MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bill Gates na wyciągnięcie ręki

Dorota Abramowicz
Łukasz Łapczyk, informatyczny geniusz
Łukasz Łapczyk, informatyczny geniusz Grzegorz Mehring
Jest wystarczająco dobry dla Microsoftu. Mógłby dostać pracę w największych bankach polskich, a może i zagranicznych. Najpierw musi jednak skończyć liceum, a to okazuje się nie takie proste. Perypetie informatycznego geniusza, Łukasza Łapczyka z Pruszcza Gdańskiego.

Na pierwszy egzamin Łukasz poszedł z ojcem. Najpierw tata musiał tłumaczyć, że to nie on, ale towarzyszący mu chłopiec będzie walczył o certyfikat. Potem poproszono - zgodnie z regułami egzaminu - by Łukasz wylegitymował się dwoma dokumentami tożsamości.

- Syn wyjął z kieszeni paszport i legitymację szkolną - uśmiecha się Mariusz Łapczyk, ojciec Łukasza. - Wszyscy byli w szoku, widząc, że mają do czynienia z gimnazjalistą.

I tak w sierpniu 2007 roku czternastoletni Łukasz Łapczyk z Pruszcza Gdańskiego został najmłodszym w Polsce posiadaczem Microsoft Certified Proffessional z podpisem Billa Gatesa. Od tego certyfikatu zaczynało się wówczas drogę z certyfikatami Microsoftu. Tytuł MCP przysługuje specjalistom, którzy posiadają praktyczne umiejętności do skutecznego wykorzystania technologii i produktów Microsoftu w dowolnej firmie lub organizacji.

W grudniu ub. roku piętnastoletni Łukasz był już dumnym posiadaczem kolejnych pięciu certyfikatów podpisanych przez jednego z najbogatszych ludzi świata. W kolejnych egzaminach zdobywał więcej punktów niż walczący o te same świadectwa doświadczeni informatycy z doktoratami i habilitacjami. Znalazł się w elitarnej grupie kilkuset najlepszych, dyplomowanych informatyków, wśród których większość stanowi kadra naukowa polskich uczelni.

- Zdobyte przez Łukasza uprawnienia, w tym tytuł administratora systemów Microsoft, dają mu prawo do zarządzania infastrukturą (sieciami i systemami opartymi na platformach Windows) w dużej firmie - wyjaśnia dr Grzegorz Piotrowski, informatyk, wykładowca akademicki, opiekun naukowy Łukasza.

- A konkretnie? - dopytuję. - Byłby w stanie administrować na przykład siecią dużego banku, takiego jak chociażby PKO BP czy BRE Bank?

- Oczywiście - odpowiada dr Piotrowski. - Każdego banku, który działa w oparciu o system Microsoft, w Polsce i na świecie.

Średni z trojga dzieci państwa Łapczyków (ojciec - absolwent Wyższej Szkoły Morskiej, mama po Akademii Rolniczo-Technicznej) sprawia wrażenie zwyczajnego, sympatycznego nastolatka.

- Nie chcę być żadną gwiazdą - zaznacza na początku rozmowy.
Żyje jak wielu innych - ma dziewczynę, przyjaciół i kolegów, którym pomaga w razie problemów z komputerem. Lubi wyzwania naukowe, zna trzy języki, w tym bardzo dobrze angielski, lubi pływać na basenie.
Wrażenie zwyczajności pryska, gdy Łukasz zaczyna mówić o informatyce. Padają specjalistyczne terminy, określenia znane tylko w środowisku informatyków.

- Niech się pani nie przejmuje - pociesza mnie Mariusz Łapczyk, z dyplomem nawigacji w dawnej WSM. - Powyżej pewnego poziomu to dla mnie też czarna magia.

Przygoda Łukasza z informatyką zaczęła się od pewnego wykładu, na który zabrał go starszy brat, Krzysztof, absolwent informatyki w Wyższej Szkole Bankowej, kończący obecnie studia menedżerskie.

- Na studiach zetknąłem się z wykładowcą, dr. Grzegorzem Piotrowskim, jednym z najlepszych pogromców hakerów, zdobywcą drugiego miejsca w międzynarodowym konkursie dla specjalistów od zabezpieczeń sieci - opowiada Krzysztof. - Na jego zajęciach usłyszałem o konferencji dotyczącej technologii microsoftowych. Zabrałem ze sobą brata.

Podczas konferencji rozgorzała dyskusja, w której wziął udział również Łukasz. Zadawał pytania, formułował wnioski. Krótko mówiąc - błysnął. Doktor Piotrowski zaczął dopytywać Krzysztofa, co brat studiuje. Odpowiedział, że drugą klasę gimnazjum.

Pamiątką po konferencji jest specjalny dyplom za udział w Tech-Net Academic Day dla Łukasza Łapczyka - "jedynego przedstawiciela środowiska szkolnego". Przy okazji przypomniano, że Łukasz w świecie informatyków nie jest wyjątkiem.

Znany filantrop i geniusz informatyczny William Henry Gates III, zwany mimo dojrzałych lat nadal Billem, zaczynał równie wcześnie. Miał zaledwie 14 lat, gdy wspólnie ze szkolnym przyjacielem Paulem Allenem zarobił pierwsze 20 tysięcy dolarów. Chłopcy z sukcesem podjęli się stworzenia urządzenia do pomiaru ruchu ulicznego na bazie procesora Intel 8008. A potem już poszło z górki.

Podczas studiów na Harvardzie poznał swego przyszłego wspólnika, Stevena Ballmera, którego później mianował dyrektorem generalnym Microsoftu. Z informatykiem Christosem Papadimitriou zdążył przed powołaniem do życia firmy napisać publikację naukową na temat algorytmów. W wieku 21 lat zarejestrował w Urzędzie Patentowym i Znaków Towarowych USA nazwę "Microsoft".

Dziś Bill Gates znajduje się w ścisłej czołówce listy najbogatszych ludzi świata. W ubiegłym roku porzucił codzienną pracę i zajął się działalnością charytatywną. Nadal jednak jego nazwisko i nazwa firmy rozpoznawane są na wszystkich kontynentach.
O Łukaszu na razie wie niewielu. Na razie.

Geniusz w szkole

W czerwcu 2007 r. dr Piotrowski zaproponował Łukaszowi walkę o certyfikaty, dołączając do propozycji ważącą co najmniej kilogram lekturę. W sierpniu 2007 r. ówczesny gimnazjalista zdał pierwszy egzamin. Od początku do końca w języku angielskim.

- Nie jest to sprawa łatwa - opowiada Łukasz. - Wchodzi się do plastikowej klatki, zostawiając wszystkie nośniki elektroniczne. Wcześniej trzeba podpisać zobowiązanie, że treść egzaminu pozostanie tajemnicą. Notatki można robić tylko markerem na tabliczce, której nie można zabrać.
Czytał kolejne lektury, podrzucane przez mentora, i szedł jak burza. Zdobywał kolejne uprawnienia. Rodzicom zaproponowano, by Łukasz stał się twarzą reklamy Microsoftu. Odmówili. Po drodze dostał propozycję dobrej pracy. Nie skorzystał ze względu na szkołę.

- No właśnie, a jak tam w szkole? - pytam. I od razu, po minach rodziców chłopca widzę, że sprawa nie jest prosta.

W gimnazjum nauczycielka informatyki uznała, że Łukasz zasługuje z trudem na czwórkę. Pani, która przeszła nauczycielskie przeszkolenie dla informatyków, nie mogła pogodzić się z tym, by uczeń zamiast wykonywać ślepo polecenia, "szedł na skróty".

- Sprawę szybko wyjaśniliśmy - mówi Marzena Łapczyk. - Dyrektor szkoły nawet zorganizowała specjalny apel na cześć Łukasza po zdobyciu przez niego pierwszego certyfikatu. Ostatecznie skończył szkołę z jedną z najwyższych lokat.

Obecnie młody człowiek, który mógłby w tej chwili zarabiać ogromne pieniądze w dowolnym kraju Europy i Ameryki, chodzi do pierwszej klasy liceum w Pruszczu Gdańskim. W liceum problemy wróciły. Łukasz, który zdaniem dr. Piotrowskiego ma wyjątkowe zdolności matematyczne (sam układa wzory, jest świetny z algebry, bez problemu dałby sobie radę na studiach), oceniany jest przez nauczycielkę przedmiotu zaledwie na trójkę.

- Rozwiązuje zadania swoimi metodami - wyjaśnia ojciec. - Nie mieści się w średniej klasowej. Jeszcze gorzej jest na chemii, gdzie syn usłyszał od nauczycielki, że zostanie mu "pokazane jego miejsce w szkole". To jakieś polskie piekiełko! Przecież Łukasz mógłby być reklamą swojego liceum. Poważnie zastanawiamy się nad zmianą szkoły.
Jarosław Karnath, dyrektor pruszczańskiego ogólniaka, mówi, że już rozmawiał na ten temat z rodzicami. Chciałby, żeby Łukasz pozostał w szkole.

- To pierwsza klasa i wszystko się jeszcze ułoży - tłumaczy. - A Łukasza trzeba będzie objąć specjalnym programem dla zdolnych uczniów.

Ryszard Szubartowski z III Liceum Ogólnokształcącego w Gdyni, który kształci wybitnych informatyków (Filip Wolski, jego wychowanek, wygrał światową olimpiadę informatyczną) i jest założycielem stowarzyszenia "Talent", nie dziwi się kłopotom Łukasza.

- Filip też usłyszał, że nie zda matury z matematyki - wspomina prof. Szubartowski. - Uczniowie wybitnie zdolni mają podobne problemy, jak ci, którzy nie nadążają z programem. Najlepszym wyjściem dla chłopca byłby indywidualny tok nauczania, co nie wyklucza uczęszczania na lekcje z całą klasą. Do tego jednak potrzebna jest zgoda Rady Pedagogicznej, badania psychologiczne, rozporządzenie dyrektora i na koniec - znalezienie nauczyciela, który poprowadzi takiego ucznia. Z tym może być kłopot, bo tak naprawdę nikt nie płaci dodatkowo za opiekę nad wyjątkowo zdolnym młodym człowiekiem. Ja też wykonywałem tę pracę społecznie i żadnej nagrody, prócz własnej satysfakcji, nie dostałem.

I co dalej, młody człowieku?

Dużą satysfakcję odczuwa też dr Grzegorz Piotrowski.

- Nie wykluczam, że uczeń prześcignie mistrza - stwierdza z zadowoleniem. - Nasz bohater dołączył do ścisłej czołówki informatycznej w Polsce. Z dyplomem Microsoft Certified Systems Administrator w Polsce mamy 1980 ludzi. Z dyplomem Microsoft Certified Desktop Support Technician - 297 osób.
W najbliższych tygodniach Łukasz będzie zdawać ostatnie testy, po których może pracować na stanowisku inżyniera informatyka w dowolnej firmie IT świata.

- Po maturze studia, prawdopodobnie w USA, gdzie mieszka moja rodzina - mówi Mariusz Łapczyk. - Mój brat, który pracuje naukowo na jednej z amerykańskich uczelni, zrobił doktorat w wieku 32 lat. Myślę, że Łukasz, jego chrześniak, dokona tego jeszcze przed 25 rokiem życia. I mam nadzieję, że ze zdobytą za oceanem wiedzą wróci do kraju.

- Chciałbyś uścisnąć dłoń człowieka, który podpisał się pod twoimi certyfikatami? - pytam Łukasza.

A on odpowiada z pewnością w głosie: Raczej poznam Billa Gatesa.

Dr Piotrowski potwierdza - to żaden problem. Jeśli w najbliższym czasie twórca Microsoftu pojawi się w Polsce, Łukasz zostanie zaproszony na spotkanie i rozmowę. Jeśli nie, to i tak, prędzej lub później do spotkania dojdzie za granicą.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki