Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gmina Puck. Zboczeniec złapany rok temu, ale nadal straszy

Piotr Niemkiewicz, Roman Kościelniak
archiwum DB
Niecały rok temu bulwersującą sprawą zboczeńca, który napadł 15-latkę w gminie Puck, żył cały powiat oraz media. Od prasy, przez telewizję, po internet - ukazał się portret pamięciowy 50-latka. Rozesłała go policja, by w ten sposób szybciej ustalić tożsamość mężczyzny i markę białego pojazdu, którym miał się poruszać niebezpieczny napastnik.

Szybko do akcji włączyli się także internauci - rysunek twarzy 50-latka, opatrzony policyjnym logo, lotem błyskawicy wędrował od jednego użytkownika portali społecznościowych do kolejnego. Opłaciło się - mężczyznę wkrótce złapano, a potem osadzono.
I wydawało się, że sprawa naturalnie się zakończy - przynajmniej dla opinii publicznej. Tymczasem nic bardziej mylnego...

- Po ujęciu 50-latka przekazaliśmy sprawę prokuraturze w Pucku, która prowadzi dalsze czynności - mówi aspirant sztabowy Łukasz Dettlaff, rzecznik prasowy Komendy Powiatowej Policji w Pucku. - I od tamtego czasu nie mieliśmy z terenu powiatu puckiego żadnych zgłoszeń o podobnych czynach.

Ale to, co było oczywiste dla mundurowych, nie było już tak jasne dla internautów, którzy na bieżąco nie śledzili wiadomości. Szybko okazało się, że sprawa odbiła się głośną - i medialną - czkawką.

Już po zatrzymaniu 50-latka w sieci znowu zaczęły krążyć informacje o grasującym w powiecie zboczeńcu. Kolejnym? Tym samym? Niewielu się nad tym zastanawiało...

Okazało się, że internauci - użytkownicy portali społecznościowych - rozsyłali stare informacje o poszukiwaniach niebezpiecznego mężczyzny. Na pierwszy rzut oka były wiarygodne - bo sygnowane przez policję. Niewiele osób zadawało więc sobie trud, by w sieci wyszukać informacje o losach sprawy.

Zamiast tego - nieaktualne przecież - wpisy okraszano komentarzami i przestrogami. Atmosfera strachu rosła.
- I zupełnie niepotrzebnie - mówi rzecznik puckiej policji. - Bo podejrzanego przecież złapaliśmy.

Gdy w internecie, ale i na ulicach wśród mieszkańców plotki o zboczeńcu zaczęły krążyć coraz intensywniej, w sprawę wmieszały się ogólnopolskie media. Dziennikarze ze stacji telewizyjnych i gazet dzwonili do Pucka i ustalali szczegóły "bulwersującej akcji".

Ta bomba, dokładnie w ten sam sposób, wybuchała średnio co kilka miesięcy - gdy komuś z nadmorskiego powiatu udawało się wyszukać w sieci zdjęcie poszukiwanego mężczyzny i puścić je w obieg.

Ostatni telefon od dziennikarzy z telewizji rzecznik puckiej policji odebrał kilka dni temu. Oczywiście chodziło o przestępstwo z 2013 roku. Mundurowi skrupulatnie sprawdzili sygnały, ale nic. Cisza. - Nie ma co rozgrzebywać tej sprawy - akcentuje rzecznik KPP Puck. - Zostawmy to sądowi.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki