Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Gdynia: Przychodnie zdrowia chcą wykupić budynki

Szymon Szadurski
Szymon Szadurski
Najwyższy czas, aby dać dyrektorom niepublicznych zakładów opieki zdrowotnej możliwość wykupu budynków przychodni z rąk miasta - uważa część opozycyjnych radnych Gdyni. Zdaniem opozycji gdyńscy włodarze, blokując prywatyzację placówek zdrowia, hamują ich rozwój. - Niczego nie hamujemy, dbamy tylko o dobro mieszkańców - kontruje Ewa Łowkiel, wiceprezydent Gdyni.

Większość gdyńskich NZOZ, choć są prywatne, nadal dzierżawi budynki od miasta. Pierwsze umowy zawarto już 10 lat temu. Bogdan Krzyżankowski, radny miasta Platformy Obywatelskiej, lekarz, jeden z udziałowców NZOZ Przychodnia Lekarska Witomino, twierdzi jednak, iż trzeba to zmienić.

- Przez 10 lat wiele się zmieniło - mówi Bogdan Krzyżankowski. - Przychodnie, kiedy usamodzielniały się, były zadłużone, ale dzięki dobremu zarządzaniu wyszły na prostą. Usługi zdrowotne dla mieszkańców świadczone są coraz lepiej. Jeśli jednak NZOZ mają rozwijać się i konkurować na rynku z innymi podmiotami medycznymi, niezbędne jest przejęcie budynków przychodni przez spółki pracownicze.

Według radnego Krzyżankowskiego dyrektorzy przychodni, działających na majątku gminy, obawiają się inwestować w unowocześnianie budynków czy doposażanie ich w drogi sprzęt, mają bowiem świadomość, iż gmach nie należy do nich.

- Dlatego lepiej byłoby, gdyby NZOZ kumulowały środki, np. dywidendy i z tych pieniędzy wykupiły gmachy placówek zdrowia - mówi Bogdan Krzyżankowski.

Bogusław Stasiak, wiceprezydent Gdyni, nawet nie chce słyszeć o takim scenariuszu. Uważa on, że brak jakiejkolwiek kontroli nad przychodniami ze strony gminy zagroziłby dobru pacjentów.

- Sytuacja NZOZ nie jest wcale taka dobra, jak przedstawia to radny Krzyżankowski - mówi wiceprezydent Stasiak. - Wręcz przeciwnie, jest niestabilna, jak cały system opieki zdrowotnej w Polsce. NZOZ zgłaszają poważne problemy z kontraktowaniem usług z Narodowym Funduszem Zdrowia.
Według władz Gdyni brak takich kontraktów doprowadzić może nawet do upadłości niektórych NZOZ, a wtedy, jeśli miasto nie będzie właścicielem budynków, w których działają przychodnie, nie uda się tam odtworzyć usług zdrowotnych dla mieszkańców.

- Umowy dzierżawy z NZOZ zawarliśmy do 2016 r., po preferencyjnych stawkach, więc nie jest prawdą, iż nie dajemy tym zakładom możliwości rozwoju - uważa Stasiak.

Ewa Łowkiel dodaje, że miastu zależy, aby w NZOZ prowadzona była podstawowa opieka zdrowotna. A gdyby spółki te w pełni sprywatyzować, mogłyby zacząć świadczyć tylko bardziej dochodowe zabiegi specjalistyczne. - Mamy prawo prowadzić politykę, która uwzględnia nie dobro udziałowców NZOZ, lecz mieszkańców - kwituje sprawę Ewa Łowkiel.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Co to jest zapalenie gardła i migdałków?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki