Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cirque du Soleil w Ergo Arenie. Spektakl "Alegria" zachwycił widzów! [ZDJĘCIA, RECENZJA]

Jarosław Zalesiński
Karolina Misztal / Dziennik Bałtycki
Spektakl "Alegria" w wykonaniu słynnego na całym świecie Cirque du Soleil, odbył się w środę w gdańsko-sopockiej Ergo Arenie. Przeczytajcie recenzję i zobaczcie fotorelację z wielkiego widowiska!

"Alegria" oznacza radość, ale nie taką, dzięki której, powiedzmy, wesoło podśpiewujemy czy podskakujemy, tylko radość, która jest "uniesieniem", "świętowaniem". Przyznać trzeba, że Cirque du Soleil, znany na całym świecie kanadyjski zespół, który występuje do końca tego tygodnia w gdańskiej Ergo Arenie, świetnie dobrał tytuł do tego, co się dzieje w czasie tego blisko trzygodzinnego widowiska. "Alegria" przenosi publiczność w inny wymiar, w magiczny i odświętny świat, gdzie nie obowiązuje grawitacja, a ciało ludzkie wydaje się pozbawione swoich ograniczeń.

Cirque du Soleil oglądamy w Trójmieście po raz drugi. Rok temu przyjechali (była to ich pierwsza wizyta w Polsce) z programem "Saltimbanco". Od tego właśnie programu rozpoczęła się w 1984 roku światowa kariera Cirque du Soleil, założonego przez grupkę dwudziestu artystów ulicznych. W ciągu tych trzydziestu lat Cirque du Soleil przemienił się w prawdziwy kombinat rozrywkowy, zatrudniający blisko półtora tysiąca artystów. Są oni wybierani dzięki regularnie przeprowadzanym castingom, przez które przechodzą nie tylko cyrkowcy, ale także muzycy orkiestry. Notabene w składzie zespołu, który gra w czasie trójmiejskich spektakli, jest jedna Polka, akordeonistka Lidia Kamińska.

To właśnie od entrée "cyrkowej" orkiestry (oczywiście po obowiązkowych wygłupach clownów z publicznością) rozpoczyna się "Alegria". Słowo "cyrkowa" trzeba koniecznie wziąć w cudzysłów, bo orkiestra w Cirque du Soleil nie ma nic wspólnego ze smętnym saksofonistą i gitarzystą oraz rozczochranym perkusistą w złoconych smokingach, czyli zespołami, które aż za dobrze znamy ze standardowych cyrkowych przedstawień. Orkiestra w Cirque du Soleil należy do tego samego, dziwnego, półbaśniowego świata, po którym wędrujemy przez blisko trzy godziny. W białych kostiumach, z przyklejonymi nosami Pinokia, wyglądają jak stworki nie z tej ziemi. Na czele tej parady idzie garbus w czerwono-czarnym stroju, jak się potem okazuje - mistrz całej ceremonii. I pojawia się zjawiskowa postać dziewczyny w białej krynolinie. Śpiew tej dziewczyny towarzyszy całemu przedstawieniu.

"Alegria" jest więc trochę koncertem, trochę teatrem, trochę baśniowym show. Klasycznych cyrkowych numerów jest w tym widowisku nie tak znów wiele i ktoś, kto nastawia się przede wszystkim na tego gatunku atrakcje, może nawet poczuć lekki niedosyt. Ale mniejsza ilość rekompensowana jest przez jakość.

Są w "Alegrii" cyrkowe numery klasyczne, są i takie, które - ja przynajmniej - widziałem po raz pierwszy. Jedne i drugie dokładnie tak samo zapierają czasem dech w piersiach. Numer z tańcem z obręczami to cyrkowa klasyka. Ale patrzeć, jak kolejne obręcze jakby same z siebie, a nie dzięki ruchom artystki, wspinały się po jej ciele - to było zadziwiające. Niesamowity był akrobatyczny popis dwóch tancerek, o których w dawnych czasach mówiono "kobieta guma". Jak to możliwe, że na ciele jednej z nich, opierającej się nogami i rękoma na scenie, druga wykonuje dokładnie te same akrobacje? Nie mogłem wyjść z podziwu!
Jeszcze bardziej zatkało mnie, gdy oglądałem numer nazwany "Power Track". To coś, czego w zwykłym cyrku się nie zobaczy. W podłodze sceny, po skosach, zostały wbudowane, przez całą długość, gumowe trampoliny. Akrobaci, odbijając się od nich, wykonywali niesamowite salta, często przy tym mijając się w powietrzu. Przypominało to czasem taniec synchroniczny w wodzie, tyle że wykonywany w powietrzu. Wrażenie trudne do opisania.

W "Saltimbanco" pokazanym w Trójmieście rok temu, jednym z najbardziej niesamowitych numerow była "rosyjska huśtawka". Akrobaci rozpędzali się w wielkiej huśtawce, wystrzeliwali z niej na ileś metrów w górę i opadali na ramiona kolegów. Jak to w ogóle było możliwe? A jednak udawało się. W "Alegrii" z kolei mamy "rosyjskie maszty", czyli niezwykle giętkie, szerokie na raptem 12 centymetrów "belki". Artyści wyrzucani na nich w górę po wykonaniu iluś obrotów w powietrzu lądowali bez żadnego problemu i zawahania na tych dwunastu centymetrach. W takich momentach miało się wrażenie, że cyrkowcy z Cirque du Soleil przekraczają granicę nieprawdopodobieństwa.

Kto oglądał już "Saltimbanco", nie musi obawiać sie, że w "Alegrii" dostanie ten sam zestaw atrakcji. Struktura jest podobna, ale duch inny. Takich różnych programów Cirque du Soleil ma w swoim repertuarze kilka. Objeżdził z nimi cały bez mała świat. "Saltimbanco", ich pierwszy program, bliższy jest clownadzie i ulicznej zabawie, "Alegria" to raczej niezwykła baśń z delikatnie zarysowaną historią i z cudacznymi stworami, które bez problemu mogłyby trafić na plan jakiegoś filmu fantasy.

Całkiem inna jest też w "Alegrii" clownada. Prawdę mówiąc, mnie wydała się ona trochę, jak na mój prosty gust, przemądrzona i dla mniejszych dzieciaków nie zawsze zrozumiała. W "Saltimbanco" parę razy zdarzyło mi się popłakać ze śmiechu. Clowni w "Alegrii", zwłaszcza w dość długiej scenicznej opowieści, kończącej pierwszą część, próbują raczej wzruszyć i zastanowić, niż rozśmieszyć. Mnie to nie przekonało, ale przyznać trzeba, że wizualnie opowieść ta była bajkowa.
Każdy szanujący się cyrk najbardziej efektowny numer zostawia na sam koniec. W "Alegrii" takim popisowym numerem są "Podniebne maszty". Dwanaście metrów nad ziemią grupa akrobatów wykonuje niesamowite ewolucje, spadając w efektownych saltach, chwytana w ostatniej chwili za ręce przez czekających na nich parę metrów niżej, bujających się na huśtawce kolegach cyrkowcach. Za którymś razem numer się nie udał i jeden z akrobatów wylądował na zabezpieczającej siatce. Widownia jęknęła. Ja także. Z ulgą. To perfekcyjne widowisko, które na trzy godziny daje poczucie oderwania się od ziemi i od życia, jest jednak tworzone przez popełniających czasem błąd ludzi. To nie sen. To cyrk. A właściwie - Cirque du Soleil.
[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki