz ma swoje miejsce w najnowszej historii. W jej mieszkaniu przy ul. Ogarnej w Gdańsku jeszcze przed wybuchem Sierpnia zbierali się członkowie Ruchu Młodej Polski, przyjaciele Michała.

- Pewien esbek zapytał, jaka ze mnie matka, skoro narażam dziecko na ryzyko, wciągając je do nielegalnej roboty - opowiada Joanna. - A ja na to - zgodnie z prawdą - że to dziecko mnie wciągnęło. To Joanna przyprowadziła w sierpniu do Stoczni Gdańskiej pierwszego zagranicznego korespondenta, Bernarda Gette z "Le Monde", to ona w pierwszych dniach strajku zaczęła - typowo po babsku - organizować grzałki, by strajkujący mogli wypić gorącą herbatę. To ona była świadkiem układania postulatów. A później, po powstaniu Solidarności, została "kierownikiem działu rozpowszechniania informacji".
- Propagandy - śmieje się Joanna. - Ale to słowo wtedy bardzo źle się kojarzyło.
W październiku 1980 r., kiedy było już wiadomo, że stanie pomnik Poległych Stoczniowców, Joanna Wojciechowicz postanowiła zebrać pamiątki wydarzeń sprzed 10 lat. Rozwieszała - gdzie tylko mogła - ogłoszenia z prośbą o przynoszenie zdjęć, nagrań...

- Wie pani, ile osób się zgłosiło? - zawiesza głos. - Dwie!!! Rybak z Gdyni i pracownik naukowy z Gdańska. Pracownik naukowy jeszcze jako student wyruszył pod komitet. Robił zdjęcia spod płaszcza. Wywołał film, ale bez odbitek. Bał się. Rybak film dał wywołać za granicą. Robił zdjęcia pod wiaduktem, sfotografował martwą, 10-letnią dziewczynkę z białym szalikiem, niesioną na rękach. Nigdy nie dowiedzieliśmy się, kim była. A przecież Bogdan Borusewicz zebrał grupę historyków do zbadania rzeczywistego przebiegu wydarzeń grudniowych.

Do pomocy zgłosili się wolontariusze - plastycy z PWSST w Gdańsku, fotografowie. Pierwszą wystawę "Od Grudnia do Sierpnia" otwarto 16 grudnia o godzinie 10 w Dworze Artusa w Gdańsku.
- Dzwoniłam do gazet, prosząc, by zapowiedzieli wystawę - wspomina Wojciechowicz. - Nawet się nie zająknęli. Proszę więc sobie wyobrazić, co czułam, widząc tego dnia o 6 rano wijącą się po Długim Targu kolejkę, w której stało trzysta osób!

Zobaczył syna po śmierci
Powiększone zdjęcia wisiały na ścianach, Szymon Pawlicki czytał słowo wprowadzające, potem zwiedzający słyszeli odgłos strzałów i pisk hamulców kolejki.
Wystawa przyciągnęła kolejne zdjęcia. Edmund Pepliński przekazał fotografię zrobioną z okna domu przy ul. Świętojańskiej w Gdyni. Drzwi, na drzwiach ciało.

"Na drzwiach ponieśli go Świętojańską..." śpiewano o Janku-Zbyszku Wiśniewskim-Godlewskim.
Ojciec Zbyszka w marcu 1981 r. przyjechał do Gdańska.
- Spotkaliśmy się w trójkę - Pelpliński, Godlewski i ja - wspomina Joanna. - Po raz pierwszy ojciec zobaczył zdjęcie syna po śmierci.
Fotografię Peplińskiego potem pożyczył Andrzej Wajda do "Człowieka z żelaza".
Pojawił się także Kosycarz. Doniósł swoje fotografie. Wystawa wyruszyła w Polskę. W Szczecinie dostarczono - kto, już Joanna nie pamięta - następne zdjęcia. Nie tylko z grudnia, także ze strajków sierpniowych, manifestacji.

Pismo zastępcy naczelnika Wydziału III KM MO w Gdańsku (podpis nieczytelny) z lutego 1982 r.: "Joanna Wojciechowicz z ramienia MKZ jest odpowiedzialna za zbieranie dokumentów, plakatów, fotografii dotyczących wydarzeń grudniowych, ponadto zajmuje się przygotowaniem wystaw obrazujących przebieg wydarzeń grudnia 1970, strajków sierpniowych oraz wydarzeń związanych z NSZZ Solidarność".

- Wiedziałam, że zebrane przeze mnie materiały są gratką dla esbeków - mówi Joanna. - Skopiowałam zdjęcia i negatywy. Po jednym komplecie dałam Edmundowi Peplińskiemu, Jackowi Awakumowskiemu, Staszkowi Michelowi, Marianowi Łazarewiczowi i Sławkowi Fiebigowi.
Tajemnica Niedźwiednika

Po wprowadzeniu stanu wojennego Joanna Wojciechowicz została internowana. Po wyjściu na wolność w lipcu 1982 r. nie odpuściła komunie. Brała udział w strajku głodowym po aresztowaniu Andrzeja Gwiazdy, założyła Gdańską Agencję Informacyjną "Solidarności". Zatrzymywano ją wielokrotnie. Mimo azylu politycznego gwarantowanego przez rząd Stanów Zjednoczonych, nie opuściła Polski. Dopiero po wyborach w 1989 r. zdecydowała się wyjechać z kraju. Dlaczego? - Bo mogłam! - odpowiada przewrotnie. - Wcześniej miałam obowiązki wobec siebie, innych...
Zdjęć już nie odzyskała.

- Trzech depozytariuszy już nie żyje - mówi dziś. - Może ktoś odkrył skrytkę sprzed lat? Na Niedźwiedniku mieszkał Sławek Fiebig, warto jego spytać.
- Jasny gwint! - dziwi się Fiebig. - Nie wiem, skąd to znalezisko na Niedźwiedniku. Zrobiłem dla siebie szóstą kopię, zawierającą tylko część zdjęć grudniowych. Tę akurat udało mi się przechować. Ze śmietnikiem przy Mazowieckiej nie mam nic wspólnego.
Kto więc wyrzucił zdjęcia?

- I do tego pani kiedyś może dojdzie - mówi Joanna Wojciechowicz - Najważniejsze, że się odnalazły i że o tym wiem. Rozpoznałam je, trzymałam znów w rękach. Miałyśmy ogromne szczęście. Pani i ja. Bo ja tak naprawdę nigdy zimą nie przyjeżdżam do Gdańska.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki