Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bobo na piątek. Bogusław Kaczmarek: Już byli na Polach Elizejskich [FELIETON]

Bogusław Kaczmarek
Tomasz Bolt/Polskapresse
Zwycięstwo z Irlandią miało być krokiem zbliżającym polską reprezentację do piłkarskich finałów Euro 2016 we Francji. Opadające pomeczowe emocje skłaniają wielu dziennikarzy, kibiców, a przede wszystkim trenerów do analizy z nadzieją na wyciągnięcie konstruktywnych wniosków podsumowujących ważną dla obu drużyn konfrontację.

Remisowy wynik w Dublinie sugeruje postawienie pytania - czy polska reprezentacja zdobyła punkt czy też straciła dwa. Biorąc pod uwagę liczne uwarunkowania i okoliczności niedzielnego pojedynku, nasuwa się jednoznaczne stwierdzenie. To Irlandia zgubiła dwa punkty, a polska drużyna wyszarpała cenny remis mogący mieć decydujące znaczenie w ostatecznym rozrachunku.

W swoim poprzednim felietonie sygnalizowałem, że mecz w Irlandii może przypominać bokserski pojedynek wagi ciężkiej, gdzie w cenie będzie dyscyplina i konsekwencja działania połączona z wiarą we własne umiejętności. Pierwsza połowa i jej przebieg wydawały się potwierdzeniem przedmeczowych przewidywań. Drużyna Irlandii, zespół bez gwiazd, z jej 37-letnim kapitanem Robbiem Keanem i straszącym maską Jonathanem Waltersem nie stanowiła większego zagrożenia polskiej bramki. Nasz zespół kontrolował przebieg wydarzeń, a precyzyjny pressing skrzydłowych Macieja Rybusa i Sławomira Peszki na będącym w posiadaniu piłki Robbiem Bradym i środkowym obrońcy Marcu Wilsonie wymusił odbiór piłki zakończony skutecznym strzałem lewą nogą w wykonaniu Peszki. Notabene, stracony w opinii wielu dla polskiej piłki Sławek Peszko to kolejna instynktowna decyzja Adama Nawałki. Dla przypomnienia: ten sam Peszko, niechciany w Anglii, kilka miesięcy temu odbudowywał swoją formę na obozie pierwszoligowej Wisły Płock.

Od momentu zdobycia przez polski zespół prowadzenia nie było widać wielkiej piłki. Dominowała twarda, często na pograniczu faulu, piłkarska wojna. Jednak tuż przed przerwą uśpiona prowadzeniem polska drużyna zdrzemnęła się po raz pierwszy. Najpierw Łukasz Fabiański udanym piąstkowaniem na moment wybronił trudną sytuację. Piłka jednak trafiła do skrzydłowego Evertonu Aidena McGeady'ego, który na szczęście dla polskiego zespołu nieznacznie chybił. Był to pierwszy znak, że zraniony zespół Irlandii tanio nie sprzeda skóry.

Już pierwsze minuty drugiej połowy zmieniły diametralnie obraz tego meczu. Polska reprezentacja, zepchnięta do głębokiej defensywy, pozwoliła sobie narzucić wygodny i typowy dla Irlandii sposób gry. Dwukrotnie dopisało nam szczęście. Opuściło nas jednak w doliczonym czasie gry. Sędzia szwedzki Jonas Eriksson nie zauważył wcześniejszego faulu w obrębie pola bramkowego na Fabiańskim. Rzut rożny, zgubione krycie i rezerwowy napastnik Shane Long strzelił wyrównującą bramkę. Żal utraconej szansy. Do przerwy polska reprezentacja była już na Polach Elizejskich śmiało spoglądając na piłkarski Łuk Triumfalny. Po remisie w Dublinie przyjdzie nam do jesieni poczekać na piłkarski francuski raj 2016 roku.

Bogusław Kaczmarek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki