Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Czerwone Gitary po 50-tce. Jubileusz w gdańskiej filharmonii [ZDJĘCIA]

Dariusz Szreter
Jubileuszowy koncert zespołu Czerwone Gitary w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku
Jubileuszowy koncert zespołu Czerwone Gitary w Filharmonii Bałtyckiej w Gdańsku Przemek Świderski
Blisko cztery godziny, przy szczelnie wypełnionej widowni Filharmonii Bałtyckiej, trwał jubileuszowy koncert zespołu Czerwone Gitary.

Wytrwać pięćdziesiąt lat na scenie to wyczyn nie lada, szczególnie w przypadku zespołu muzycznego, gdzie naturalne są przecież międzyludzkie tarcia i animozje. A jednak Czerwonym Gitarom udała się ta sztuka i w sobotę mogli zaprosić swoich fanów na jubileuszowy koncert uświetniający półwiecze istnienia tej popularnej grupy.

Czerwone Gitary zawiązały się 3 stycznia 1965 r. w kawiarni Cristal w Gdańsku Wrzeszczu, a pierwszy koncert zespołu odbył się niespełna dwa tygodnie później. Początki nie były łatwe, perkusista Jerzy Skrzypczyk i śpiewający gitarzysta Seweryn Krajewski (początkowo jedynie gościnnie współpracujący z zespołem z "doskoku"), musieli się ukrywać przed nauczycielami szkoły muzycznej, której byli wówczas uczniami.

Czytaj również: 50-lecie istnienia Czerwonych Gitar. Nazwa zespołu była podejrzana w ZSRR i USA [ROZMOWA]

Jeszcze trudniejsza była sytuacja basisty Henryka Zomerskiego, którego poszukiwała żandarmeria za uchylanie się od służby wojskowej. Mimo to zespół reklamujący się sloganem "Gramy i śpiewamy najgłośniej w Polsce" niemal od początku zyskał ogromną popularność i błyskawicznie został ochrzczony mianem "polskich Beatlesów".

W swoich dziejach grupa miała dwa dramatyczne punkty zwrotne. Pierwszy to odejście Krzysztofa Klenczona w 1970 roku. Wtedy obowiązki samodzielnego lidera wziął na siebie Seweryn Krajewski. Jego rezygnacja z dalszych występów w 1997 postawiła pod znakiem zapytania przyszłość grupy. Tym razem pałeczkę (nomen omen) przejął perkusista, Jerzy Skrzypczyk, który z powodzeniem kieruje grupą już od 18 lat.

Łącznie przez szeregi Czerwonych Gitar przewinęło się 16 muzyków. Obecny skład zespołu to, obok Jerzego Skrzypczyka, Jerzy Kosela (jeden z założycieli Czerwonych Gitar, który wrócił do grupy po wieloletniej przerwie), Mieczysław Wądołowski, Arkadiusz Wiśniewski, Dariusz Olszewski oraz najnowszy nabytek, ledwie 25-letni Marcin Niewęgłowski.

Czytaj również: Bernard Dornowski: Autobus Czerwonych Gitar jeździ już beze mnie [ROZMOWA]

W sobotni jubileuszowy wieczór widownia sali koncertowej Polskiej Filharmonii Bałtyckiej nabita była do ostatniego miejsca. Oprócz fanów zespołu na koncert przybyli także byli muzycy Czerwonych Gitar: Benedykt Dornowski, Ryszard Kaczmarek, Jan Pospieszalski oraz Wojciech Hoffman, a także przyjaciele, m.in. siostra Krzysztofa Klenczona, Hanna, oraz autor tekstów wielu przebojów zespołu, Krzysztof Dzikowski.

Sobotni wieczór rozpoczął utwór - wizytówka zespołu, "To właśnie my". Potem nastąpił ciąg wielkich przebojów z lat 60. i 70. Czerwone Gitary Anno Domini 2015 grają chyba nieco głośniej, a w każdym razie trochę ostrzej niż pół wieku temu. Śpiewają równie pięknie. Można wręcz odnieść wrażenie, że nowi muzycy dobierani są pod kątem podobieństwa barwy głosu do Seweryna Krajewskiego. Grupie towarzyszył kwartet smyczkowy filharmoników gdańskich. Niespodziewanym i niezwykłym przerywnikiem był występ dzieci ze Szkoły Podstawowej nr 16 na Oruni, które odśpiewały "Pluszowe niedźwiadki"

W części oficjalnej jubilaci odebrali nagrody i listy gratulacyjne między innymi od prezydenta RP, minister kultury i sztuki, marszałka województwa pomorskiego, prezydentów Gdańska Gdyni i Sopotu oraz wójta gminy Przywidz, gdzie ma powstać bulwar Czerwonych Gitar.

Druga część koncertu zaczęła się od prezentacji utworów z najnowszej, tegorocznej płyty zespołu "Jeszcze raz". Znalazła się na niej między innymi niepublikowana wcześniej kompozycja Krzysztofa Klenczona.

Widownia bawiła się znakomicie, szczególnie zauważalna grupka fanów z Gdyni, która odśpiewała muzykom "Plurimos annos", a w czasie wykonania "Ciągle pada" machała w rytm muzyki kolorowymi parasolami. Podczas "Nieba z moich stron" wszyscy widzowie chwycili się za ręce, tworząc jeden wielki łańcuch fanów.

Owacjom i bisom nie było końca, dość powiedzieć, że koncert przeciągnął się prawie do godziny 23.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić! REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI

Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki