Derby Trójmiasta. Krzysztof Juras: Tak jak przed rokiem [komentarz]

Co prawda rozpoczęły się od organizacyjnej pomyłki (drużyny podczas prezentacji stały nie za swoimi herbami), lecz już same spotkanie było pyszne. Mogła się podobać zwłaszcza pierwsza połowa, gdzie obie drużyny zagrały bardzo dobrze i zgodnie trafiły do siatki po jednym razie. Druga połowa to już zupełnie inne spotkanie. Duża przewaga Lechii spowodowana czerwoną kartką Tadeusza Sochy. Tę przewagę dopiero w ostatniej minucie gry wykorzystał Flavio Paixao i był to jego szósty gol w derbach. Zresztą nie po raz pierwszy trafia on do siatki Arki w ostatniej minucie spotkania. Przypomnę tylko, że niespełna rok temu też w podobny sposób dał biało-zielonym zwycięstwo w meczu derbowym rozgrywanym wówczas w Gdyni.

Sobotni mecz był meczem na przełamanie. Arka chciała zrzucić klątwę niemocy w spotkaniach z Lechią (była blisko wywiezienia po 11 latach z Gdańska punktu, ale się nie udało). Lechia chciała Arce przerwać passę meczów bez porażki (to się w ostatniej chwili udało). No i przełamał się obrońca biało-zielonych Błażej Augustyn. Dotychczas bowiem, kiedy on strzelał bramkę dla Lechii, to ta nie potrafiła wygrać spotkania, teraz to się udało.

Po tym zwycięstwie Lechia jest liderem, lecz mankamentów w jej grze jest sporo. Augustyn, Michał Nalepa (9 żółta kartka na 11 rozegranych przez niego meczów ligowych), Zlatan Alomerović wytworzyło tyle prądu, że można by oświetlić cały stadion. Również mnóstwo pracy przed arkowcami. Adam Marciniak i Tadeusz Socha byli niemiłosiernie ogrywani na skrzydłach przez Lukasa Haraslina i Konrada Michalaka. Dał się odczuć brak Damiana Zbozienia. Zabrakło też odwagi w decyzjach trenera Arki Zbigniewa Smółki. Panie trenerze, Luka Zarandia na II połowę praktycznie nie wyszedł. Czemu nie dał pan szansy Mateuszowi Młyńskiemu?

Lechia - Arka. Tak cieszyli się kibice po strzelonej bramce