Platforma niezliczoną ilość razy potwierdzała, że nikt nie myśli o prywatyzacji Lasów Państwowych, o sprzedaży gruntów leśnych. Co prawda swego czasu WikiLeaks ujawniła depeszę amerykańskiego ambasadora, z której wynikało, że Tusk i Komorowski takie zamiary mają. Ale poza tą depeszą - wiarygodność doniesień WikiLeaks jest co najmniej ograniczona, nigdy nie podjęto żadnych kroków w kierunku rzekomej prywatyzacji. Co prawda nakazanie dochodowej spółce oddania 1,6 mld zł do budżetu miało być zaciskaniem pętli na szyi leśników, w domyśle - żeby potem sprzedać leśnych bankrutów prywaciarzom. Ale nic takiego się nie stało. Lasy wpłaciły wymaganą kwotę i zapowiadają zyski w kolejnych latach. Jest więc spór, którego nie ma. Jedna strona mówi: chcecie sprzedawać. Druga odpowiada: nie, nie chcemy. I tak w kółko, co kilka tygodni...
Jednak samo pytanie "Co dalej z Lasami Państwowymi?" jest jak najbardziej zasadne, choć nie nadaje się do referendum. Powinno być tematem pogłębionej debaty publicznej, najlepiej z dala od polityki. Gdy rozmawiam z leśnikami, często słyszę: "jesteśmy służbą mundurową". W takiej jednostce liczą się takie cnoty jak lojalność i posłuszeństwo. Niezależność, twórcze działanie - owszem, ale tylko w bardzo sztywno wyznaczonych ramach. Zawsze zgodnie z interesem - nie tyle lasu, co Lasów. Podam przykład, z naszego gdańskiego podwórka. Wiosną odbywało się spotkanie na temat planu urządzenia lasu. Przyszło na nie dużo osób, również zwyczajnych mieszkańców protestujących przeciwko nadmiernym - ich zdaniem - wycinkom w Trójmiejskim Parku Krajobrazowym. Spotkanie rozpoczęło się od wystąpienia osoby przedstawionej zebranym jako "niezależny głos nauki".
Jak się okazało, ów niezależny głos należał do pracownika (z tytułem doktora) Instytutu Badawczego Leśnictwa - jednostki powołanej przez ministerstwo do wsparcia eksperckiego dla gospodarki leśnej. Przed zebranymi stanął po prostu leśnik, tyle że z tytułem doktora. I rzeczywiście, to, co mówił, było dokładnie tym, co chcieli usłyszeć zebrani leśnicy, i dokładnie tym, z czym się nie zgadzali protestujący. A wśród nich - również pracownicy naukowi uczelni. Czy leśnicy myśleli, że nikt się nie zorientuje, co to za "niezależny głos nauki"? Czy nie wiedzą, że nauka to nieustanny dyskurs prawdziwie niezależnych ekspertów?
Dlaczego o tym piszę? Dlatego że pytanie, co dalej z Lasami Państwowymi, powinno zostać uszczegółowione: "Jak dalej mają być zarządzane Lasy Państwowe?". Czy - jak dotychczas - według jednej, nieomylnej, idei: "mamy rację, a jak nie mamy, to wam udowodnimy, że mamy?". Czy też może gospodarka leśna powinna być przedmiotem otwartej obywatelskiej debaty, z udziałem naukowców, nie tylko z Instytutu Badawczego Leśnictwa?
Albo inaczej: skoro społeczeństwo dorasta do obywatelskości, czy nie powinni do niej dorosnąć również ci, którzy - w imieniu obywateli przecież - zarządzają większą częścią naszego kraju?
Moim zdaniem, tak właśnie powinno być. I o tym chciałbym rozmawiać, gdyby ktoś mnie zapytał o Lasy Państwowe.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?