Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bolesna porażka Lechii Gdańsk. Lech Poznań przełamał niemoc! [RELACJA, ZDJĘCIA]

Paweł Stankiewicz, Poznań
Lechia wraca bez punków z Poznania. Biało-zieloni przegrali z Lechem 2:4, grając tragicznie zwłaszcza w pierwszej połowie spotkania.

Lech walczy o mistrzostwo Polski i przed meczem z Lechią był zdeterminowany, aby wreszcie sięgnąć po trzy punkty przed własną publicznością. Kolejorz jest wiceliderem T-Mobile Ekstraklasy, ale u siebie gra zdecydowanie poniżej oczekiwań. Od początku sezonu odniósł tylko dwa zwycięstwa przy Bułgarskiej, a ostatnie 6 października ubiegłego roku. Do tego w rundzie wiosennej podopieczni trenera Mariusza Rumaka nie strzelili gola przed własną publicznością. Lechia lepiej radzi sobie z kolei na wyjazdach i chciała wykorzystać słabość Kolejorza. Tym bardziej, że od powrotu do ekstraklasy przegrała w Poznaniu wszystkie mecze.

To co się stało w pierwszej połowie piątkowego meczu z pewnością nie było w najczarniejszych snach trenerów i piłkarzy biało-zielonych. Lech natarł z furią, a gdańszczanie sprawiali wrażenie jakby zapomnieli wyjść na boisko. W tym sezonie trudno sobie przypomnieć tak źle grający zespół trenera Bogusława Kaczmarka. Lechia popełniała proste błędy w defensywie, a w ataku praktycznie nie istniała. A Lech jak nie mógł strzelać goli i wygrywać u siebie, tak przełamał się w piątek prezentując dobrą skuteczność. To wszystko jednak przy dużym udziale biało-zielonych. Już na samym początku gdańszczanie popełnili błąd w kryciu, a Marcin Kamiński z bliska wpakował piłkę do siatki. Plan taktyczny biało-zielonych runął zatem w tempie błyskawicznym. Gdańszczanie fatalnie grali w środku pola, gdzie przegrywali większość pojedynków. Do tego było dużo chaosu, niedokładności czy też podań piłki wprost pod nogi rywali. Drugi i trzeci gol dla Lecha, to były prezenty naszego zespołu. Najpierw po błędzie Rafała Janickiego w dobrej sytuacji znalazł się Rafał Murawski, ale został sfaulowany w polu karnym przez Michała Buchalika. Rzut karny na bramkę zamienił były zawodnik Lechii, Hubert Wołąkiewicz. Buchalik zdecydowanie nie miał swojego dnia, bo w katastrofalny sposób przepuścił do siatki futbolówkę po strzale z dystansu Gergo Lovrencsisa. Gospodarze strzelili trzy gole do przerwy i kibice biało-zielonych mogli drżeć o to jak skończy się to spotkanie.

Druga połowa jednak wyglądała zupełnie inaczej. Absolutnie nie za sprawą dobrej gry Lechii, ale to Lech zadowolony z wyniku nie forsował już tempa i spokojnie czekał na okazje do podwyższenia wyniku. Defensorzy gospodarzy pomyli się tylko raz, ale ten błąd wykorzystał Piotr Wiśniewski, który pokonał Buricia. To czwarty ligowy gol napastnika Lechii w tym sezonie. W końcówce sytuację sam na sam z Buriciem zmarnował Adam Duda. Za to jak należy strzelać pokazał Bartosz Ślusarski, który w doliczonym czasie gry zdobył czwartego gola. To nie koniec festiwalu bramek, bo chwilę później Duda jednak trafił do siatki rywali.

Po tej porażce biało-zieloni mogą skoncentrować się na grze o środek ligowej tabeli i ogrywaniu swoich wychowanków. O europejskich pucharach trzeba zapomnieć. Straty punktowe są coraz większe, ale też Lechia zwyczajnie gra za słabo, aby myśleć o ligowej czołówce. Zwłaszcza z tak fatalnie spisującą się obroną w rundzie wiosennej, W 6 meczach wiosennych biało-zieloni stracili już 9 goli.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki