Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Nigdy nie powstał film o napaści Hitlera na Polskę 1 września 1939 roku. Dlaczego?

Henryk Tronowicz
Napaść Hitlera na Polskę 1 września 1939 roku prób filmowej syntezy nie doczekała się w naszej kinematografii po dziś dzień. Wyjątkiem jest Wajda, który dał się ponieść wyobraźni...

Wojenna kampania Września roku 1939 wciąż jeszcze obrasta dokumentacją historyczną. W polskiej publicystyce wokół bolesnego dramatu narodowego toczą się ostre spory. Nie ustają spekulacje nad obraną strategią obrony w kontekście ówczesnych międzynarodowych układów politycznych. Tymczasem ten prolog II wojny światowej, w kinie polskim ciągle nie znajduje pożądanego świadectwa.

W pierwszej powojennej dekadzie doświadczenia Września roku 1939 nie znalazły w polskim kinie żadnego odbicia.
Nadzieja na ożywienie zainteresowań w tym kierunku zaświtała po Październiku '56. Stanisław Różewicz wystąpił wtedy z przejmującym i - co warto podkreślić - nie starzejącym się filmem "Wolne miasto" (1958), odtwarzając z całą wiarygodnością przebieg tragedii gdańskich obrońców Poczty Polskiej. Majstersztykiem reżyserii był również "Orzeł" (1959) Leonarda Buczkowskiego, twórcy wcześniejszych "Zakazanych piosenek" (a wcześniej, cieszącej się przed wojną wielką popularnością "Rapsodii Bałtyku", 1935). Buczkowski przedstawił dramatyczną historię internowanej w Tallinie polskiej łodzi podwodnej ORP Orzeł. Okręt wymknął się z estońskiego portu i przebił się do Anglii przez blokowany hitlerowską Kriegsmarine Bałtyk. Filmy Buczkowskiego i Różewicza koncentrowały się na konkretnych epizodach początkowego okresu wojny. To były cząstkowe rekonstrukcje wybranych wydarzeń dramatycznego wojennego prologu. To jednak cenne zapisy zdarzeń, które będą dobrze służyć pamięci i świadomości historycznej.

Natomiast sama napaść Hitlera 1 września 1939 roku na Polskę, prób filmowej syntezy w rodzimej kinematografii nie doczekała się po dziś dzień. Tymczasem w Berlinie, niemieckiej agresji militarnej w pierwszych tygodniach wojny towarzyszyło wsparcie w postaci ostrego szturmu prasy hitlerowskiej na francuską kronikę filmową, za - uwaga, uwaga! - "nieobiektywny", "podżegający" film o Gdańsku. Niemiecki autor w histerycznej polemice nie przebierał w słowach nafaszerowanych nazistowską nienawiścią, pisząc wprost, że francuski reportaż wzbudził w nim wstręt. Zapamiętajmy to słowo.

Nam jakoś ogólniejszych filmowych przemyśleń na temat polskiego Września dziwnie zabrakło. Dość samotnym wyjątkiem w tym obszarze jest Andrzej Wajda. Po realizacji "Popiołu i diamentu", Wajda pokusił się o ekranizację opowiadania Wojciecha Żukrowskiego "Lotna". Film wywołał jedną z najbardziej awanturniczych dysput w dziejach polskiego kina. Pisano, że reżyser stworzył wielkie dzieło nieudane. Utwór chromy, pęknięty, z niezrozumiałą dominantą surrealizmu, z kiczowatymi nawiązaniami do Kossaka i Styki.

Opowiadanie Żukrowskiego o szwadronie polskiej kawalerii w kampanii wrześniowej miało wymiar realistyczny. Wajda dał się ponieść wyobraźni. Stworzył obraz poetycki. Na plan główny wysunął w "Lotnej" mit heroiczny, legendę nieomal podobną - pisano - do legendy o wysadzeniu się w powietrze załogi Westerplatte.

Kino światowe cechuje przepływ ruchu myśli. Dzieła filmowców, którym chodzi o coś więcej niż o zwykłą rejestrację wydarzeń, nie powstają w autarkicznej izolacji. Nie jest tajemnicą, że na styl Wajdy w tamtych latach silny wpływ miały dzieła Bunuela (Hiszpan po obejrzeniu "Kanału" przesłał polskiemu twórcy telegram z wyrazami uznania). I oto jeden z najbardziej wnikliwych krytyków warszawskich, Konrad Eberhardt, zastanawiając się nad poetyką i walorami artystycznymi "Lotnej", napisał: "Czy powstałaby »Lotna« bez Bunuela?".

Innych krytyków niepokoiła tytułowa piękna klacz, którą na ekranie zauroczeni są ułani (biały koń wszak wcześniej mignął pod hotelem w "Popiele i diamencie"). Jednak głównie recenzentów rozsierdziła u Wajdy sekwencja szalonej szarży polskiej kawalerii z lancami na niemieckie czołgi. Obrazy ułanów, którzy łamali szable na czołgowych lufach przeczyły rzecz jasna zdrowemu rozsądkowi (i jeden z historyków szukał przez trzy lata potwierdzenia, że gdzieś doszło do tak absurdalnego incydentu). Recenzenci jęli filmową symbolikę odczytywać dosłownie i - ulegając pokusie łatwego uogólnienia - zaczynali dopatrywać się w filmowej "Lotnej" tęsknoty za irracjonalnym heroicznym szaleństwem. Ktoś nawet pisał z oburzeniem, że wspomniane sceny budzą w nim... "wstręt i obrzydzenie".

Tu wszelako trzeba odnotować też znamienną reakcję samego Wajdy, który po pewnym czasie doszedł do wniosku, że powinien "Lotną" nakręcić ponownie...

Wkrótce po premierze "Lotnej" pirotechnik w kinie polskim otrzymał od władzy ludowej surowy zakaz strzelania. Toteż do tematyki Września 1939 powrócił dopiero po kolejnych ośmiu latach w filmie "Westerplatte" (1967) Stanisław Różewicz, wystawiając filmowy pomnik obrońcom polskiej Wojskowej Składnicy Tranzytowej na Westerplatte. Niewiele dzieł w kinie polskim budzi taki szacunek, jak film Różewicza (zostawmy bez komentarza nakręconą niedawno "Tajemnicę Westerplatte" Pawła Chochlewa).

Z lat dawniejszych warto wspomnieć próbę rekonstrukcji przebiegu bydgoskiej "czarnej niedzieli", którą podjął pisarz - przyszły autor scenariusza "Człowieka z marmuru" - Aleksander Ścibor-Rylski, realizując samodzielnie skromny film "Sąsiedzi" (1969).

Odległym echem wrześniowej kampanii był film Mieczysława Waśkowskiego "Jeszcze słychać śpiew i rżenie koni" (1971). Tytuł zaczerpnięty został z wiersza Krzysztofa Kamila Baczyńskiego "Historia". Była to napisana przez Andrzeja Mularczyka (syna bohatera autentycznych wrześniowych wydarzeń) historia podjętego po latach poszukiwania dziesięciu najdzielniejszych ułanów, którym w roku 1939 przyznano krzyże Virtuti Militari. Intryga kryła się w tym, że stosowny rozkaz nie dotarł wtedy do dowódcy, o czym oficer-weteran dowiaduje się dwadzieścia lat po wojnie.

Roztrząsania nad zawiłościami w interpretowaniu tragedii Września '39 w kinie polskim, pod koniec lat sześćdziesiątych przeniosły się na teren archiwów, z których filmowcy czerpią materiały do filmów dokumentalnych, montowanych niekiedy pod ukartowane zamówienia polityczne. I wtenczas nową dyskusję wywołał dokument Macieja Sieńskiego "Spojrzenie na Wrzesień" (1970). Sieński swoje intencje podkreślał wyraźnie: "Wszystkie dotychczasowe opracowania filmowe budziły we mnie niedosyt nie tylko faktologiczny, ale wręcz historyczny. Wiązało się to z modną w swoim czasie tendencją obrazowania sensu walki i poświęcenia, określoną mianem »bohaterszczyzny«". Dokument "Spojrzenie na Wrzesień" powstał w opozycji do wcześniejszego o 10 lat dokumentu "Wrzesień - tak było" J. Bossaka.

Dwa lata później Bohdan Poręba nakręcił film o "Hubalu". Wymiar artystyczny tej filmowej ballady nie wytrzymywał porównań z "Lotną". Ale niczym kometa powróciła legenda. I ponownie zaczęto spierać się o patriotyzm i postawy w walce o obronę ojczyzny, o motywacje ideowe i polityczne. Hubal, major Henryk Dobrzański nie wykonał rozkazu kapitulacji wydanego przez dowództwo polskiej armii i w takim razie, nie składając broni, stał się samozwańczym pierwszym oddziałem partyzanckim II wojny światowej.

Profesor Aleksander Jackiewicz w recenzji "Hubala" dotknął problemu źródeł wrześniowej klęski: "Chyba wszyscy piszący o Hubalu zgadzają się co do tego - napisał - że major miał prawo liczyć na to, iż wiosną 1940 r. front zachodni ruszy i wówczas będzie mogła się odrodzić na tyłach niemieckich armia polska". Oglądając "Hubala", Jackiewicz rozpoznał znajome sobie okolice i na przykład zidentyfikował na ekranie wiejski kościółek w Poświętnem, do którego u Poręby w czasie nabożeństwa wkracza czwórkami oddział Hubala z dumnie intonowaną pieśnią "Boże coś Polskę".

Pominę, podjęty następnie przez Janusza Nasfetera, temat ostatnich dni pokoju i pierwszych dni wojny, w nie wyróżniającym się filmie "Moja wojna, moja miłość" (1975). Natomiast za stanowczo niedoceniony uważam film fabularny wybitnego skądinąd dokumentalisty Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego - "Gdziekolwiek jesteś, Panie Prezydencie..." (1978). Dzieło to, sfilmowane bez patosu, Andrzej Trzos poświęcił postaci Stefana Starzyńskiego, bohaterskiego prezydenta Warszawy, który 1 września 1939 r. przystąpił niezwłocznie do organizowania życia w bombardowanej stolicy i w porozumieniu z gen. Czumą czuwał nad cywilną obroną miasta. Warszawiacy, posłuszni apelowi prezydenta Starzyńskiego, stanęli solidarnie do budowy barykad i kopania rowów przeciwlotniczych. W codziennych przemówieniach radiowych Starzyński podtrzymywał na duchu ludność stolicy. Sytuacja w mieście pogarszała się z każdym dniem i 26 września zapadła decyzja o kapitulacji. Nie skorzystał Starzyński z ostatniej szansy wyjazdu ze stolicy (miejsce w samolocie odstąpił amerykańskiemu dziennikarzowi). Miesiąc później został aresztowany w swoim gabinecie przez gestapo i wywieziony w nieznane miejsce...

Trzos-Rastawiecki, wybitny dokumentalista, opowiedział biografię bohatera z całym realizmem, językiem rzeczowym, a ducha w postać Starzyńskiego tchnął Tadeusz Łomnicki, kreując jedną z najwyrazistszych postaci polskiego ekranu.
Pośród zrealizowanych - przypomnianych tutaj przeze mnie - filmów, czas Września roku 1939 utrwalony został w obrazach wielkiego formatu jedynie w niektórych.

Nieporównanie gorzej przedstawia się filmowa pamięć z dni ataku Stalina na Polskę, napaści, która nastąpiła siedemnaście dni po agresji Hitlera. Nie powstał na ten bolesny temat ani jeden polski film. Jednym wyjątkiem są od biedy początkowe epizody "Katynia" Andrzeja Wajdy, mówiące o napaści, zresztą mimochodem, spoza kadru, informacyjnie.
Bagnety wbijane przez Sowietów polskim żołnierzom w plecy siedemnastego dnia trwającej wojny i równoczesna zdrada aliantów - czy te tematy doczekają się kiedyś pióra polskiego scenarzysty?
[Przy pisaniu tego artykułu korzystałem z książki Rafała Marszałka "Polska wojna w obcym filmie", Ossolineum 1976.]
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki