Zastrzelił się - z ukochanej dubeltówki - o świcie. W piwnicy swojego domu, w Ketchum, tuż pod sypialnią żony. Był 2 lipca 1961 roku. Nie minęły trzy lata, gdy Teatr Wybrzeże wystawił jego, Ernesta Hemingwaya, sztandarową powieść „Komu bije dzwon”. To była prapremiera. Jak pisano, najwyższe osiągnięcie gdańskiej sceny w tamtym sezonie. Do sukcesu przyczyniło się nie tylko reżyserskie wyczucie Jerzego Golińskiego, ale i trafna adaptacja tekstu, nad którym pracował razem z Różą Ostrowską.
Muzykę do tego przedstawienia napisał Krzysztof Penderecki. Towarzyszyła tragicznemu epizodowi „O tych, co wysadzili most”. W roli Roberta Jordana - Stanisław Michalik. W roli Marii - Maria Głowacka. Szczególnie jednak zachwyciła Bogusława Czosnowska jako Pilar. Jan Ciechowicz pisał: „Rozczochrane włosy, brudny, wyciągnięty sweter, smagła twarz. Jej Pilar aż kipiała od namiętności, z lekka dzika i barbarzyńska, rubaszna, ale i serdeczna. Zanim pojawiła się na scenie, wyprzedzał ją złowrogi krzyk: Co robisz ty leniwy, pijany, sprośny, plugawy synu, plugawej, niezamożnej cygańskiej sprośności!? Co robisz!? Na co Cygan przedstawiał Czosnowską publiczności krótko i lakonicznie: To jest Pilar. Po prostu. Żeby od razu było widać, z kim mamy do czynienia i kto tu rządzi”. Za tę rolę aktorka otrzymała wtedy nagrodę - stypendium w Paryżu. Opowiadała mi potem o spotkaniu w domu jednego z francuskich aktorów.
- Pytali o role, jakie grywam w rodzimym teatrze. To był akurat mój znakomity okres na gdańskiej scenie, więc śmiało przytoczyłam długą listę ról, które mogłyby być ozdobą każdej aktorki na całym świecie. Kiedy usłyszeli, co grywam, zapytali, gdzie zamierzam mieć swoje rezydencje i poradzili, abym jedną z nich kupiła koniecznie na Lazurowym Wybrzeżu, bo tam świetnie się mieszka na starość. Co miałam rzec? Powiedziałam, że jestem tak zakochana w polskich Tatrach, że chyba wszystkie wille kupię w naszych górach. A to były czasy, kiedy do gaży ludzie teatru dorabiali chałturami...
Do dziś, o ile mi wiadomo, na Wybrzeżu wystawiono Hemingwaya jeszcze tylko raz: w stulecie urodzin pisarza, w 1999 roku w Sopocie. To był inspirowany jego prozą „Sukinsyn” Teatru z Polski 6. Po spektaklu odbył się Hemingwayowski bankiet. Inspiracją była noblisty miłość do natury i kobiet.
Do kawiarni, w której odbywał się spektakl, wtaszczono wypożyczoną od rybaków prawdziwą rybacką łódź i w niej ustawiono potrawy. Nie było co prawda homarów, ale ryby owszem, z zupą rybną na czele i jego, pisarza, ulubionym cytrynowym ciastem. No i dużo, bardzo dużo wina! Autorka stołu Ewa Liguz-Borowiec zadbała też o towarzystwo kobiet, które pisarz zdążył pokochać: umieściła wśród półmisków i butelek stare fotografie wszystkich jego czterech żon.
Jak wyprać kurtkę puchową?
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?