Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Do teatru nie wchodzi się bezkarnie. Rozmowa z Hanną Wójcikowską-Szymczak nie tylko o scenografii

Grażyna Antoniewicz
Grażyna Antoniewicz
Solistka Opery Bałtyckiej Mayu Takata jako Swanilda i kierownik baletu Wojciech Warszawski, kreujący w spektaklu partię Coppeliusa, podczas próby odbywającej się w sali baletowej
Solistka Opery Bałtyckiej Mayu Takata jako Swanilda i kierownik baletu Wojciech Warszawski, kreujący w spektaklu partię Coppeliusa, podczas próby odbywającej się w sali baletowej Krzysztof Mystkowski
100 kostiumów i 400 metrów tkanin wykorzystano do baletu komicznego „Coppélia” Léo Delibesa. Premiera przedstawienia w Operze Bałtyckiej już 6 kwietnia. Do współpracy zaproszony został duński choreograf Johan Kobborg, orkiestrę poprowadzi Luis Gorelik, a scenografię i kostiumy przygotowuje Hanna Wójcikowska-Szymczak, z którą rozmawialiśmy o jej pracy...

Akcja „Coppélii” rozgrywa się w małym miasteczku, które w przygotowywanej przez Operę Bałtycką inscenizacji przywołuje na myśl obrazy Chagalla.

Obrazy Chagalla, dla choreografa „Coppelii” i dla mnie, stały się płaszczyzną artystycznego porozumienia. By stworzyć spójny obraz, musieliśmy określić emocje, o których chcemy opowiedzieć. Kluczem okazał się tu właśnie Chagall, w którego twórczości odnaleźć można tęsknotę i melancholię, ale taką nie do końca racjonalnie uzasadnioną. Malarz ten pomógł nam zobrazować spotkanie i próbę zrozumienia człowieka Wschodu przez człowieka Zachodu. A taką właśnie sytuację mamy w przypadku „Coppelii” - zarówno kompozytor, jak i librecista, wywodzący się z kultury zachodniej, w swoim dziele opowiadali o ludziach zamieszkujących wschodnią część Europy. Akcję umieścili w dalekiej, patrząc z ich perspektywy, Galicji. Oczywiście, mówimy tu o osadzeniu historycznym, bo trudno dokładnie określić miejsce opowieści - to może być miasteczko na Słowacji, Morawach, Węgrzech, w Transylwanii czy nawet pod Tarnopolem, po prostu gdzieś w Cesarstwie Austro-Węgierskim. Zgodność historyczna nie jest ważna, istotniejsza jest sama opowieść o człowieku Wschodu, opowieść dla kompozytora i librecisty w pewnym stopniu egzotyczna.

Ta inspiracja Chagallowska nie jest zatem taka oczywista…

Zdecydowanie. To nie są cytaty, mówimy tu o dwóch zupełnie innych światach. Ten wykreowany przez libretto i muzykę został skrojony według gustu francuskiego mieszczaństwa. To balet komiczny opowiadający o egzotycznym i przede wszystkim dalekim dla mieszkańców ówczesnego Paryża świecie.

Ważniejsza jednak jest sama historia. Mnie zauroczył pomysł choreografa, by przełożyć ciężar gatunkowy i przyjrzeć się bliżej postaci Coppeliusa. Tradycyjnie był on pokazywany jako staruszek-dziwak, któremu udało się skonstruować lalkę-automat, w dodatku tak precyzyjnie, że oszukał całe miasteczko. Ten groteskowy staruszek ostatecznie sam zostaje nabrany przez młodą dziewczynę, która walczy o swoją miłość. Choreograf wspaniale ominął tę pułapkę pewnej banalności i zdecydował się przesunąć akcent z młodej pary i ich uczuciowych perypetii na Coppeliusa i wątek miłości rodzicielskiej i bolesnej straty. Mamy szalenie wzruszającą i tragiczną zarazem scenę, w której Coppelius jest przekonany o tym, że rzeczywiście udało mu się ożywić zmarłą córkę Coppelię. Tymczasem został jedynie oszukany przez Swanildę, przebraną w kostium lalki. Towarzyszy temu muzyka, która ze względu na swój charakter nie skłania do snucia jakichś głębokich refleksji o istocie człowieczeństwa. Są w niej jednak, szczególnie w akcie drugim, piękne liryczne motywy, bardzo emocjonalne, co pozwoliło nam pójść w kierunku opowieści o tęsknocie, utracie i różnych wymiarach miłości.

Jak wiadomo, kostium baletowy, niezależnie od tego, czy to jest balet klasyczny czy współczesny, ma pewną specyfikę.
Funkcjonalność kostiumu baletowego jest nadrzędnym problemem. To nawet nie jest kwestia wygody, ale czasami też bezpieczeństwa. Jeśli w balecie klasycznym solistka tańczy z partnerem adagio, to wiadomo, że nie może być zdobień na wysokości pasa. Kostium nie może też „ślizgać się” wokół ciała, bo tancerz i tancerka muszą mieć komfort i pewność, że nie przesunie się on podczas wykonywania baletowych figur.

Jakie kostiumy zobaczymy?

Uznałam, że nie ma absolutnie żadnego sensu odtwarzanie jakiegoś folkloru. To nie jest historyczna rekonstrukcja ani materiał etnograficzny. To, co pokazujemy na scenie, to taki trochę wymyślony folklor. Bardzo mi zależało, by go uniknąć w takiej czystej postaci, ale jednocześnie zrealizować ludową potrzebę pewnej ozdobności i koloru, które były przecież znamionami pozycji społecznej. Dzisiaj ktoś szczupły i ubrany w stonowane kolory będzie uchodził za lepiej usytuowanego niż ktoś tęższy i „pstrokaty”, ale pamiętajmy, że odczytywanie funkcji społecznych przez pryzmat wyglądu zewnętrznego zmieniło się w ostatnich kilkudziesięciu latach. W „Coppelii” opowiadamy o świecie, w którym człowiek kolorowo ubrany był bogaty, ponieważ stać go było na ubranie z drogich, dobrze ufarbowanych tkanin. I to w naszym spektaklu jest obecne, zrezygnowałam natomiast z tych wszystkich pasmanterii, jak kokardki czy inne drobne zdobienia.

Od dłuższego czasu projektuje pani i drukuje tkaniny.

Na potrzeby tego spektaklu, razem z moją asystentką - Karoliną Kociołkowską, dyplomantką Akademii Sztuk Pięknych w Gdańsku, zaprojektowałyśmy 600 wzorów tkanin i wydrukowałyśmy ponad 400 metrów materiału. Wydaje się to bardzo dużo, ale podyktowane jest to potrzebami - na jedną warstwę ludowej wersji tradycyjnej romantycznej paczki (krótka, sztywno stercząca spódniczka, dwu- lub trzywarstwowa) zużywamy pięć metrów tkaniny.

Ile kostiumów zobaczymy na scenie?

Szyjemy około 100 kostiumów. Trudno mi powiedzieć w tej chwili, ile ich ostatecznie będzie. Ta liczba jest zmienna, bo próby wciąż trwają.

Spektakl realizuje duński choreograf...

Fantastyczne jest to, że publiczność Gdańska będzie mogła zobaczyć balet klasyczny, zrealizowany w innej tradycji niż ta, do której jesteśmy przyzwyczajeni. Taniec klasyczny kojarzy nam się z rosyjskim baletem, który można określić jako wyczynowy, gdzie właściwie cała narracja oparta jest tylko i wyłącznie na napięciu emocjonalnym i estetycznym, wynikającym z choreografii. Johan Kobborg, choreograf „Coppelii”, jest człowiekiem z zupełnie innego kręgu kulturowego, pracuje w duńskiej tradycji Bournonvillowskiej, która wymaga od tancerzy niezwykłej muzykalności, ale też umiejętności aktorskich - jest tam też trochę pantomimy.

Pochodzi pani z teatralnej rodziny, czy wpłynęło to na wybór zawodu?

Na pewno, choć był czas, kiedy broniłam się przed tym. Jestem czwartym pokoleniem związanym z teatrem (baletem lub teatrem dramatycznym). Mój dziadek był tancerzem, rodzice aktorami. Jak żyje się w takim domu, to się tym mimowolnie nasiąka. Wielokrotnie jako dziecko występowałam w spektaklach. To powszechna praktyka w teatrach, że gdy potrzebne jest do spektaklu dziecko, to najlepiej sprawdza się to „teatralne” - wie, jak się zachować, gdzie nie wolno chodzić, poza tym zazwyczaj któryś z rodziców też bierze udział w przedstawieniu, więc nie ma konieczności zapewniania dodatkowej opieki. Zagrałam między innymi Isię w „Weselu” w reżyserii Józefa Grudy, ale granie wydawało mi się trochę niepoważne. Uwielbiałam natomiast chodzić do stolarni czy pracowni krawieckiej - to była praca - taka prawdziwa, namacalna. W gruncie rzeczy to jest bardzo obciążająca i wymagająca praca. Ludziom wydaje się, że coś się wyjmie z magazynu, coś uszyje, nie mają świadomości tego, że jak jest deadline to koniec. Nie można go przekroczyć, obiecać że „dwa dni później wam to zrobię”. Teatr to miejsce specyficzne. Do teatru nie wchodzi się bezkarnie, jak powiedział Kantor.

Jesteśmy na Google News. Dołącz do nas i śledź "Dziennik Bałtycki" codziennie. Obserwuj dziennikbaltycki.pl!

od 7 lat
Wideo

Jak wyprać kurtkę puchową?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki