Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Historia Mini Moke, mało znanego kuzyna słynnego Mini [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Austin Mini Moke rocznik 1967 przetrwał w świetnej kondycji na Florydzie. W profilu nośnym po lewej stronie  auta mieści się zbiornik paliwa. Po prawej - akumulator i "bagażnik"
Austin Mini Moke rocznik 1967 przetrwał w świetnej kondycji na Florydzie. W profilu nośnym po lewej stronie auta mieści się zbiornik paliwa. Po prawej - akumulator i "bagażnik" Oxford Motor Cars
Człowiek strzela, Pan Bóg kule nosi. To przysłowie sprawdziło się w przypadku sławnego brytyjskiego konstruktora samochodów sir Aleca Issigonisa (1906-1988). Każdy, kto choćby trochę interesuje się dziejami motoryzacji, kojarzy go z Mini produkowanym przez firmy Morris i Austin od roku 1959.

Ten mały samochodzik z poprzecznie ustawionym silnikiem oraz krótkim, lecz szerokim nadwoziem o pudełkowatym kształcie zrobił w latach 60. oszałamiającą karierę na całym świecie i stał się - obok muzyki Beatlesów i mody mini autorstwa Mary Quant - jednym z najbardziej rozpoznawalnych produktów "Made in Great Britain". Issigonis zawdzięczał mu swą renomę i tytuł szlachecki nadany przez Elżbietę II w roku 1969. Historycy motoryzacji pamiętają też jego kolejne dzieła: Morrisa 1100, oraz Austiny 1800 i Maxi, w których zastosowano samopoziomujące zawieszenie kół zwane Hydrolastic. Sam Alec Issigonis za swe największe osiągnięcie konstruktorskie uważał zawsze skonstruowanego podczas wojny i wprowadzonego do produkcji w roku 1948, Morrisa Minor. Tylko jego biografowie pamiętają o jeszcze jednym samochodzie zbudowanym przez Issigonisa w czasach, gdy pracował w biurze konstrukcyjnym Morrisa-Austina (potem BMC), a mianowicie o pociesznej miniaturce jeepa, noszącej nazwę Mini Moke.

* * *
Początki tego projektu były całkiem poważne. Kończąc u schyłku lat 50. prace nad autem, które początkowo miało równolegle dwie oficjalne nazwy: Morris Mini i Austin Seven, Issigonis zaczął projektować lekki pojazd z silnikiem, zawieszeniem i układem kierowniczym z wersji osobowej oraz maksymalnie uproszczonym, odkrytym nadwoziem. Kierownictwo BMC liczyło, że Buckboard (powozik) przypadnie do gustu wojskowym i odbierze firmie Rover, producentowi terenowego Land Rovera część zamówień resortu obrony.

Atutem auta na bazie Mini nie mogła być dzielność na bezdrożach, więc eksponowano jego lekkość. W powstałym wówczas reklamowym filmiku pokazano czwórkę żołnierzy jadących Buckboardem polną drogą. Gdy teren staje się zbyt błotnisty wysiadają z auta, chwytają za zderzaki i… przenoszą pojazd na suchą ziemię. Wojskowi, zarówno brytyjscy, jak amerykańscy, nie dali się jednak przekonać, że oferowany przez BMC pojazd jest wprost stworzony dla jednostek powietrzno-desantowych. Pewne zainteresowanie wykazała tylko Royal Navy, której przedstawiciele rozważali jego wykorzystanie na pokładach lotniskowców…

* * *
- Nie chce kupić wojsko, może kupią farmerzy? - pomyślano zapewne w BMC i w 1963 roku przygotowano cywilną wersję samochodu. W rok później wprowadzono ją na rynek pod nazwą Mini Moke. "Moke" - to w angielskiej gwarze "osiołek", a w australijskiej - "szkapa". Farmerzy nie rzucili się do kupowania Mini Moke, bo służby celno-skarbowe uznały go za samochód osobowy, a nie użytkowy, co oznaczało wyższy podatek. Na szczęście popularny wówczas zespół Traffic wspomniał o Mini Moke w swoim przeboju "Berkshire Poppies", a realizatorzy chętnie oglądanego serialu telewizyjnego "The Prisoner" wykorzystali auto w kilku odcinkach, co sprawiło, że stało się modne. I to mimo że za wszystkie fotele poza fotelem kierowcy trzeba było dopłacać ekstra, podobnie jak np. za spryskiwacz przedniej szyby, ogrzewanie czy wykładzinę podłogi. Cena standardowego Mini Moke z silnikiem o pojemności 850 cm sześć., maleńkimi, 10-calowymi kołami i w jednym tylko, zielonym lakierze wynosiła 405 funtów. Produkcja trwała do roku 1968 i zamknęła się liczbą 14 500 egzemplarzy. Dziewięćdziesiąt procent z nich trafiło za granicę, do krajów o klimacie lepiej dostosowanym do odkrytego auta.

* * *
Już dwa lata wcześniej produkcję Mini Moke rozpoczęła australijska filia Morrisa. Pod błękitnym niebem Australii "osiołek" i "szkapa" znalazły właściwe dla siebie środowisko. Zwłaszcza że nieco przekonstruowano tylne zawieszenie, zastosowano 13-calowe koła oraz większe i mocniejsze silniki. Mini Moke z bogatszym wyposażeniem, wygodniejszymi fotelami i chroniącym od słońca plastikowym dachem okazał się idealnym pojazdem dla turystów i gości ośrodków sportów wodnych nad oceanem. W wersji zwanej "Californian" masowo eksportowano go do wielu krajów, m.in. do USA, gdzie przypadł do gustu pokoleniu flower-power. W roku 1977 australijski Mini Moke wyposażony w silnik 1,275 l z wersji Cooper S wystartował w rajdzie gigancie Londyn - Syndey. Pokonał w ciągu miesiąca trasę liczącą ponad 30 tys. kilometrów i uplasował się na 35 miejscu w klasyfikacji końcowej tej morderczej imprezy.

Produkcję zakończono w roku 1981, ale nie oznaczało to kresu kariery Mini Moke. Już bowiem wcześniej British Leyland, kolejny właściciel marki Mini przygotował oprzyrządowanie do wyrobu auta w swojej portugalskiej fabryce w Vendas Novas. "Portugalskie" auta były niemal identyczne z australijskimi, lecz wyposażano je w podzespoły z oryginalnych Mini produkowanych równolegle w Wielkiej Brytanii. Przez dziesięć lat wyprodukowano 8,5 tysiąca aut, które podobnie jak Mini Moke z Australii kupowały głównie hotele, kempingi i ośrodki sportowe w uczęszczanych przez turystów miejscowościach o ciepłym klimacie. W tych sprzyjających warunkach wiele z nich przetrwało i służy do dziś.

* * *
W roku 1990 kolejny właściciel, Rootes Group sprzedał produkcję i prawa do marki Mini Moke włoskiej firmie motocyklowej Cagiva, która jednak nie zdołała wznowić wytwarzania samochodów. Czy Chińczycy przepuściliby taką okazję? W internecie znalazłem oferty czterech chińskich firm, które oferują samochody - sądząc ze zdjęć - identyczne z Morrisem Mini Moke skonstruowanym niegdyś w Wielkiej Brytanii. Deklarowane przez nie zdolności produkcyjne wahają się od pięćdziesięciu do pięciuset egzemplarzy miesięcznie. Auta mają silniki spalinowe o pojemności jednego litra, ale jeden z producentów proponuje również Moke (człon "Mini" znikł z nazwy zapewne z obawy przed koncernem BMW, który jest obecnie właścicielem tego znaku firmowego) z napędem elektrycznym! Za 7500-8000 dolarów można stać się właścicielem egzotycznego klona najbardziej długowiecznego dzieła sir Aleca Issigonisa. Oczywiście loco Chiny…
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki