MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Dr Marcin Gerwin: Mało kto chce być radnym dzielnicy [ROZMOWA]

rozmawiał Tomasz Rozwadowski
dr Marcin Gerwin
dr Marcin Gerwin Tomasz Bołt
Z dr. Marcinem Gerwinem, politologiem i aktywistą miejskim, rozmawia Tomasz Rozwadowski.

W Gdańsku mniej osób zgłosiło zamiar kandydowania do wyborów rad dzielnic niż w poprzednich wyborach.
Rzeczywiście. Czytałem, że w pięciu radach nie udało się zarejestrować pełnej listy kandydatów.

Według jednej teorii, wybory są niedostatecznie przez władze Gdańska wypromowane i wyborcy po prostu o nich nie wiedzą. Według drugiej, nikłe kompetencje rad nie przyciągają osób, które chciałyby działać lokalnie. Do której Pan się przychyla?

Ta druga kwestia wydaje mi się istotniejsza. Świadomość mieszkańców odnośnie istnienia rad dzielnic na pewno nie jest mniejsza niż cztery lata temu. Powiedziałbym nawet, że jest większa. O niektórych radach dzielnic było w Gdańsku dość głośno, informacje o ich działalności pojawiają się dość regularnie. Trudno więc w tym przypadku uznać, że o radach dzielnic się nie mówi.

Czyli chodzi o kompetencje?
W mojej ocenie - tak. Kompetencje rad dzielnic w Gdańsku są nadzwyczaj skromne. W ubiegłym roku odebrano im nawet możliwość opiniowania miejscowych planów zagospodarowania przestrzennego, choć jest to jedna z najbardziej podstawowych kwestii, jakimi powinny się zajmować.

Co jeszcze może powstrzymywać potencjalnych działaczy przed kandydowaniem?
Dotychczasowi radni mogli nieraz mieć wrażenie zderzania się ze ścianą. Przygotowywali opinie, pytali, wychodzili z inicjatywami, a prezydent Gdańska lub radni miejscy i tak robili to, co chcieli. Jeżeli kompetencje rad mają dotyczyć wyłącznie kwestii typu ustawianie ławek czy zorganizowanie festynu, to jest to zdecydowanie za mało.

Czy rady można jakoś ożywić?

Osobiście jestem zwolennikiem przyznania radom dzielnic w dużych miastach co najmniej takich kompetencji, jak mają rady dzielnic w Warszawie. Choć lepiej byłoby pójść jeszcze dalej i tworzyć miasta związkowe, w których dzielnice mają prawa zbliżone do gmin. Na dziś można zrobić kilka prostych rzeczy, jak zwiększyć budżety rad, by pod ich opieką były na przykład remonty chodników czy utrzymanie terenów zielonych. Można też w większym stopniu włączyć je w organizowanie wydarzeń kulturalnych w dzielnicy.

Może takie bezwładne rady są w ogóle zbędne?
W dużym mieście dobrze jest, jeśli ktoś zajmuje się poszczególnymi fragmentami miasta. Dlatego powołanie menedżera Śródmieścia jest, moim zdaniem, dobrym pomysłem. Plusem takiego rozwiązania jest to, że menedżer jest zatrudniany przez prezydenta miasta, więc współpraca pomiędzy nimi powinna się jakoś układać, a do tego jest to osoba działająca na cały etat. Z radami dzielnic jest inaczej, gdyż są to osoby, których prezydent nie wybierał i radni dzielnicowi mogą mieć zupełnie inną wizję rozwoju miasta niż prezydent. Współpraca może być więc od samego początku trudna lub wręcz niemożliwa. Na razie sytuacja jest patowa, a rady pełnią trochę rolę kwiatka do kożucha.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki