Co roku o tej porze przypominam sobie swój pobyt w stoczni, rozmowy ze strajkującymi, Aliną Pienkowską, Anną Walentynowicz, Henryką Krzywonos. Wymieniam przede wszystkim panie, bo pracowałam wtedy w tygodniku "Kobieta i Życie", więc to one interesowały mnie najbardziej.
Z Wałęsą nie zamieniłam ani słowa, był oblegany, a ja nie miałam dość śmiałości, by się do niego przepchnąć. Zamieniłam kilka zdań z Andrzejem Gwiazdą, z Krzysztofem Dowgiałłą, autorem ballady o Janku Wiśniewskim. Przed oczami mam wspaniałą Halinę Winiarską, śliczną Elżbietę Goetel, znakomitego Jerzego Kiszkisa. Wiersze, które deklamowali, wlewały otuchę w serca strajkujących i dodawały odwagi.
"To były piękne dni, po prostu piękne dni, nie zna już dziś kalendarz takich dat…" - tak to brzmi w starej piosence o miłości. To była miłość wielu milionów Polaków do pięknej panny S. Ja też byłam zakochana po uszy. Zaglądam do internetu. "To była ubecka ustawka" - pisze jakiś mądrala, a mnie mija chęć wspominania. Lepiej nie czytać, lepiej odsunąć się, żeby się nie pobrudzić.
Ale mimo woli przypominają się rocznice z lat poprzednich, kiedy to wygwizdywano bohaterów Sierpnia - Lecha Wałęsę, Bogdana Borusewicza i innych. Tak jak na Cmentarzu Powązkowskim co roku w rocznicę wybuchu Powstania Warszawskiego buczano na powstańca Władysława Bartoszewskiego.
Rok 2006. Jarosław Kaczyński w stoczni woła: My staliśmy tu, gdzie teraz, oni tam, gdzie ZOMO. I wszystko jasne: tu samo dobro, tam - zło, moralna zgnilizna, zdrada.
Strajk sierpniowy w obronie wyrzuconej z pracy Anny Walentynowicz zaczęli z inspiracji Bogdana Borusewicza trzej młodzi stoczniowcy: Jerzy Borowczak, Bogdan Felski i Ludwik Prądzyński. To wymagało odwagi.
Potem Walentynowicz nazywała Borowczaka "przydupasem Wałęsy" i opowiadała, że zatrudnił się w stoczni dopiero po sierpniu. Co opowiadała o Wałęsie - wiadomo. Twierdziła też, że nie przeskoczył przez płot, że przywiozła go do stoczni wojskowa motorówka. Nie mogła powiedzieć, że widziała to na własne oczy, bo w stoczni przecież jej wtedy nie było…
Wcześniej była dobrą, miłą i odważną kobietą. Nie tylko działała w WZZ, ale matkowała młodym stoczniowcom, opozycjoniści chętnie wpadali do jej mieszkania w centrum Wrzeszcza. Częstowała ich zupą i herbatą. Kilka dni temu nieopodal jej domu stanął pomnik, to dobrze, bo zasłużyła na pamięć, choć po roku 1989 odcinała się od panny S. i z uporem mówiła o "neosolidarności".
Gdy wybory wygra ugrupowanie, z którym dziś związkowi po drodze, pisanie historii Solidarności może zacząć się od nowa. Prawdziwej historii prawdziwych Polaków, rzecz jasna. Okaże się na przykład, że przez stoczniowy płot przeskoczył Jarosław Kaczyński, a drabinę podtrzymywał Andrzej Jaworski. Zaś szefem ECS zostanie dr hab. Sławomir Cenckiewicz.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?