W takich chwilach powinienem być szczęśliwy, że Polska świetnie się rozwija. Niestety, zamiast wpaść w euforię, zaczynam zastanawiać się, czy żyję w tym samym kraju, o którym z taką swadą opowiada minister finansów. To, co obserwuję na co dzień, kompletnie rozmija się z wizją rządowego optymisty. Prawie wszyscy moi przyjaciele, a mam ich wielu, ujawniają smutną prawdę o coraz gorszej koniunkturze. Branża artystyczna przyznaje się do spadku dochodów rzędu 30 procent. Niedawno przedstawicielka potężnego koncernu spożywczego smutnie wyznała mi, że w związku z dramatycznym spadkiem sprzedaży musiała zwolnić kilku pracowników.
Przeczytaj inne komentarze Jarka Janiszewskiego
Aby nie skupiać się tylko na swoim podwórku, nawiążę do zeszłorocznej informacji, która ukazała się w wiodącym ogólnokrajowym tygodniku. Otóż tenże tygodnik, analizując zmiany na rynku artykułów spożywczych, informował o bardzo poważnym spadku obrotów w centrach handlowych. W tym samym okresie duży wzrost sprzedaży zanotowały najtańsze dyskonty. Nie trzeba być ekonomistą, aby znaleźć banalne wytłumaczenie. Po prostu ubożejemy. Do tego dochodzi niepewność na rynku pracy. Zastanawia mnie, co w kontekście zapowiadanych zmian wieku emerytalnego będzie robić polskie społeczeństwo za kilka lat. Już teraz są ogromne problemy ze znalezieniem pracy. Firmy, odwołując się do kryzysu, dramatycznie szukają wszelkich oszczędności. Kto wie, czy aby zająć czymś ludność po 60, politycy nie wprowadzą w przyszłej dekadzie dopłat dla zbieraczy runa leśnego i osobników poszukujących Bursztynowej Komnaty.
Minister Rostowski zarzuciłby mi czarnowidztwo. Dla poparcia swojego dobrego, ekonomicznego samopoczucia mógłby wskazać Wrzeszcz jako siedlisko milionerów. Tak pewnie odebrałby tę dzielnicę zagraniczny turysta. Wszystko za sprawą wielu banków, które postanowiły właśnie tu ulokować swoje przedstawicielstwa. W ich sąsiedztwie widać głównie salony telefonii komórkowej i apteki.
Kiedyś Wrzeszcz kojarzony był głównie z niezwykle wesołymi lokalami gastronomicznymi. Chadzało się do Cristalu, Pod Kominek albo do Newskiej. Naród tańczył, upijał się i szukał przygody u "łatwych" pań. Dziś, jakby powiedział domokrążny poeta, pozostał jedynie smutek, żal i nostalgia.
Działał jeszcze we Wrzeszczu browar, który produkował piwo Gdańskie. Świeżutkie było doskonałe. Najczęściej pijało się je w tzw. kuflotekach, które przypominały tandetne bary rodem z Dzikiego Zachodu. Niestety, za chwilę w miejscu, które w dziewiętnastym wieku produkowało rocznie 60 000 hl piwa, pojawi się kolejne osiedle mieszkaniowe. A przecież nasi sąsiedzi, Niemcy, od lat z powodzeniem promują i wspierają małe lokalne browary. Najwyraźniej u nas nikomu z decydentów na tym nie zależy.
Minister Rostowski jest zapewne dumny z Wrzeszcza, bo wnosi do budżetu konkretną kasę. Wskaźniki ekonomiczne pójdą w górę. Tylko przykre, że człowiek, ciężko wypracowujący te wskaźniki, zepchnięty zostaje do roli bezmyślnego wyrobnika, który po pracy nie ma gdzie potańczyć i wypić lokalnego piwka.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?