Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Fantastyczna opowieść E.T.A. Hoffmanna o Dworze Artusa [ROZMOWA]

red
Karolina Misztal (Archiwum DB)
„Autor „Dziadka do orzechów” pisał też o Gdańsku" - z Krzysztofem Jachimowiczem, adiunktem Oddziału Dwór Artusa Muzuem Historycznego Miasta Gdańska, rozmawia Marek Adamkowicz.

Kilka dni temu minęła 240 rocznica urodzin Ernsta Theodora Amadeusa Hoffmanna. Zdaje się, że przeszła niezauważenie.

Niestety, Ernst Theodor Amadeus Hoffmann, wielki artysta epoki romantyzmu, mający wpływ na najróżniejsze dziedziny sztuki, mimo iż pochodził z naszego regionu, najbardziej popularny jest... we Francji. Nasz bohater urodził się w Królewcu 24 stycznia 1776 roku jako syn adwokata. Jego dzieciństwo nie było łatwe, matka była histeryczką, ojciec alkoholikiem, a wychowaniem przyszłego pisarza, kompozytora oraz radcy rządowego zajmował się głównie brat matki - ortodoksyjny pietysta. Ta dwoistość przeżyć być może ukształtowała jego niezwykle ciekawą osobowość. Był jednocześnie wielkim przyjacielem Polaków, jak i pruskim urzędnikiem w Warszawie, Poznaniu i Płocku, a także łamaczem kobiecych serc oraz niepokornym buntownikiem, który za działalność antyrządową (całe życie prowadził swoją cichą wojnę z autorytarnym pruskim państwem) został przeniesiony karnie do Płocka, gdzie poznał swoją żonę polską arystokratkę Marię Teklę Michalinę Roer-Trzcińską (mąż nazywał ją Miszą), która mimo licznych romansów męża wytrzymała z nim wiele lat (romanse ostatecznie kosztowały go życie, gdyż zmarł w wieku 46 lat wskutek zapalenia rdzenia kręgowego wywołanego syfilisem) i kiedy jako przeciwnik tyranii odmówił w 1806 roku przysięgi Napoleonowi tracąc posadę urzędnika (odzyskał ją dopiero po klęsce cesarza Francuzów) wiodła wraz z nim tułacze życie od Warszawy po Lipsk. Ogólnie rzecz biorąc był to człowiek wyjątkowy. Współczesny mu Goethe nazwał go „przedstawicielem chorej romantyki w odróżnieniu od zdrowej klasyki”, z kolei jeden z jego biografów (Stefan Zweig) w 1900 roku napisał: „E.T.A. Hoffmann należy do wiecznej gildii poetów i fantastów mszczących się na dręczącym ich życiu w najpiękniejszy sposób - poprzez nadawanie mu barwniejszych i bardziej bogatych form niż by mogło ono w stanie samo kiedykolwiek przybrać”

Hoffmann znany jest przede wszystkim jako autor „Dziadka do orzechów”, ale stworzył przecież wiele innych wspaniałych opowieści, także o Gdańsku.

Tak, to jego opowiadanie, będące światową klasyką baśni dla dzieci, w aranżacji Aleksandra Dumasa stało się podstawą do sławnego baletu Piotra Czajkowskiego, jednak Hoffmann napisał dziesiątki innych utworów literackich będąc prekursorem tak zwanej fantastyki grozy, które to z kolei inspirowały Dickensa, Puszkina czy nawet samego króla opowieści niesamowitych Edgara Allana Poe. Jednym z tych opowiadań jest „Dwór Artusa” bardzo śmiała wręcz impresjonistyczna historia, gdzie główny bohater, młody kupiec Traugott, zakochuje się w pięknym młodzieńcu z obrazu, szuka go i znajduje, ten zaś okazuje się być prześliczną dziewczyną imieniem Felicitas, z którą łączy go potem wielkie, acz nieszczęśliwe (wszak to romantyzm) uczucie. Z kolei opowiadanie „Mistrz Pchła” było tak antypaństwowe w swojej wymowie, że pruskie władze wszczęły przeciw autorowi postępowanie dyscyplinarne (nota bene w roku śmierci Hoffmanna, czyli 1822), sam zaś tekst doczekał się pierwszego pełnego wydania dopiero w pierwszej dekadzie XX wieku. E.T.A. Hoffmann był jednak także krytykiem muzycznym, dyrygentem, scenografem oraz kompozytorem, napisał miedzy innymi do tekstu Friedricha de la Motte Fouque muzykę tworząc pierwszą romantyczną operę pt. „Udine”. Muzyka Hoffmanna przypomina nieco brzmienia Mozarta, na cześć którego zresztą zmienił trzecie imię z Wilhelma właśnie na Amadeus.

Hoffmann odwiedził Gdańsk w roku 1801, a więc w czasie, który był dla miasta dość pomyślny.

Rok 1801 to był czas, gdy nasze miasto powoli próbowało - dzięki subwencjom pruskiego rządu - wychodzić z głębokiej zapaści gospodarczej spowodowanej odcięciem go od wielowiekowego zaplecza ekonomicznego, jakim były ziemie Polski i Ukrainy, co było skutkiem rozbiorów Rzeczypospolitej w XVIII wieku. Był to jednak nadal czas emigracji oraz pauperyzacji gdańszczan, którzy w swoim rodzinnym mieście nie za bardzo widzieli perspektywy rozwoju, najgorsze jednak miało dopiero nadejść wraz z wojnami napoleońskimi, których skutki finansowe miasto odczuwało aż do końca XIX stulecia. Samo opowiadanie „Dwór Artusa” to nie tylko piękny, subiektywny, wręcz impresjonistyczny obraz miasta, ale też świadectwo jego wyjątkowości. Zwróćmy uwagę, że od wizyty Hoffmanna w Gdańsku do napisania utworu minęło 15 lat, mimo to wspomnienia były tak żywe, że nam, czytającym dziś tę historię dane jest nieomal oglądać miasto ukazane bardzo realistycznie.

Obraz Dworu Artusa, jaki uwiecznił Hoffmann, odbiega od tego, który znamy dzisiaj.

Dwór Artusa był przez niemal 200 lat (1742- 1932) giełdą zbożową, pełnił ponadto rolę pasażu łączącego Długi Targ z ulicą Chlebnicką. Była to giełda bardzo ważna dla gospodarki regionu. Pomysł na nią zrodził się już w XVII wieku, ale na jego realizację kupcy musieli czekać jeszcze dość długo. Gdańsk przez wieki żył z handlu zbożem, stąd też wraz z narodzinami zachodniej wersji kapitalizmu w miejsce gildii i korporacji ery hanzeatyckiej pojawiła się także konieczność utworzenia giełdy. Taki sam proces miał też miejsce w ojczystym mieście Hoffmanna - Królewcu. Co ciekawe, tamtejszego budynku Giełdy strzegą niemal identyczne lwy z tarczami z herbem miasta jak przed gdańskim Dworem Artusa. Ten niewielki fragment opowiadania najlepiej oddaje tamten obraz Dworu: „W godzinach południowych intensywnie i tłocznie falował w niej handel wypełniając salę ludźmi najróżniejszych nacji i chaotyczny gwar głuszył uszy. Gdy jednak przeminęły godziny giełdowe , gdy panowie kupcy siedzieli przy stołach i tylko nieliczni śpiesznie szli zajęci swoimi sprawami przez salę, która służy za przejście pomiędzy dwiema ulicami , wtedy to, łaskawy Czytelniku będąc w Gdańsku najlepiej byś uczynił odwiedzając Dwór Artusa.”

Dzisiaj giełda to już tylko wspomnienie…

Wraz powstaniem po I wojnie światowej Wolnego Miasta, analogicznie, jak w XVIII wieku, Gdańsk został odcięty od swojego zaplecza gospodarczego. Ponieważ podstawą przedwojennego handlu było zboże, a po 1918 roku stał się nim głównie węgiel i drewno, naturalną koniecznością stała się zmiana profilu z portu handlowego na port tranzytowy. Do tego doszły globalne uwarunkowania ekonomiczne będące skutkami Wielkiej Wojny. Z Dworu Artusa giełdę wyprowadzono ostatecznie w 1932 roku (wcześniej poddano obiekt gruntownej konserwacji), czyniąc z niego muzeum, zaś samą instytucję ulokowano w przeciwległej pierzei Długiego Targu, w miejscu gdzie dziś jest kompleks hotelu Radison.

Na pocieszenie został tekst Hoffmanna

„Dwór Artusa” to niezwykłe opowiadanie. Ze względu na swoją treść, jak i zastosowane zabiegi literackie na pewno wyprzedza swoją epokę o dekady, a nazwisko autora czyni je jeszcze bardziej wartym polecenia. Co prawda jest kilka wydań tego utworu (najczęściej wraz z innymi opowiadaniami w zbiorze „Bracia serafiońscy”), także w języku polskim, ale nadal jest on znany jedynie niewielkiej liczbie pasjonatów. Może jest to jakaś propozycja dla filmowców, bo tak ciekawa historia aż prosi się o przeniesienie na ekran, tym bardziej że w polskiej kinematografii mamy już jedną ekranizację utworu królewieckiego romantyka.

Rozmawiał Marek Adamkowicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki