Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Domy dla rodzin na strzeżonych osiedlach i dopłata za rezygnację z pracy - to wciąż książka czy już rzeczywistość? Powieść "Wściekłe"

Pola Lewicka
Pola Lewicka
Minister z dumą ogłasza, że kolejny program socjalny odnosi sukces - coraz więcej Polaków jest szczęśliwszych, żyje dostatniej, daje przykład całej Europie. Za rezygnację z pracy kobiety dostają dodatkowe pieniądze, dzięki czemu mogą zostać w domu i poświęcać się wychowywaniu dzieci. Rodziny są wspierane w każdy możliwy sposób - pojawia się jednak w zgrzyt w tej idyllicznej wizji: co z tymi, którzy z jakichś powodów nie chcą być częścią tego obrazka? Bo nie mogą, nie chcą czy nie uda im się mieć dzieci? Książka Ewy Podsiadły-Natorskiej to mroczna wizja Polski, w której kobietom się mówi, co da im szczęście. Bo same nie mają prawa o tym zdecydować.

Tamara to młoda, ale nowoczesna kobieta. Ma zielone włosy, sama się utrzymuje, mieszka w kawalerce. Jednak nie może do końca być sobą - do pracy zamiast ulubionej czerni nosi uniform, a kolorowe włosy zakrywa peruką. Dokoła niej jest pełno ludzi z uśmiechami przyklejonymi do twarzy. Tamara udaje kogoś, kim nie jest. Jak zauważa - żeby kogoś zniszczyć wystarczy zrobić z niego kogoś, kim nie jest. Ona nie ma narzeczonego, chociaż tak sądzą jej koleżanki z pracy.

Nawet jeśli kobieta żyje w nowoczesnym kraju, w którym technologia jest na wysokim poziomie, to panują tu iście Orwellowskie zasady - obowiązuje godzina policyjna, a kobieta, która nie ma męża, nie może sama zameldować się w hotelu czy wyjechać za granicę. Jest gorsza. Nie zrobiła nic złego. Po prostu jest gorsza, bo nie ma palcu obrączki.

Z mediów jednak dobiegają propagandowe obwieszczenia: jak to kraj się rozwija, jak to rodzinom jest lżej, powstają nowe, piękne, strzeżone osiedla. Osiedla dla tych, którym się należy. Dla tych, którzy dbają o piękną tradycję, w której kobieta wychowuje dzieci, a mężczyzna idzie do pracy.

W jakim kraju żyje Tamara? W Polsce.

Tej Polsce, w której propaganda kwitnie. Do kobiety dociera ona z sieci, ulotek, telewizji. Ministerstwo szczyci się kolejnymi programami dla rodzin. Beneficjentką takiego programu jest jej siostra, Aneta, która się nie buntuje. Ma dwoje dzieci, a dzięki świadczeniom mogła zrezygnować z pracy. Cały dzień może więc prać, gotować, być kurą domową. Kobiety bezdzietne są napiętnowane - ich życie jest jałowe. Nie są patriotkami. Nie dbają o kraj. Są egoistkami.

Tamarę boli ten sposób myślenia. Ona chce czegoś więcej. W którymś momencie decyduje się na działanie: chce otworzyć oczy innym kobietom - pokazać, że nie tylko te, które rezygnują z siebie dla rodziny są czegoś warte. Co z odnoszeniem sukcesów, pasjami, miłością? Jednak nie ma wsparcia w swoich wątpliwościach. Siostra wciąż prosi ją, żeby się opanowała. W końcu po co ten bunt, skoro kariera przeminie, a rodzina to największa wartość? Przyjdzie jednak dzień w którym okaże się, że złota klatka dla Anety również jest za ciasna.

Tamara jednak ma dość - coraz więcej jej koleżanek z pracy z pracowania rezygnuje. W końcu za zwolnienie etatu gotówkę i tak dostaną - ich obowiązki przejmą mężczyźni, a one w tym czasie będą mogły zająć się dziećmi.

To na szczęście nie jest jeszcze prawdziwa Polska. To Polska z książki "Wściekłe" Ewy Podsiadły-Natorskiej.

Jednak nie da się nie zauważyć, że fikcja miesza się z prawdą. Podobnie jak we "Wściekłych" mamy ministerstwo, które prowadzi propagandę sukcesu i wciąż wymyśla nowe programy socjalne. Zamiast dopłacać do żłobków i przedszkoli, kusi pieniędzmi kobiety do tego, by zostały w domu z dziećmi. Mydli im oczy obietnicami zamiast zwiększać świadomość, że praca to coś więcej niż tylko pieniądze: to także sposób na realizowanie pasji, kontakty z ludźmi, możliwość rozwoju.

W książce kobiety takie jak Tamara zamyka się w specjalnych ośrodkach, które mają przygotować ją do życia w społeczeństwie: jeśli chce zasłużyć na piękny dom na idealnym osiedlu, niech będzie przykładną obywatelką, czyli taką z mężem i gromadką dzieci. Nie musi przecież pracować - za odstąpienie miejsca pracy dostanie pieniądze, bo przecież to co robi ona, z powodzeniem może robić mężczyzna.

Rząd rozdaje pieniądze. Kto się zbuntuje?

Czemu stawiać opór? Czemu się buntować? Przecież to wszystko jest podane na tacy. Czy do niej nie dociera to, co widzi dokoła - że jest pięknie? Już Bolesław Prus pisał, że "kobieta powinna być panią domu, oto jest emancypacja".

Im więcej osób zwraca uwagę na to, że nie da się zatrzymać wszystkich kobiet w domu i uczynić z nich posłusznych gęsi, tym więcej rząd (a przynajmniej ten we "Wściekłych") robi, by zatrzymać buntowników. Tych posłusznych i zachwyconych działaniami wynagradza kolejnymi pieniążkami z socjalu, mieszkaniami i ulgami, a nieposłusznych karze większymi podatkami, ograniczeniami i wykluczeniem.

Z Tamary zrobiono feministkę, która chce niszczyć boskie Programy Udoskonalania Rodziny.

W końcu czy przykładna kobieta może mieć krótkie, zielone włosy? Czy nie powinna być ubrana skromnie i kobieco? Przemoc to nie tylko bicie. To także próba piętnowania samodzielnego myślenia i wyborów.

Wygra Tamara czy Programy Udoskonalania Rodziny?

Program nr 7 wydaje się kuszący - 400 zł dla każdej kobiety, która zdecyduje się opiekować maluchem w domu, żeby zwolnić jego miejsce w przedszkolu czy żłobku.

Jeśli jesteście ciekawi kto wygra, sięgnijcie po książkę. Albo miejcie oczy szeroko otwarte.

POLECAMY NA STRONIE KOBIET:

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki