Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Być jak Marilyn Monroe, czyli co zrobić, by stać się wielką gwiazdą?

Gabriela Pewińska
Co zrobić, by wyglądać jak gwiazda, jak ikona stylu? Czy to trudne? - Magdę Duszę, charakteryzatorkę pracującą w Teatrze Wybrzeże, pyta Gabriela Pewińska.

Jak zrobić Marilyn Monroe?

- Jeśli ma się odpowiednią perukę i odpowiednie rzęsy, to naprawdę nie jest trudne. Marilyn Monroe miała tak charakterystyczne uczesanie, że każda kobieta, która nawet zupełnie jej nie przypomina, już po dobraniu odpowiedniej fryzury i koloru włosów będzie wyglądała prawie identycznie.

Odpowiednia fryzura, czyli co? Loczki?

- MM miała różne etapy fryzur, raz nosiła włosy krótsze, raz dłuższe, głównie były to jednak loczki, zaczesane za ucho, do góry. Co jeszcze ważne w tej stylizacji, to długie, mocno podkreślone rzęsy, czerwona szminka i charakterystyczny pieprzyk. Nad ustami, po lewej stronie...

Trudny do podrobienia. Pieprzyk trzeba umieć "nosić". Co do szminki, ponoć malowała usta jednocześnie aż pięcioma kolorami!

- Miała swojego charakteryzatora. Zajmowało mu mnóstwo czasu, żeby wyglądała w filmach tak, jak wyglądała.

Allan Whitey Snyder, bo o nim mowa, zajmował się makijażem MM do końca jej życia, mawiał, że nawet obudzony w środku nocy mógłby wykonać proces upiększania gwiazdy ze szczegółami, od początku do końca...

- Właściwie nie wiemy, jak wyglądała naprawdę. Myślę, że ucharakteryzowanie jakiejś szarej myszki na Marilyn Monroe dziś zajmuje nam mniej czasu niż Snyderowi ucharakteryzowanie Marilyn Monroe na Marilyn Monroe.

No tak, loczki i czerwona szminka. Jakiś puder?

- Na pewno odpowiedni rodzaj podkładu, dobrze dobranego do karnacji, plus fachowo dopasowane tuszujące korektory.

Ponoć panicznie bała się wyprysków na twarzy.

- Na pewno dbała o brwi. Miała je perfekcyjnie wypracowane. Wydepilowane, wymalowane, dopasowane do kształtu twarzy tak, żeby nadać jej wyrazu. Zresztą charakteryzacja brwi to sztuka sama w sobie. W USA są salony, które zajmują się tylko stylizowaniem brwi. To jest niezwykle odpowiedzialna profesja. To sztuka dobrać odpowiedni kształt.

Mają wpływ na hipnotyzujące spojrzenia. Słynęła z nich też inna ikona stylu Audrey Hepburn.

- Teraz jedną z aktorek naszego teatru "robimy" na Audrey Hepburn, do roli w spektaklu "Amatorki".

Jak się robi Audrey Hepburn? Twórcą jej uwodzicielskiego spojrzenia był słynny charakteryzator Alberto de Rossi. Nakładał na rzęsy tusz, a potem cierpliwie rozdzielał je agrafką.

- Usta, jak MM, też malowała na czerwono, niestety nie widać tego w czarno-białych filmach. Wtedy większość gwiazd tak się malowała.

No i ta czarna kreska na powiece. Charakterystyczna dla Audrey.

- Malowała ją i Monroe, miała też sztuczne rzęsy, bardzo gęste, co sprawiało, iż ta kreska wydawała się trochę dłuższa, niż była w rzeczywistości.

Naprawdę wystarczy kilka chwytów, by tak wyglądać?

- Obie panie miały niezwykle wyrazistą urodę, wystarczy więc zaledwie kilka znaków i już...

W szkole charakteryzacji jest przedmiot: Charakteryzacja na MM?

- Skończyłam dwie szkoły charakteryzacji, w Szczecinie i w Warszawie. Jedna była bardziej skierowana na charakteryzację filmową, druga na stylizację teatralno-artystyczną. Dziś uczę charakteryzacji artystycznej w Pomorskim Studium Sztuk Wizualnych, które na pierwszym roku ma wydział wizażu i stylizacji, na drugim charakteryzację. Stylizacja na gwiazdy filmowe to jeden z tematów. Wsród zadań jest też "wykonanie" sobowtóra. Ucharakteryzować modela na te znane postaci, ikony stylu wcale nie jest takie trudne. Gorzej już zrobić Einsteina na przykład.

Kobietę zrobić łatwiej?

- Chyba tak, ale też nie o to chodzi, by było łatwiej, liczą się zawsze trudne wyzwania. Każdy charakteryzator je lubi. Im trudniej, tym lepiej.

Nagle Monroe nie jest wyzwaniem, niesamowite! A czy kobieta, która marzy, by wyglądać jak ona, może sobie przed domowym lustrem, we własnym zakresie zrobić taką stylizację?

- Jeśli codziennie robi sobie podstawowy makijaż i ma jakiekolwiek pojęcie o kosmetykach - poradzi sobie i z tym. Nie jest to wbrew pozorom takie trudne. Nie mówię o zrobieniu sobowtóra, tylko stylizacji na MM. Wystarczy po prostu jasny podkład, dokładnie rozłożony, świetliste, jasne oko, wyczesane rzęsy, kreska na górnej powiece, czerwona szminka obrysowana dokoła, plus leciutki róż i wyczesane, przyciemnione brwi.

Zaprezentuje Pani taką charakteryzację podczas Dni Otwartych Teatru Wybrzeże. Są chętni do poddania się jej?

- W tym roku będziemy mieć swoich modeli. Chcemy uniknąć tłoku i przepychanek, jaki towarzyszył tym zajęciom w ostatnich latach, bo zainteresowanie jest zawsze ogromne. Każdy chciał być ucharakteryzowany.

Na MM?

- Największym zainteresowaniem cieszą się zawsze efekty specjalne. Połowa zwiedzających chodzi po teatrze z "siniakami", "podciętymi gardłami"i "ranami na twarzy".

Kobiety nie chcą już wyglądać jak MM?

- Trudno powiedzieć. W tamtych czasach była uważana za seksbombę, choć jej rozmiar to 40 - 42. Potem co prawda schudła, ale i tak dziś byłaby traktowana jak kobieta przy kości. Miała zupełnie inną budowę niż ta, którą forują dzisiejsze trendy. Ale na blond jest zawsze moda. Poza tym była tak czarującą osobą, że zawsze będzie moda na MM, zawsze też będą kobiety, które będą chciały wyglądać jak ona.

Może wcale nie chodzi o blond, tylko o to "coś"? Seksapil, którego nie wydobędzie żaden, nawet najlepszy charakteryzator?

- Ale trzeba pamiętać, że zanim MM została MM, była przeciętną, rudawą Normą Jeane, więc chyba jednak cała ta legenda to robota genialnego charakteryzatora, który wpadł na to, by obciąć jej włosy, przefarbować je na platynowy blond i zrobić z niej ikonę. Poza tym przeszła kilka operacji plastycznych.

Nos?

- I podbródek.

Na podbródku miała ponoć biały meszek, efekt stosowania kremów hormonalnych. Ale nie chciała go usuwać, bo uważała, że przed kamerą nadaje on twarzy "miękkości".

- Nie zrobiłaby kariery, gdyby nie zmieniła swojego image'u.

Jednak Rita Hayworth, za namową reżysera i życiowego partnera Orsona Wellesa, przefarbowała - do "Damy z Szanghaju" swoje rude loki na blond i straciła na tym...

- Ale była tak wyjątkowa, że nie odjęło jej to seksapilu, choć - trzeba przyznać - rudość dodawała jej pieprzu. Dlatego przed drastyczną zmianą koloru włosów lepiej go przetestować - przymierzając peruki lub przy pomocy programu komputerowego. Komputerowo możemy przymierzyć setki fryzur, łącznie z dobraniem makijażu i oprawek okularów.

Gabriela Pewińska

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki