MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Czasem na decyzję jest kilka sekund [ROZMOWA, WIDEO]

J. Surażyńska, E. Okoniewska
Z lek. med. Markiem Biernatem, ordynatorem Oddziału Noworodkowego w Szpitalu Specjalistycznym w Kościerzynie.

Proszę powiedzieć, z jakimi problemami, jeśli chodzi o noworodki, spotyka się pan najczęściej w kościerskim szpitalu?
Dwa lata temu zmienił się stopień referencyjności oddziału noworodków, został dostosowany do realiów kadrowych i wyposażeniowych. Obecnie pełnimy funkcję oddziału pierwszego stopnia, głównie rodzą się u nas noworodki donoszone i zdrowe. Zdarzają się jednak dzieci z infekcjami, nabytymi jeszcze w czasie trwania ciąży matki, dosyć dużo przypadków żółtaczek oraz infekcje dróg moczowych. Na szczęście noworodków leczonych, np. poprzez fototerapię czy antybiotyki jest ok. 10-15 proc. Średnio w kościerskim szpitalu rodzi się ok. 100 noworodków w ciągu miesiąca, w tym 10-15 dzieci wymaga rozszerzonej diagnostyki i leczenia.

Jak to jest z antybiotykami, czy mają one wpływ na późniejszą odporność dziecka?
Generalnie nie. Zanim podamy noworodkowi antybiotyk wykonujemy badania laboratoryjne (z krwi i bakteriologiczne). Po uzyskaniu 100-proc. pewności, że oprócz objawów klinicznych wskazujących na możliwość zakażenia, badania laboratoryjne potwierdzają sytuację, wówczas podawany jest antybiotyk. Jest on podawany zwykle stosunkowo krótko, maksymalnie 5-7 dni. Noworodek rodzi się z niewykształconym układem odpornościowym i dopiero sukcesywnie się on rozwija pod wpływem różnego rodzaju bodźców. Dlatego właśnie, skoro układ odpornościowy jest na minimalnym poziomie, nie można go zniszczyć. Podanie antybiotyków w pierwszych dniach życia nie zaburzy odporności na przyszłość.

Jak się zmienił sposób postępowania z noworodkami?

Kiedyś noworodek po porodzie był izolowany od matki, podawany był właściwie do karmienia. Od kilkunastu lat matka przebywa w tej samej sali z dzieckiem. Ma kontakt z nim od razu po porodzie. Przez pierwsze kilka dni maluch wymaga pobytu w temp. neutralnej, tzn. takiej, która nie powoduje oziębienia organizmu. W ciągu pierwszych kilku, kilkunastu dni, generalnie nie zalecamy hartowania. Po okresie adaptacyjnym, jest zasada, aby dziecko było ubrane tak samo jak matka. Zakrywanie uszu u noworodka nie ma żadnego znaczenia. Pokutuje stereotyp przewiania, co jest nieprawdą. Zapalenie uszu jest spowodowane złą toaletą nosa. Wskazana jest w okresie upałów czapeczka chroniąca głowę, u malucha występuje wydzielanie ciepła poprzez głowę, dlatego powinniśmy ją chronić. Lekkie ubranie w okresie lata, krótkie rękawki, pajacyki, ewentualnie skarpetki. Oznaką, że maluchowi jest zimno, nie są zimne dłonie i stopy. Wychłodzona skóra na klatce piersiowej i brzuchu, świadczy, że dziecku jest zimno. Gorszą sytuacją dla dziecka jest przegrzanie niż wychłodzenie. Wiąże się to z zaburzeniami trawienia, łaknienia, wystąpieniem gorączki. Zdarza się, że diagnozujemy malucha w kierunku infekcji, podajemy płyn, maluch po wypiciu kilkudziesięciu mililitrów wody jednorazowo, przestaje mieć jakiekolwiek niepokojące objawy.

Jak to jest z noworodkami, są silne czy bardzo kruche?
Często mówimy, że sztuką jest uszkodzić noworodka, w sensie fizycznym. Natomiast jeśli chodzi o infekcje, to maluch ma niewykształcony układ odpornościowy, rzeczywiście stosunkowo szybko może złapać katar, przeziębienia, ale też szybko może się to przerodzić w zapalenie płuc. Czasami od pojawienia się kataru do zapalenia płuc mija zaledwie kilka czy kilkanaście godzin. W stosunku do noworodka trzeba zachować zasady ostrożności. Noworodka nie powinny odwiedzać osoby przeziębione, kaszlące, z zapaleniami oskrzeli itp. W ciągu pierwszych dni pobytu w domu, im mniej osób odwiedzających, tym lepiej. Jesteśmy przeciwnikami odwiedzania noworodka przez dużą ilość osób, to zakłóca jego spokój. Każdy z nas wnosi w środowisko znaczną ilość bakterii i wirusów, z którymi organizm noworodka może sobie nie poradzić.

Jak w takim razie kształtować odporność noworodka?
Każdy noworodek powinien stosunkowo szybko wychodzić na dwór. Latem jest to proste, bo praktycznie w kolejnej dobie po urodzeniu można swobodnie wyjść. W okresie jesienno-zimowym jest potrzebne stopniowe przyzwyczajanie do środowiska zewnętrznego. Powinno się to odbywać stopniowo, poprzez wietrzenie pokoju, ubieranie malucha tak jak do wyjścia na dwór. Generalna zasada - im szybciej wyjdziemy na dwór, tym lepiej. Do domu, w którym jest noworodek, nie powinny przychodzić małe dzieci szczególnie narażone na wystąpienie chorób zakaźnych jak różyczka czy ospa. Okres wylęgania tych chorób i pojawienia się objawów klinicznych, jest często poprzedzony tzw. okresem niemym i możemy zarazić noworodka. W przypadku takiego malucha są to choroby ciężkie i poważne.

Co powinno zaniepokoić każdego rodzica?
Mamy są najlepszymi obserwatorami własnych dzieci. Niepokoić powinno wystąpienie temperatury powyżej 38,5 st. C. Poza tym, wystąpienie intensywnego kataru z krztuszeniem, kaszlem. Tym, co powinno niepokoić, to zaburzenia w karmieniu, męczliwość, przerywanie karmienia, co może być objawem rozwoju choroby. Należy szukać pomocy, gdy dziecko przestaje budzić się na karmienie w ciągu dnia, gdy śpi powyżej 8-10 godzin, maluch jest apatyczny, nie chce ssać, nie reaguje na silne bodźce, wymiotuje.

O co najczęściej pytają matki?
Mamy czasami zadają bardzo różne pytania, od prostych, do bardzo złożonych. Namawiam wszystkie mamy do tego, by pytały o wszystko, co je interesuje, aby nie bały się powiedzieć, co je niepokoi. Każda mama, która się zwróci z pytaniem, uzyska odpowiedź. Dla mamy jej dziecko jest najważniejsze. Czasami czujemy, że chce o coś zapytać, ale się boi.

Jaki był najtrudniejszy przypadek w pana pracy?
Zaskakująca była pewna sytuacja, która zdarzyła się w czasach kiedy powszechne było już wykonywanie USG prenatalnego w czasie ciąży. Kobieta, która już miała pięcioro dzieci, rodziła bliźniaki w 32 tyg. ciąży. Miało już dojść do porodu łożyska i nagle okazało się, że jest jeszcze trzecie dziecko. Urodził się chłopczyk, który ważył 920 g. Nikt się tego nie spodziewał. To było wielkie zaskoczenie. Natomiast z punktu widzenia medycznego, najtrudniejsze przypadki medyczne miałem kilkanaście lat temu, kiedy zajmowałem się grupą noworodków, których rodzice byli Świadkami Jehowy. W tej wierze jest całkowity zakaz podawania preparatów krwiopochodnych oraz krwi. Spotkałem się z przypadkami, kiedy należało dziecku przetoczyć krew, ale nie można było tego zrobić. Trzeba było zastosować inne metody lecznicze, które uratowałyby życie i zdrowie dzieci. Bezwzględnym wskazaniem do przetoczenia krwi jest hemoglobina u noworodka poniżej 6. Skrajnym przypadkiem, z którym się spotkałem, to był wcześniak urodzony w 35 tyg. ciąży, z ciąży bliźniaczej, urodził się z hemoglobiną ok. 4. Praktycznie nie miał szans na przeżycie. Udało nam się przeprowadzić tego malucha przez najtrudniejszy okres, oczywiście pobyt w szpitalu tego dziecka był znacznie dłuższy, trwał 3 miesiące. Udało się jednak go uratować, stosując preparaty żelaza, nie podając preparatów krwiopochodnych. Doprowadzono do stanu, kiedy hemoglobina wynosiła 12 i nie było już zagrożenia życia. Pamiętam jeszcze pewną bardzo dramatyczną sytuację. To było cięcie cesarskie w 37 tygodniu ciąży. Wydobyto noworodka bladego jak papier. Wymagał reanimacji, pierwsze badanie krwi pępowinowej wykazało hemoglobinę 0,5. Natychmiast był telefon z laboratorium, czy czegoś nie pomyliliśmy. To była analiza wykonana w ciągu 2-3 minut. Była przygotowana krew do przetoczenia dla matki. Bezpośrednio w trakcie reanimacji, kiedy zorientowaliśmy się, że noworodek jest całkowicie wykrwawiony, bez wykonywania jakichkolwiek badań, przetoczyliśmy noworodkowi krew, która była przeznaczona dla matki, nie patrząc w ogóle na grupę krwi. To uratowało maluchowi życie. Nie było czasu na nic, w ciągu sekund trzeba było podjąć decyzje ratujące życie.

Jakie są pana zainteresowania?
Przede wszystkim historia starożytna - Grecja, Rzym , Egipt, a także łacina i anglistyka. Mogę powiedzieć, że tłumaczę i recenzuję książki medyczne. Interesuje mnie również turystyka, ale aktywna, związana z wypadami nad morze, jeziora, do lasu. Intensywnie zwiedzam różne miejsca, zarówno w Polsce, jak i za granicą. Tę pasję przekazałem córce, która skończyła turystykę i obecnie pracuje w Szymbarku, gdzie zajmuje się promocją naszego regionu. Bardzo lubię nasze polskie morze.

ROZMAWIAŁY Joanna Surażyńska, Edyta Okoniewska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki