Zima, na zewnątrz mróz - w takich warunkach myślimy głównie o domowym, ciepłym zaciszu i gorącej herbacie. Czasami niechętnie wychylamy nawet głowę za okno. Kiedy natomiast zmuszeni jesteśmy opuścić ciepły kąt, zakładamy na siebie kurtkę, szal, czapkę, rękawiczki, zimowe buty. Są jednak i tacy, którzy przebierają nogami na myśl o zbliżającej się zimie. Do tej grupy należą... morsy, dla których najchłodniejsza z pór roku jest jednocześnie tą najpiękniejszą.
Wśród zawodników, którzy uprawiają morsowanie, jest... były prezydent Gdańska Jacek Starościak. Urodzony w Gdańsku samorządowiec był pierwszym włodarzem miasta po przemianach demokratycznych w latach 1990-1991. W tej chwili jest na emeryturze, ale na nudę narzekać nie może, bo jego wielka pasja pochłania go bez reszty.
- To zaczęło się 11 lat temu w Warszawie na otwartym basenie Wisła. Morsowanie łączyłem z sauną. Kiedy wróciłem natomiast do Gdańska, zacząłem tutaj szukać swojego miejsca. Trzeba przecież podkreślić, że morsowanie to domena ludzi Bałtyku. Trafiłem wówczas na szczególną osobę - Leszka Bednarka z Gdańskiego Klubu Twardziela Lech-Mors, który dla mnie jest prawdziwym mistrzem - zdradza "Dziennikowi Bałtyckiemu" Jacek Starościak.
Były prezydent Gdańska brał ostatnio udział w mistrzostwach świata w pływaniu w lodowatej wodzie w fińskim Rovaniemi. Należy przy tym podkreślić, że Polskę reprezentowała tam liczna grupa zawodników trójmiejskich klubów. Znakomicie spisał się zwłaszcza wspomniany Lech Bednarek, który sięgnął w Rovaniemi po trzy medale (złoty - 25 m stylem klasycznym, srebrny - 50 m stylem dowolnym, a także brązowy - 25 m stylem dowolnym). Na wyróżnienie zasłużyły też panie - Renata Polańczyk z Sopockiego Klubu Morsów wywalczyła złoto w wyścigu na 450 m, a Anna Suszyńska, która podobnie jak Starościak reprezentuje Gdański Klub Twardziela Lech-Mors, sięgnęła po brąz na dystansie 25 m stylem klasycznym.
Morsem może zostać właściwie każdy, choć zdecydowaną większość stanowią ludzie w średnim lub starszym wieku. Jak wyjaśnia Starościak, wynika to przede wszystkim z faktu, że morsowanie pochłania dużo czasu, którego ludzie młodzi często po prostu nie mają. Należy jednak też pamiętać, że poza zaletami, które wynikają z uprawiania tej dyscypliny, są też i minusy.
- Jest wiele przeciwwskazań i zagrożeń, które wiążą się z morsowaniem. Tej dyscypliny nie powinni uprawiać ludzie, którzy mają problemy z sercem, cukrzycą, nadciśnieniem. Każdy sport ekstremalny niesie jednak ze sobą zagrożenia. Trzeba też pamiętać o pozytywach. Ten szalony skok temperaturowy, ten nieprawdopodobny kontrast, który towarzyszy człowiekowi po wejściu do lodowatej wody, wywołują taką reakcję organizmu, że wszystko, co jest w nim słabe, jest z niego wydalane. Na pewno też oszczędzamy na medykamentach. Teraz w telewizji reklamuje się różne lekarstwa na przeziębienie, bóle gardła. W ogóle nie wiem, o co chodzi - śmieje się Starościak.
Jak twierdzi były samorządowiec, morsowanie to coś więcej niż tylko zanurzanie się w lodowatej wodzie.
- Kiedy spotykamy się wszyscy razem, jak choćby to było podczas mistrzostw świata w Rovaniemi, trwa tak zwany good time. Integrujemy się wówczas ze sobą. Wtedy można sobie nawet pozwolić na symboliczną szklankę whisky, ale podkreślam stanowczo - alkohol i woda to są przeciwieństwa. Morsowanie po alkoholu jest nie do przyjęcia - tłumaczy Starościak.
Morsowanie staje się w Polsce coraz bardziej popularne. Z roku na rok chętnych przybywa. Należy też wspomnieć, że w dniach 6-8 grudnia tego roku międzynarodowe mistrzostwa Polski morsów w pływaniu ekstremalnym odbędą się w Sopocie. Swoją obecność zgłosiło już kilku zawodników światowego formatu.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?