- Na blogu na stronie internetowej "Korjar" napisano, że kitesurfer zamówił urządzenie jeden dzień przed wyprawą nad Morze Czerwone. Sprzęt nie został przez niego sprawdzony i ustawiony. A to że gdańszczanin wysłał komunikaty CHECK IN/OK świadczy o tym, że nie miał pojęcia jak się używa urządzenia i wciskał co popadło - informuje Radio Gdańsk.
Jan Lisewski powiedział Radiu Gdańsk, że te zarzuty to kompletne nieporozumienie. A on sam już od roku kontaktował się z przedstawicielami firmy. Sprzęt wypożyczył tak późno, bo nie chciał płacić więcej za wypożyczenie.
Zdaniem kitesurfera urządzenie nie było wcześniej testowane w warunkach, w których się znalazł. Przykładem ma być sygnał "Help me", który miał być wysyłany co 10 minut, a w rzeczywistości było to 6 godzin.
źródło: Radio Gdańsk
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?