Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Autosalon. Pod znakiem sierpa i młota [ZDJĘCIA]

Marek Ponikowski
Kolumna ciągników: jadą na kołchozowe pola czy na wojnę?
Kolumna ciągników: jadą na kołchozowe pola czy na wojnę? z archiwum rodzinnego Reginy Pawłowskiej
Poluję na stare fotografie. Oczywiście na takie, które w jakiś sposób wiążą się z motoryzacją. Czasem znajduję je w punkcie skupu makulatury, gdzie ktoś pozbył się albumu z rodzinnymi zdjęciami, czasem na stoiskach ze starociami, bywa, że dostaję zdjęcia od znajomych i od czytelników moich tekstów w „Rejsach”.

Fotografiom towarzyszą nieraz dramatyczne historie rodzinne, wpisujące się w szerszy kontekst dziejowy. Jedne są uporządkowane i szczegółowe, inne próbuję rekonstruować z pomocą analizy zdjęć. Bywa i tak, że zagadki pozostają zagadkami. W minionym roku kupiłem na jarmarku dominikańskim trzy fotografie pochodzące z byłego ZSRR. Pisząc ten tekst do „Rejsów”, dołączyłem do nich zdjęcie ze zbiorów rodzinnych pewnej mieszkanki Gdyni. Myślę, że istnieją wątki łączące wszystkie cztery fotografie.


Zdjęcie 1

Pierwsza hipoteza: kołchozowe traktory gąsienicowe wyruszają na wojnę po niemieckim ataku w czerwcu 1941 roku - jest oczywiście błędna, choć mobilizację traktorów, mających pełnić rolę ciągników artyleryjskich, rzeczywiście wówczas ogłoszono. Po pierwsze nie zgadza się pora roku, poza tym traktor na czele kolumny to KD-35 „Kirowiec” z fabryki w Lipiecku, którą zbudowano dopiero po wojnie. Produkowany był w latach 1947-1956. Nawiasem mówiąc: od roku 1954, w efekcie niekoniecznie dobrowolnego zakupu licencji, ten traktor pod nazwą Mazur D-35 produkowały u nas Zakłady Mechaniczne Łabędy, noszące wówczas imię Stalina. Po modernizacji w 1956 roku wytwarzano go także w Zakładach Mechanicznych w Gorzowie Wielkopolskim. Sprawa powojennego datowania zdjęcia nie jest jednak przesądzona: KD-35 to kopia amerykańskiego Caterpillara D-4 produkowanego od lat 30. Niewykluczone, że traktory takie trafiały podczas wojny do ZSRR w ramach dostaw Lend-Lease. Ten ze zdjęcia różni się drobnymi szczegółami od „Kirowca”. Może więc to Caterpillar, a zdjęcie jednak pochodzi z lat wojny? Wątpliwości nie rozwiewają dwa kolejne traktory z kolumny. To cięższe SHTZ-NATI STZ-1 produkowane w latach 1937-52 w zakładach w Stalingradzie (fabryka w 100 proc. zbudowana i wyposażona przez Amerykanów), a także w Charkowie i w Rubcowsku na Ałtaju. STZ-1 uchodzi za oryginalną konstrukcję sowiecką - w tym jednak tylko sensie, że jest dokonaną w ZSRR kombinacją silnika amerykańskiego traktora kołowego McCormick 15/30 z gąsienicowym układem napędowym wzorowanym na czołgu Hotchkiss z I wojny światowej. Te same mechanizmy posłużyły zresztą do budowy ciągnika artyleryjskiego STZ-5.

Zdjęcie 2

Tu problemów z datowaniem jest znacznie mniej. Zdjęcie przedstawia bowiem motocykl K-750 produkowany od 1958 roku w Kijowskiej Fabryce Motocykli. Od pierwowzoru, czyli słynnego M-72, różnił się głównie zastosowaniem resorowania przedniego koła na tzw. wahaczu pchanym i zawieszeniem teleskopowym koła tylnego zamiast tzw. suwaka. Bardziej komfortowe było także resorowanie bocznego wózka. Moc silnika, która w „emce” wynosiła 22 KM, tak jak w niemieckim pierwowzorze BMW R-71 odstąpionym ZSRR w czasach obowiązywania paktu Ribbentrop-Mołotow, została w K-750 zwiększona do 26 KM. Nie umiem niestety zidentyfikować formacji, jaką reprezentują siedzący w wózku oficer i szeregowiec za kierownicą. Nie są to raczej mundury wojskowe. Może milicja albo KGB?

Zdjęcie 3

Ta fotografia przenosi nas w lata wojny. Świadczy o tym numer taktyczny na drzwiach samochodu. Trzej mężczyźni to z pewnością mechanicy - jeden z szeregowców dumnie dzierży w dłoni symbol swej specjalności - młotek, starszy mężczyzna z lewej to chyba podoficer, przełożony dwóch mołojców. Zagadką jest samochód ciężarowy, przy którym żołnierze pozują fotografowi. Do czasu pojawienia się amerykańskich Studebakerów jedynymi trzyosiowymi ciężarówkami, jakimi dysponowała Armia Czerwona, były GAZ-y AAA (licencja Ford) i ZIS-6 (licencja Autocar). Wszystkie, łącznie ze Studebakerem, miały z tyłu koła bliźniacze, a samochód na zdjęciu wyposażony jest w pojedyncze! Wszystkie też miały inaczej wyglądające szoferki. Można więc podejrzewać, że pojazd, przy którym biedzą się mechanicy, został zdobyty na Niemcach. Na froncie wschodnim Wehrmacht używał ciężarówek z układem 6x4 i pojedynczymi kołami z tyłu oraz kabiną o podobnym wyglądzie - na przykład Büssingów-NAG GL-6. O ile wykorzystywanie zdobycznych sowieckich samochodów i czołgów przez Wehrmacht jest bogato udokumentowane, to zdjęć „z drugiej strony” wykonanych przed końcem wojny jest jak na lekarstwo.

Zdjęcie 4.

Pochodzi z archiwum rodzinnego profesor Reginy Pawłowskiej, łączącej przez lata pracę naukową na polonistyce w Uniwersytecie Gdańskim z nauczaniem polskiego w trójmiejskich szkołach. Młody mężczyzna przy szoferce ciężarówki to jej ojciec, Paweł Jefimow, Rosjanin z Mohylewa. W tym samym mieście, na niegdysiejszych kresach Rzeczpospolitej mieszkała też rodzina Marii Kornaszewicz-Pieczoro, matki pani profesor. Znajomość, miłość i małżeństwo Marysi i Pawła przypadały na koszmarne lata 30., gdy nikt od granicy z Polską po Władywostok nie był pewny swego losu. Zwłaszcza Polacy uważani za szpiegów, a w najlepszym przypadku za element podejrzany. Ojca Marii zesłano za Ural, do wyrębu lasu, ona sama była raz po raz zatrzymywana. Młodzi zdecydowali się na wyjazd z Mohylewa, by zejść z oczu „organom”. W Soczi w roku 1934 wzięli ślub, a Paweł znalazł pracę kierowcy w jednym z tamtejszych sanatoriów. Z tego właśnie czasu pochodzi zdjęcie. Czy samochód na zdjęciu jest właśnie tym, którym jeździł po Soczi i okolicach kierowca Jefimow? Nie jest to pewne, bo na tablicy rejestracyjnej widnieje słowo Azow. Miasto o tej nazwie leży u ujścia Donu do Morza Azowskiego, o dobre pięćset kilometrów od Soczi. CiężarówkaZIS-5, produkowana w moskiewskich Zakładach imienia Stalina, godna jest uwagi, bo w Polsce widywaliśmy głównie jej wojenną, uproszczoną do granic możliwości odmianę. Tu widać wersję pierwotną z roku 1933, opracowaną przez inżynierów firmy Autocar z USA - z blaszaną kabiną i tłoczonymi błotnikami. Samochód o udźwigu trzech ton miał 5,5-litrowy silnik benzynowy o mocy 73 KM i zużywał 36 litrów na setkę. Wtedy nie odbiegało to od standardów.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki