Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Dorosłe trzynastolatki i popkulturowy walec [KOMENTARZ]

Tomasz Słomczyński, publicysta
"Dzieciaki się teraz zmieniły. To inny świat" - słyszę od tych, którzy zmagają się w domu z burzą hormonów dorastających nastolatków.

Za każdym razem, kiedy uczestniczę w pierwszoczerwcowym festynie dla dzieci, odnoszę wrażenie, że dzieciństwo kończy się gdzieś w okolicach 12 roku życia. Zadaję sobie pytanie: gdzie się podziały 13-latki?

Siedmiolatka chce być zakochaną wampirką
"Dzieciaki się teraz zmieniły. To inny świat" - słyszę od tych, którzy zmagają się w domu z burzą hormonów dorastającego potomka, lat 16.

Inny świat? Owszem. Weźmy takie coś, co nazywa się Monster High. To jest i lalka, i film, i książka, koszulka, piórnik, długopis i Bóg wie co jeszcze. Zaznaczę tylko, że daleki jestem od dziwnokościelnych lamentów nad rzekomym satanizmem producentów (Monster High to upiorzyca, wampirka lub wilkołaczka).

Moja córka, wówczas niespełna siedmioletnia, weszła do Empiku z pozwoleniem na samodzielny wybór książki. Jechaliśmy w góry, była zima, więc lektura miała być na długie wieczory spędzane w schronisku. Rzecz jasna, padło na kieszonkowe wydanie powieści z upiornymi dziewczętami w roli głównej. I już w pociągu okazało się, że głównym życiowym zajęciem bohaterek, z którymi utożsamiają się siedmiolatki, jest zdobywanie atrakcyjnego chłopaka. Bo też bohaterki te chodzą do liceum.

Kupiłem więc nieodpowiednią lekturę dla siedmioletniej dziewczynki. W porządku, zgodzę się z tym. Ale - jeśli ktoś tak uważa, niech pokaże mi nastolatkę, która będzie to czytała. W przerwie między lekturami - "Ferdydurke" a "Medalionami"? Monster High w wieku lat 16 (czyli wtedy, kiedy chłopaka trzeba mieć) to beka, siara i obciach.
Prawda jest taka, że Monster High jest produktem dla siedmio- i ośmiolatek, świadomie zaprojektowanym na mentalny i emocjonalny wyrost. Tylko dlaczego?

Chodzi o to, żeby wcześnie zacząć przygotowania dziecka do roli konsumenta. Wszak moja siedmiolatka niebawem dostanie kieszonkowe. Sama zadecyduje, co sobie kupić. I, co zrozumiałe i zupełnie naturalne, będzie aspirowała do roli starszej niż jej metryka wskaże.

Dylemat dorosłego dziecka
Tolek Banan? Pan Samochodzik? Czarne Stopy? Trzynastolatki zabiją śmiechem każdego, kto miałby determinacji na tyle, żeby proponować im lektury tak żenująco zatytułowane.
A wakacyjne przygody (niemiłosne) bez marketingowo-popkulturowej stymulacji?
Mam wrażenie, że wielu nastolatków nie wie, o czym przed chwilą napisałem.
- Wczesna młodość zanika? Z dzieciństwa wkraczamy prosto w dorosłość? - zapytałem socjolog prof. Krystynę Szafraniec, trudniącą się problematyką młodzieży.

- Tak. A jednocześnie, jak się już jest czternastoletnim osiemnastolatkiem, to zostaje się nim do dwudziestego piątego roku życia. Następuje przeniesienie czegoś, co nazywamy dylematem adolescencyjnym. Objawia się on pytaniem: "kim będę?", "co będę robił?". Te pytania są dziś typowe dla dwudziestopięciolatków, a jeszcze dekadę temu zadawały je sobie osiemnastolatki. I jeszcze jedno - tak zwana hybrydyzacja kategorii wiekowych. Chodzi o to, że granice przejścia z pewnych faz życia do następnych są bardzo płynne i się przesuwają.
Profesor socjologii, podobnie jak ja, dostrzega lukę w ofercie kierowanej do młodych ludzi, którzy się już nie będą fascynować mydlanymi bańkami, a jeszcze nie są gotowi na emocjonalne związki z płcią przeciwną.

Wujkowie w nocy, po polu z latarką
Ale ile prawdy jest w tym, że taki jest świat, a nam pozostaje tylko się temu przyglądać?
Ostatnio zorganizowałem dla dzieciaków, również trzynastolatków, nocną grę, znaną mi z harcerstwa - świetlika. Polega to na tym, że w nocy zapala się na polu światełko i trzeba je namierzyć, dogonić i złapać. Za światełkiem, rzecz jasna, kryje się dorosły z latarką, którego zadaniem jest uciekać i kryć się, gdzie to tylko możliwe. Po zabawie zobaczyłem w twarzach nastoletnich już dzieciaków coś, co doskonale pamiętam z twarzy własnej (trzydzieści lat temu) i z twarzy moich harcerskich wychowanków (dwadzieścia lat temu). Emocje. Tu nic się nie zmieniło. I jeszcze coś - zdziwienie: że dorosłym chciało się w nocy latać po polu. A następnego dnia usłyszałem pytanie: "wujek, kiedy znowu pójdziemy na świetlika?".

Dzieciaki się nie zmieniły. Tylko że nam, dorosłym, nie chce się tego dostrzegać. Jesteśmy coraz bardziej leniwi i nie chce nam się boksować z wszechobecnym popkulturowym walcem.

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki