Dobra zmiana prezesa w Polskie Agencji Kosmicznej

Doprawdy trudno zrozumieć niewdzięczność pomorskich posłów Koalicji Obywatelskiej. Najpierw dosłownie stawali na głowach, żeby zatrzymać w Gdańsku centralę Polskiej Agencji Kosmicznej, która miała odlecieć do stolicy. W końcu minister Jadwiga Emilewicz wspaniałomyślnie zadecydowała, że ta prestiżowa placówka, wyraz tryumfu polskiej myśli naukowo-technicznej, pozostanie na tym, jakżeż nieprzyjaznym rządowi terenie. Tymczasem opozycja, zamiast godnie podziękować szefowej resortu i pomyśleć nad jakąś formą uhonorowania dobroczyńcy, zamierza donieść na nią do prokuratury.

Zupełnie bez sensu. Przecież ministerstwo wyraźnie tłumaczy, że wyśrubowane kryteria dla szefa tej naukowej placówki uniemożliwiały demokratyczny proces jego wyboru. Nie może być przecież tak, że stanowisko ma być dostępne tylko dla jakiś tam doktorków, wypromowanych nie wiadomo przez kogo, w okresie słusznie minionym. Trzeba szeroko otworzyć drogę awansu dla młodych kadr. A, że ostatecznie uchwalone na nowo przez sejmową większość kryteria konkursu spełnił tylko jeden kandydat, w dodatku bliski współpracownik minister Emilewicz? Nie bądźmy drobiazgowi. Minister najlepiej wie kto się nadaje.

Na szczęście niedługo wybory i jeśli Prawo i Sprawiedliwość utrzyma większość w Sejmie i dotrzyma słowa (a podobno zawsze dotrzymuje), tego typu skandaliczne sytuacje nie będą już miały prawa się powtórzyć. Licencjonowani dziennikarze, których rzetelność nadzorowana będzie przez wyłoniony - oczywiście demokratycznie - samorząd korporacyjny, nie będą sobie zawracali głowy takimi pseudoinformacjami. Prokuratura, pod światłym przywództwem ministra sprawiedliwości i tak nie dopatrzy się znamion czynu zabronionego. A gdyby tak jeszcze PiS udało się zdobyć większość konstytucyjną, wtedy jeden z drugim poseł opozycji zanim otworzy buzię, dobrze się zastanowi czy warto ryzykować utratę immunitetu.