Kiedy Robert Więckiewicz pojawił się w holu kina "Neptun", usłyszał skandowanie: Lech Wałęsa, Lech Wałęsa... Tak rozpoczął się w Gdańsku przedpremierowy pokaz filmu "Wałęsa. Człowiek z nadziei". Nie było jednak ani tytułowego bohatera (były prezydent pojawił się na premierze dzień później w Warszawie), ani reżysera Andrzeja Wajdy, który w liście napisał, że stan zdrowia zatrzymał go pod okiem lekarzy w Warszawie. Pozostali goście dopisali. Pojawiła się Danuta Wałęsa z dziećmi, a z ekipy filmowej poza Więckiewiczem i Agnieszką Grochowską zobaczyliśmy grających w tym filmie: Mirosława Bakę i Cezarego Kosińskiego. Do Gdańska przyjechał też scenarzysta filmu Janusz Głowacki.
Główną gwiazdą tego filmowego wieczoru był oczywiście Robert Więckiewicz. Aktor na scenie opowiadał m.in. o swoich wrażeniach ze spotkania z Lechem Wałęsą na festiwalu w Wenecji. Na pytanie Mirosława Baki - jak to było stanąć twarzą w twarz z byłym prezydentem, odparł:
- Stanąć twarzą w twarz było już o wiele łatwiejsze, niż to, co wcześniej miało miejsce. W trakcie projekcji obok mnie siedziała Agnieszka Grochowska, obok niej pani prezydentowa Danuta Wałęsa, a obok pani prezydentowej prezydent Lech Wałęsa. Po kilku minutach uświadomiłem sobie fakt, że siedzę w kinie, patrzę na siebie grającego Wałęsę, a obok siedzi Wałęsa, patrzący na mnie, grającego jego. Poczułem się bardzo dziwnie. Ale pomyślałem - jak dziwnie musi się czuć Lech Wałęsa. Bo ja jestem do tego przyzwyczajony. Kilka ról w życiu zagrałem, a tutaj coś takiego.
Aktor dodał, że już po projekcji w Wenecji, podszedł do prezydenta, kiedy zauważył, że ten jest przez sekundę sam. - I wtedy już było bardzo miło - tłumaczył. A kiedy po tych jego słowach rozległ się śmiech, odparł:
- Ja wiem, z czego się śmiejecie. Wszyscy to wiemy. Ale to naprawdę była rozmowa, która zostanie mi na całe życie. Pan prezydent powiedział mi coś, czego wam oczywiście nie powiem - mówił.
Rozbawił też publiczność do łez, opowiadając o tym jak wychodził z tej roli. - Na szczęście z pomocą przyszedł mi Juliusz Machulski, proponując zagranie Hitlera (w filmie "AmbaSSada" - dop. aut.). I już dwa miesiące po skończeniu zdjęć do "Wałęsy..." zagrałem Hitlera. Więc proces wychodzenia z roli był przyspieszony.
Agnieszka Grochowska, pytana o tę liczną gromadkę dzieci jaką miała na planie, tłumaczyła, że praca z nimi układała się wspaniale. Dzieci było ponad 20. Wszystkie urocze, robiły co chciały. Ona jedynie musiała zapamiętać, że Jarek ma na imię Karol, a Sławek to Wiktor itd.
Producent filmu Michał Kwieciński dziękował także gdańszczanom, którzy statystowali w tym filmie, zapuszczając na kilka miesięcy w czynie społecznym włosy, brody i wąsy.
Najbardziej jednak wzruszony zdawał się być prezydent Gdańska Paweł Adamowicz. Mówiąc o roli Solidarności, jej bohaterach, o filmie i jego wadze dla miasta, w pewnym momencie musiał przerwać, ponieważ ze wzruszenia załamał mu się głos.
O tym, jak film oceniają m.in. członkowie rodziny Lecha Wałęsy, przeczytać będzie można w poniedziałkowym "Dzienniku Bałtyckim".
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?