Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czy paparazzo ma zasady? Przemysław Stoppa o swojej pracy

Ryszarda Wojciechowska
sxc.hu
Z Przemysławem Stoppą - najbardziej znanym polskim paparazzo - o polowaniach na gwiazdy, ściganiu na motorówce Angeliny Jolie i o tym, kogo nie sfotografował rozmawia Ryszarda Wojciechowska.

Ty, który polujesz na celebrytów, sam stałeś się... celebrytą. Robią ci już zdjęcia z ukrycia?
Z ukrycia jeszcze nie, ale kilka dni temu byłem z córką na Krakowskim Przedmieściu. Wziąłem aparat do plecaka, dziecko posadziłem sobie na barana i maszerujemy. Nagle patrzę, a tu ktoś centralnie celuje we mnie z obiektywu. Pierwsza myśl, na jakiej sam się przyłapałem, to... uciekaj, chłopie. Odruchowo zrobiłem zwrot, a tu kolejny obiektyw. Wzięli mnie w dwa ognie (śmieje się).

Teraz wiesz, jak się czuje człowiek pod "ostrzałem". Ale ty jako bohater dokumentalnego filmu "Paparazzi" Piotra Bernasia czujesz się jak ryba w wodzie przed kamerą. Film był pokazywany na międzynarodowych festiwalach.I na każdym festiwalu był jakoś zauważony i wyróżniony.
Był nawet nominowany do Europejskiej Nagrody Filmowej w ubiegłym roku.
To miłe za życia doświadczyć czegoś takiego. Dokumenty robi się przecież o ludziach nieprzeciętnych, którzy są kimś, wnoszą coś w nasze życie. A ja, mając 33 lata, zostałem bohaterem filmu który, podobno, zostaje ludziom w pamięci.

Miałeś też program w jednej z telewizji pt. "W blasku fleszy".

Ale nie byłem z niego zadowolony. Od kilku lat chodził za mną pomysł programu, w którym fotografowi towarzyszyłaby kamera, rejestrująca okoliczności "polowania na gwiazdy". Tak i tu miało być. Chciałem przenieść na nasz rynek to, co podglądałem na świecie, zgodnie z zasadą - działaj lokalnie, ale myśl globalnie. W telewizji musiałem jednak wejść w pewne ramy, które zepsuły mój pomysł.

Czytaj też: Stylistka Wiganna Papina o diecie celebrytów [WYWIAD]

O co chodziło?
To miał być program o kulisach pracy paparazzi A skończyło się na zapraszaniu gości i na gadkach o niczym, czyli na banale. Nie tak miało być.

Na kogo teraz polujesz?

Jak zwykle na czołowe nazwiska w kraju. Ale listy nie podaję (śmieje się). Miałem przez krótki czas zawodową dolinę. Na chwilę zapętliłem się życiowo. Ale teraz znowu jestem w formie. Zawsze interesowała mnie tylko pierwsza liga naszych gwiazd. Jestem człowiekiem, który opowiada ludziom zdjęciami historie. Historie romansów, porażek. Towarzyszę moim bohaterom w kluczowych momentach ich życia, jestem obok tuż po narodzinach ich dzieci, ale też bywam na pogrzebach ich bliskich, jestem, kiedy idą do więzienia albo kiedy z niego wychodzą. Ostatnio interesował mnie były minister sportu już po procesie, a jeszcze przed więzieniem. I to na niego polowałem. Mam już całą serię jego zdjęć.

To ładnie brzmi, kiedy mówisz, że towarzyszysz im w kluczowych momentach życia. Ale oni akurat tego nie chcą.

Teraz z perspektywy lat wiem, że zdarzało mi się czasami przekraczać granice. I że trzeba wyhamować. Nie jestem tym samym człowiekiem, który przed laty zaczynał robić zdjęcia. Pamiętam, jak przyszedłem do tabloidu i to na gwiazdorskich warunkach. Wszedłem i powiedziałem naczelnemu: - Proszę mi powiedzieć, gdzie jest kiełbasa, a ja jak wściekły pies natychmiast ją znajdę. Nie było w tym, co robię, żadnej filozofii. Byłem wówczas tylko młody, głodny emocji, głodny przekraczania granic, badania, jak daleko się posunę w polowaniu na dobre zdjęcie. Ale jedno było pewne, że zdjęcia to moja pasja.

No i miałeś zdjęcia głośne, zrobione z ukrycia. Które ty byś wymienił?
Na pewno zdjęcie Jolanty Kwaśniewskiej, wtedy Pierwszej Damy, jak się opala na prywatnej plaży w prezydenckim ośrodku na Helu. Ale też chwalę się zdjęciem Krzysztofa Rutkowskiego, który akurat raz, odbierając narzeczoną z lotniska, chciał się ukryć przed mediami. Sfotografowałem również słynne SMS-y Małgorzaty Foremniak do Rafała Maseraka.

I nie odbijało ci po drodze?
Odbiło mi, kiedy zacząłem dostawać za zdjęcia niebotyczne pieniądze. Nie wiem, czy można się na to uodpornić. Chyba mi już przeszło.
Kto teraz dla kolorowych gazet jest najbardziej w cenie? Na kogo się poluje?
Przez ostatnich kilka miesięcy mówiło się i fotografowało najczęściej rozbite gwiazdorskie małżeństwa, a potem polowało się na zdjęcia kolejnych związków, które z tych rozbitych małżeństw powstają.

Czyli kolorowe pisma uwielbiają rozwody...
Bardzo dużo małżeństw się ostatnio rozpadło i rozpada.

Czytaj także: Niezwykłe metamorfozy! Wybieramy pilota akcji Chudniesz - Wygrywasz Zdrowie [GŁOSUJ!]

[b]Teraz kolorówki spekulują o rozpadzie małżeństwa Haliny Mlynkovej i Łukasza Nowickiego. Paparazzi mają pewnie używanie.
A tak poważnie mówiąc, to kolejna życiowa porażka. Jakaś masakra. Przed chwilą właśnie usłyszałem w radiu, że co czwarte małżeństwo się rozpada. Teraz już nikt nie próbuje sklejać, tylko szuka nowych partnerów.

Co za przemyślenia.
Bo sam dużo przeszedłem w życiu. Jestem cholernie wrażliwym facetem, ale czasami muszę być bezwzględny i trzymać obiekt "za mordę". Muszę kogoś sfotografować w konkretnej sytuacji. Ta moja wrażliwość bywa problemem, bo w tych fachu trzeba być, po prostu, wilkiem. Za każdym razem, kiedy pokazuję ludzką twarz, sam padam ofiarą innego drapieżnika. Więc, jak mówił Stalin: ufaj i kontroluj.

A co z politykami?
Miałem pewną przygodę. W kampanii wyborczej "skumałem się" z Januszem Palikotem. To nie było jakieś moje życiowe osiągnięcie. Ale byłem ciekawy, na ile paparazzi w walce politycznej mogą być skuteczni.

I na ile mogą być?
Współpracując z Januszem Palikotem byłem tak naprawdę PR-owcem, specjalistą od czarnego PR-u. Bo od białego PR-u w tym ruchu był Piotr Tymochowicz. Ja polowałem z aparatem na błędy konkurencji. I myślę, że mogłem się w jakimś, może niewielkim, ale jednak, procencie przyczynić do tej wygranej Ruchu Palikota.

Wychodzisz jednak coraz częściej poza nasz rynek. "Polujesz" od czasu do czasu na Brada Pitta na przykład.

Kiedy zacząłem fotografować, słyszałem o paparazzich "polujących" na księżną Dianę i o tym, jak "kosili" miliony dolarów za zdjęcia z nią. Te ich wielkie teleobiektywy, te mity wokół ich pracy, działały na moją wyobraźnię. Nie przypuszczałem, że z niektórymi spotkam się za dobrych kilkanaście lat na przykład w Wenecji. Tak było, kiedy przez pięć tygodni na łódkach, motorówkach ścigaliśmy po kanałach takie gwiazdy, jak Johnny Depp, Angelina Jolie i Brad Pitt. Pracowaliśmy wtedy po osiemnaście godzin na dobę. Te wyścigi na kanałach Wenecji to było niesamowite przeżycie. Po pięciu tygodniach takiego polowania z trzydziestu fotografów zostało sześciu najmocniejszych zawodników. W tej szóstce byłem też ja. Tam też się przekonałem, że bardziej dla mnie liczy się szacunek konkurenta czy wroga niż pochlebstwa przyjaciół i pseudo przyjaciół. Depp i Jolie byli w Wenecji przez dwa miesiące. Bo tyle trwały zdjęcia do "Turysty".
Kogo jeszcze śledziłeś...
Na przykład Quentina Tarantino podczas zdjęć do "Bękartów wojny" w Berlinie. Ale mam też nieudane polowania. Jedno w Budapeszcie na Umę Thurman i Roberta Pattinsona. Po prostu się spóźniłem. Do Budapesztu jechałem właśnie z Wenecji, spieszyłem się tak, że omal mnie nie zastrzelili w Zagrzebiu, bo przejechałem przez granicę zapominając, że tam już umowa z Schengen nie obowiązuje. Emocje przy tej robocie są czasami takie, że człowiekowi serce wypada.

Czytaj też: Marian Zacharewicz opowiada o Irenie Jarockiej [ARCHIWALNE ZDJĘCIA]

Przed kilkoma laty mówiłeś, że nawet w tym zawodzie nie wolno być świnią do końca. Były sytuacje, kiedy odmówiłeś jednak fotografowania?
Nie sfotografowałem, mimo zamówień, 10 kwietnia 2010 roku matki Jarosława Kaczyńskiego. Była w szpitalu, ale paparazzi - jakby chciał - mógłby zrobić zdjęcia. Ja nie chciałem. Nie robiłem też zdjęć przed śmiercią Violetcie Villas, mimo że zlecenia na nią szły w dziesiątki.

Dlaczego Violetcie Villas nie?
Bo miałem dla niej szacunek. Oczywiście powiesz, że przecież kto jak kto, ale ja głównie fotografuję ludzi w niewygodnych dla nich sytuacjach, złamanych porażką czy dramatem. Ale czasami człowiek mówi - nie

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki