18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt ks. Lemańskiego z arcybiskupem wywoła rewolucję w Kościele? ROZMOWA z Jarosławem Makowskim

rozm. Marcin Mindykowski
materiały prasowe / Instytut Obywatelski
Ofiarą sporu abp. Hosera i ks. Lemańskiego są przede wszystkim wierni, którzy zobaczyli, że dwóch kapłanów - arcybiskup i proboszcz - czytający tę samą Ewangelię, słuchający tego samego nauczania, obaj określający się uczniami Jezusa Chrystusa, nie potrafili się porozumieć, pokazać, jak tego typu konflikty rozwiązać w duchu Ewangelii - mówi Jarosław Makowski, dyrektor Instytutu Obywatelskiego, filozof i teolog, w rozmowie z Marcinem Mindykowskim

Dogasająca już chyba sprawa ks. Lemańskiego w niedzielę doczekała się mocnego akordu: oświadczenia kurii warszawsko-praskiej, krytykującego działanie proboszcza Jasienicy z ostatnich tygodni jako "wielką krzywdę wyrządzoną Kościołowi".
Uważam, że ten spór można było załatwić bardzo szybko, ale zabrakło dobrej woli. Nie chcę mówić, że ks. Lemański jest kryształowy. Pewnie popełnił błędy. Ale zawsze w takich sprawach piłka jest po stronie silniejszej strony, czyli kurii. To, że ks. Lemański przegra, było dla wszystkich od początku oczywiste. Spodziewałem się więc, że na koniec kuria wezwie raczej abp. Hosera i ks. Lemańskiego do tego, by ten spór załagodzić, wyciszyć emocje, pojednać się po chrześcijańsku. Ale wybrała zupełnie inną strategię: oskarżycielski w tonie list, który wydaje się próbą kopania leżącego. A zdawałoby się, że chrześcijańska postawa nakazuje raczej otoczenie księdza, o którym mówiło się przecież, że się pogubił, opieką - a nie jeszcze publiczne go piętnowanie.

Zgodnie z treścią odwołującego go z probostwa w Jasienicy dekretu abp. Hosera, ks. Lemański głosił poglądy niezgodne z prawem kanonicznym, zwłaszcza w dziedzinie bioetyki. Pana zdaniem ks. Lemański rzeczywiście postawił się poza Kościołem?
W moim odczuciu ks. Lemański nie powiedział nic, co byłoby sprzeczne z oficjalnym nauczaniem Kościoła. Jeśli dobrze rozumiem, jego "herezja" polegała na tym, że bronił ludzi, którzy byli piętnowani przez Episkopat za to, że zostali poczęci metodą in vitro. Grzech ks. Lemańskiego sprowadza się więc do tego, że praktykuje on sposób duszpasterstwa polegający na tym, że wychodzi do ludzi, którzy nie należą do jego parafii. To zresztą znamienne w Polsce, że można głosić dużo gorsze z teologicznego punktu widzenia herezje - np. nie znać osób tworzących Trójcę Świętą - ale gdy się powie, że jest się zwolennikiem prezerwatywy, płonie się na stosie. Na tym polega paradoks: nauczanie moralne związane z ciałem wybiło się na pierwszy plan wobec nauczania stricte teologicznego, które buduje duchowość każdej religii.

I dla Pana zawsze było jasne, że ks. Lemański, nawet konfrontując się w studiu telewizyjnym z małżeństwem Terlikowskich, nie kwestionuje nauki Kościoła?
Rozumiem, że styl duszpasterstwa ks. Lemańskiego zmierza do tego, żeby nie piętnować, a raczej wyciągać rękę. Wierność nauczaniu Kościoła nie kłóciła się więc u niego z wyciąganiem ręki do tych, którzy nie podzielają lub kwestionują to nauczanie. Zwłaszcza wtedy, kiedy nić związku z Kościołem i Bogiem nie jest do końca zerwana. I tak rozumiem ten słynny list ks. Lemańskiego do p. Ziółkowskiej - pierwszej osoby poczętej metodą in vitro.

To był konflikt personalny dwóch silnych osobowości: abp. Hosera i ks. Lemańskiego, czy jednak spór o oblicze, wizję Kościoła - jak chcą niektórzy: otwartego i zamkniętego?
Myślę, że ten konflikt wyszedł od sporu personalnego, a przedostając się do sfery publicznej, nabrał innego charakteru. Nie wiem, czy dotyczy on dwóch wizji Kościoła, ale na pewno dwóch sposobów duszpasterstwa. Z jednej strony mamy szeregowego proboszcza, który zdaje się lubić ludzi, którego kapitałem jest to, że stał się autorytetem dla swoich parafian i zbudował w Jasienicy wspólnotę, która stoi za nim murem. Tischner zawsze powtarzał, że w pierwszym rzędzie jest człowiekiem, potem filozofem, a na końcu kapłanem. U Lemańskiego widzę podobny rys: jest człowiekiem, chrześcijaninem, a na końcu księdzem. Natomiast w przypadku arcybiskupa na pierwszy plan wysuwa się urząd - stąd te administracyjne posunięcia, listy, dekrety. Zderzyły się tu dwie strategie realizowania misji Kościoła: charyzmatu - pewnego nawet szaleństwa religijnego - i administracyjnego rysu. Tyle że w Kościele potrzebna jest i jedna, i druga. Dobrze jest, kiedy one ze sobą współpracują. Fatalnie - a tak się tutaj stało - kiedy się zwalczają.

Grozi to także otwartym konfliktem laikatu z hierarchią kościelną? Wszyscy widzieliśmy w telewizji niemal wrogą konfrontację parafian i ks. Lemańskiego z przedstawicielami kurii. Niektórzy publicyści uważają, że ta sprawa przyczyni się do powstania, wzorowanych na zachodnich, stowarzyszeń wiernych, pod hasłem "My jesteśmy Kościołem".
Myślę, że to raczej figura publicystyczna niż realna możliwość. Mieliśmy już zresztą wiele podobnych przypadków, w których parafianie bronili swojego proboszcza, ale zawsze kończyło się tak, że administracyjno-urzędnicza machina - czasami słusznie, czasami nie - pożerała ten żywy objaw wiary. Tutaj postawa parafian wydaje mi się odruchem ludzkiej solidarności z ks. Lemańskim, którego słusznie uważają za osobę skrzywdzoną. To cieszy na pewno serce proboszcza, ale nie przerodzi się w żaden ruch protestu. Ze sporu w Jasienicy płynie raczej inna lekcja - i to sygnał nie do laikatu, a do szeregowych księży. Ks. Lemański pokazał, że szeregowy kapłan nie jest bezradny, że może się bronić, powoływać na prawo kanoniczne, odwoływać od decyzji kurii. Do tej pory w większości przypadków biskup traktował swoich księży jak własność, którą może przestawiać z jednego miejsca na drugie - jak mebel. Ks. Lemański pokazał, że nie da się tak traktować - i tym wywołał takie zgorszenie kurii. Żądał uzasadnienia podejmowanych wobec niego decyzji i bronił swojej godności - jako człowiek, ale też jako kapłan w Kościele. I to jest sygnał do innych księży: "Nie musicie się godzić na każdą decyzję - zwłaszcza jeżeli uderza ona w wasze poczucie godności i jest sprzeczna z waszym sumieniem". To drugi taki przypadek, po kapelanie abp. Głódzia, który również nie wytrzymał upokarzającego traktowania przez swojego pryncypała. Pełzającą zmianę w polskim Kościele widziałbym więc raczej w tym, że młodzi księża nabiorą podmiotowości.

W odpowiedzi na głosy o tym, że Kościół objawił się tu jako instytucja autorytarna, wielu zauważa jednak, że hierarchiczność, oddanie, pokora i posłuszeństwo są od zawsze wpisane w jego historię. Czy żądanie od Kościoła, żeby był demokratyczny, nie jest brakiem zrozumienia jego istoty?
Oczywiście, Kościół jest zbudowany na hierarchii i posłuszeństwie - i tego nikt nie zmieni. Każdy, zwłaszcza kapłan i zakonnik, musi zdawać sobie z tego sprawę. Tylko czym innym jest posłuszeństwo, a czym innym jest wykorzystywanie cnoty posłuszeństwa do tego, żeby poniżać ludzi. Jeszcze niedawno ćwiczono młodych kleryków, każąc im sadzić kwiatki korzeniami do słońca. Ale to se ne vrati. Ci ludzie, wzrastając w wolnym, liberalnym społeczeństwie, w którym trzeba wykazać swoje racje, wypowiedzieć argumenty, nie pozwolą się już tak traktować - bo to urąga rozumowi, poczuciu przyzwoitości.

Ten i podobne spory mogą przynieść Kościołowi coś dobrego? Na tej sprawie przegrał chyba i ks. Lemański, i cały Kościół.
Nie ulega wątpliwości, że ucierpiał tu wizerunek Kościoła. Ale dużo ważniejsze jest to, że Kościół kompletnie nie potrafi się odnaleźć w medialnej rzeczywistości. Ten konflikt "rozgrywali" dziennikarze. I Kościół nie rozumie, że czasy się zmieniły i nie da się już załatwiać pewnych spraw w zaciszu kurii. A takich sporów - albo spektakularnych odejść księży - będziemy obserwować coraz więcej. I jeżeli Kościół nie chce tracić przez nie wiarygodności, musi potrafić załatwiać je przy otwartej kurtynie. Żyjąc w mediokracji, musi zdać sobie sprawę z tego, że media są już elementem nauczania, ale też oglądania i podglądania życia kościelnego.

Czy ks. Lemański nie dał się jednak tym mediom wykorzystać, chętnie wchodząc w rolę jedynego, obnażającego grzechy wspólnoty sprawiedliwego i krytykując Kościół w często bardzo nieprzychylnych mu miejscach?
Pokusa bycia "celebrytą" jest w takich momentach duża. Na usprawiedliwienie ks. Lemańskiego działa to, że został z tymi wszystkimi problemami sam. I słusznie rozeznał, że jego jedynym sojusznikiem był fakt, że toczy ten spór publicznie. Gdyby nie to, sprawy w ogóle by nie było. I on uznał, że z tego, że pewne rzeczy mówi się publicznie, wynika ostatecznie więcej korzyści niż strat. Ofiarą tego sporu są jednak przede wszystkim wierni, którzy zobaczyli, że dwóch kapłanów - arcybiskup i proboszcz - czytający tę samą Ewangelię, słuchający tego samego nauczania, obaj określający się uczniami Jezusa Chrystusa, nie potrafili się porozumieć, pokazać, jak tego typu konflikty rozwiązać w duchu Ewangelii. I rodzi się pytanie, jak księża mają teraz mówić o tym, żeby politycy i ludzie w swoich rodzinach, wspólnotach szukali dobra wspólnego, skoro sami nie są w stanie pokazać tego w praktyce.

Czy pocieszające nie jest jednak to, że ks. Lemański, jak zapowiadał, nie dał się z Kościoła wypchnąć - nie wybrał głośnego odejścia, tylko podporządkowanie się decyzji zwierzchników i pozostanie we wspólnocie?
Kibicuję ks. Lemańskiemu, żeby został w kapłaństwie, pokazując, że jest wiernym synem Kościoła, który kocha, któremu oddał życie, w którym pracuje. Świadectwo jego buntu będzie dużo bardziej wiarygodne niż świadectwo tych, którzy z Kościoła odeszli. Trzaśnięcie drzwiami to najprostsze rozwiązanie, które kuria skomentowałaby pewnie: "Odszedł, a mówił, że kocha Kościół". Ale ks. Lemański idzie w przeciwnym kierunku. Ksiądz, który mimo zepchnięcia na margines pozostaje w Kościele, będzie symbolizował pozytywny bunt i chęć zmian wewnątrz Kościoła. I tu upatrywałbym tej kropli, która będzie drążyła skałę, pełzającej rewolucji - nadziei na przewartościowanie traktowania księży i siebie nawzajem w Kościele.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki