Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Trójmiejski gang handlarzy narkotyków rozpracowali amerykańscy agenci DEA

Łukasz Kłos
Archiwum DB
Handlowali na wielką skalę narkotykami. Rynek ich dostawców i kupujących obejmował - poza Polską - Amerykę i Rosję.Działali jak wielka centrala spedycyjna. Ich interesy rozpracowała amerykańska rządowa agencja antynarkotykowa - DEA.

Koniec tej trójmiejskiej grupy narkotykowej zaczął się w USA, kiedy kilka lat temu w ręce amerykańskich specsłużb wpadł Jacek K. Mężczyzna podejrzewany był przez rządową agencję DEA (Drug Enforcement Administration) o udział w obrocie setkami tysięcy tabletek ecstasy. Poszedł na współpracę. I choć jego kumple z Trójmiasta mieli jeszcze działać przez pewien czas, to każdy kolejny miesiąc przybliżał międzynarodowy zespół śledczych do zadania ostatecznego ciosu.

Wszyscy ludzie "Kiryła"

- Niech pan weźmie kartkę i rysuje - radzi rozmówca z Prokuratury Apelacyjnej w Gdańsku. - U góry był Robert B. Zwali go "Kirył". On nigdy nie dotykał narkotyków. Od tego miał ludzi - od pseudonimu narkotykowego bossa prokurator każe poprowadzić dwie linie.

Jedna prowadzi do wspomnianego Jacka K. Druga kończy się na Tomaszu D., znanym lepiej jako "Drągal". Sąd Okręgowy w Gdańsku - po jego latach ukrywania się za granicą - przed kilkoma dniami skazał go na wieloletnie więzienie. Wyrok nie jest prawomocny. Zanim jednak "Drągal" stanął przed obliczem Temidy, przeszedł długą drogę.

Grupa "Kiryła" działała kilka lat, mniej więcej do 2005, 2006 roku. Według ustaleń śledczych, Robert B. nie zajmował się produkcją narkotyków. Prowadził coś na kształt hurtowni albo centrali spedycyjnej dla nielegalnych substancji. Przyjmował hurtowe ilości narkotyków z "zaufanych źródeł" i zapewniał ich sprawny zbyt na atrakcyjnych warunkach.

- Wśród dostawców "Kiryła" wyróżniali się dwaj: Artur B., zwany po prostu "Artusiem", oraz Andrzej K., pseudonim "Żołnierz" - wyjaśnia jeden ze śledczych rozpracowujących narkotykowy półświatek.

Robert B. przejmował "towar", choć sam się go nie dotykał. Od tego miał swoją prawą rękę - Jacka K. To on przekazywał polecenia szefa, a wraz z nimi nielegalne substancje. Wraz z Tomaszem D. dbali o interesy szefa. Cała trójka pozostawała jednak w cieniu.

Prochy w materacu

Z konkretnymi dilerami kontaktował się Maciej P., trzeci w hierarchii narkotykowej grupy. Nielegalne substancje trafiały zasadniczo na dwa rynki - rosyjski i amerykański - choć część rozprowadzana była również w kraju.

Za wschodnią granicę wysyłano głównie kokainę i amfetaminę. Maciej P. nieraz sam szmuglował je do Rosji osobiście. Ukrywał je w wagonach pociągów jadących do Moskwy i Sankt Petersburga.

- Chował je w materacach. Wycinał w nich schowek, a następnie zaszywał tapicerkę takerem. Z wierzchu nie było widać śladu ingerencji - wspomina jeden ze śledczych.

Kiedy nie mógł wyjechać na Wschód, przekazywał towar zaufanym ludziom. Nie pogardzał również rodzimym rynkiem, dostarczając narkotyki dilerom w kraju.

Odrębnym zadaniem Macieja P. było zaopatrzenie kurierów przewożących narkotyki na trasie transatlantyckiej.

Narkotyki wysokich lotów

Do Stanów Zjednoczonych wysyłano tabletki ecstasy, czasem anaboliki. Za kurierów robili... stewardzi linii lotniczych LOT. Wyposażano ich w przerobione koszule ze specjalnymi skrytkami. Narkotyki ukrywano też w skórzanych pasach ze schowkami. Jeden steward mógł w ten sposób przemycić kilka tysięcy zakazanych tabletek naraz.

Stewardzi przemycali narkotyki "przy okazji" obsługi rejsów. Korzystali z tego, że personel pokładowy był mniej wnikliwie kontrolowany niż pasażerowie samolotów. Towar odbierali w kraju, podczas spotkań organizowanych w tłumnych miejscach. Po wylądowaniu w Nowym Jorku lub Chicago przekazywali go umówionym osobom. W drodze powrotnej stewardzi przewozili zapłatę, z której następnie rozliczali się z dostawcą.

Interes kręcił się nieźle. Za pojedynczy kurs "lotniczy kurier" potrafił zainkasować nawet kilkaset dolarów. Opłacało się i stewardom, i handlarzom: za tabletkę ecstasy w Ameryce płacono kilkakrotnie więcej niż kosztowała w Polsce.

Zakupy kontrolowane

Proceder namierzyła DEA, wyspecjalizowana w zwalczaniu przestępczości narkotykowej. Kiedy Jacek K. wylądował w interesach na jednym z amerykańskich lotnisk, został natychmiast aresztowany. Agenci specsłużby zaproponowali mu współpracę - w zamian za łagodniejsze potraktowanie i informacje o działalności grupy.

DEA zaproponowała współpracę polskim organom ścigania. Do akcji wkroczyli funkcjonariusze Centralnego Biura Śledczego. Wątkiem stewardów LOT-u zajęła się Prokuratura Apelacyjna w Krakowie, zaś rozbiciem rdzenia grupy z Trójmiasta - jej gdańska odpowiedniczka.

Śledczy z amerykańsko-polskiego zespołu postanowili zorganizować zasadzkę.
- W grudniu 2005 r. przeprowadziliśmy zakup kontrolowany 5 tys. tabletek ecstasy. Do transakcji doszło w Gdyni. W lutym kolejnego roku mieliśmy już jednoznaczne potwierdzenie z laboratorium, że zakupione substancje są narkotykami - wspomina prok. Mariusz Marciniak, nadzorujący pomorski wątek.

Znaleziony w Peru

Zaplanowano wiele skoordynowanych zatrzymań. Niestety, wierchuszce trójmiejskiej grupy - "Kiryłowi" oraz "Drągalowi" -udało się zbiec. W rękach CBŚ znalazł się za to Maciej P., który swoimi zeznaniami obciążył mocodawców.

Robert B. uciekł do Holandii. Przebywa w niemieckim więzieniu. Tomasz D., ps. "Drągal", trafił zaś aż do Ameryki Południowej. W 2011 r. organy ścigania namierzyły go w Callao, największym porcie Peru. W sierpniu 2011 r. został zatrzymany i wydany polskim władzom. 1 sierpnia 2013 r. usłyszał wyrok 8 lat pozbawienia wolności, 10 tys. zł grzywny i 4 tys. zł nawiązki "na zapobieganie i zwalczanie narkomanii".

[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki