Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Prałat Jankowski kręcił prymasem

Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Jarosław Zalesiński
Nie znam jeszcze książki, w której IPN definiuje prałata Jankowskiego jako agenta wpływu "Delegata", ale jakiś obraz sprawy mogę sobie wyrobić na podstawie tego, co mówi dr Jan Żaryn z IPN.

Koronnym dowodem nie jest jakieś zobowiązanie współpracy, tylko "analiza dokumentów". Skoro na przykład w jednym z raportów "Delegat" snuje pewną historię, a w drugim ta sama relacja przypisana jest księdzu Jankowskiemu, jasno wynika z tego, że "Delegat" (vel "Libella") to nikt inny jak ksiądz prałat.

Może i tak - dedukcja na szczególnie skomplikowaną nie wygląda. Jako bardziej skomplikowany rysuje się problem, co z tego właściwie wynika dla oceny postaci prałata Jankowskiego.
Historyk przyznaje, że ks. Jankowski mógł żyć w błogiej nieświadomości, iż SB traktuje go jako swoje źródło informacji. Więcej nawet - to on mógł mniemać, że decydując się na pogawędki z oficerem SB, prowadzi jakąś "politykę". Na ile znam prałata, jeśli gawędził, to myślał tak na 100 procent.

Oczywiście, jego realny wpływ na ówczesne decyzje polityczne był, powiedzmy, symboliczny, ale nie w jego mniemaniu. I nie w mniemaniu jego esbeckich rozmówców, skoro - jak mówi Żaryn - "Delegat" traktowany był jako "wyjątkowo cenny agent wpływu". Dlaczego był tak "cenny"? Bo na przykład miał bezpośredni kontakt z kardynałem Wyszyńskim. Prałat Jankowski, inspirowany przez SB, miałby więc kręcić samym prymasem? Bądźmy poważni...

Doktor Żaryn stawia tezę, że każdy, kto chciał wykorzystywać SB, był przez nią wykorzystywany. Gdyby to było prawdą, żylibyśmy do dzisiaj w komunie. A gdyby SB była rodzajem króla Midasa, który czego się nie dotknie, zamienia to w agenta, nie byłoby w komunistycznej Polsce ani jednego sprawiedliwego. Trzeba jednak te rzeczy rozróżniać. Czymś zupełnie innym jest postawa pewnego księdza, który ułatwił SB założenie podsłuchu u ks. Popiełuszki (jeśli to prawda!), a czym innym - ewentualne "politykowanie" księdza Jankowskiego.

Lustracja miała pierwotnie służyć temu, by osoby skompromitowane współpracą z SB nie mogły pełnić żadnych funkcji. Medialna lustracja, jakiej świadkujemy od wielu lat, ma zupełnie inne cele. Chodzi w niej o to, by znajdywać osoby możliwie znane i pokazać je jako uwikłane w agenturalną współpracę. Przy czym każdy rodzaj kontaktu z SB rzuca cień podejrzenia. Walka z komuną miałaby więc być rodzajem meczu siatkówki, w którym najdrobniejsze przełożenie ręki na drugą stronę byłoby odgwizdywane przez sędziego.

W tym wszystkim coraz bardziej zacierana jest granica między łajdactwem a naiwnością czy słabością. A co gorsza, w tym obrazie powszechnego utytłania najłatwiej jest się ukryć prawdziwym świniom.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki