Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Policjanci szukają zarządcy uszkodzonego wiaduktu

Hubert Bierndgarski
Czy starosta słupski Sławomir Ziemianowicz powinien odpowiedzieć za brak nadzoru nad wiaduktem w Ustce, który osunął się w styczniu tego roku? Wynika tak ze śledztwa, które prowadzi słupska policja.

Nieoficjalnie udało się nam ustalić, że policjanci, którzy po wypadku szukali właściciela wiaduktu, jednoznacznie dowiedli, że jest nim słupskie starostwo. Za brak nadzoru grozi kara nawet do pięciu lat pozbawienia wolności.

Do wypadku doszło 27 stycznia tego roku. W czasie prac remontowych wiaduktu i biegnącej nad nim drogi, prowadzonych już na wniosek nowego właściciela (od stycznia jest to droga krajowa, zarządzana przez Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad), doszło do osunięcia jednego z przęseł.

Jedyna droga prowadząca do portu morskiego została całkowicie zablokowana. Mieszkańcy tej części miasta oraz przedstawiciele firm działających w porcie musieli nadrabiać ponad 10 kilometrów leśnymi duktami.

Miasto przygotowało tymczasowy objazd, a uszkodzony wiadukt został całkowicie rozebrany. Zarządca zamierza w tym miejscu postawić nowy most. Jego budowa ma kosztować około 5 mln zł. Jednocześnie słupscy policjanci zaczęli poszukiwać instytucji, która powinna zarządzać mostem. Okazało się bowiem, że żaden z samorządów nie przyznawał się do posiadania wiaduktu.

- Kiedy przejmowaliśmy most nie było żadnej dokumentacji technicznej - mówi Piotr Michalski z gdańskiego oddziału Generalnej Dyrekcji Dróg Krajowych i Autostrad. - Można powiedzieć, że wiadukt nie miał żadnego właściciela. Dlatego doszło do tego wypadku, bo nikt się nim odpowiednio nie opiekował - dodaje.

Policjanci postanowili jednak dokładnie sprawdzić wszystkie dokumenty. I choć oficjalnie dochodzenie nie zostało jeszcze zamknięte, to udało się nam ustalić, że są dokumenty, z których jasno wynika, że most był przez ostatnie lata w zarządzie słupskiego starostwa.
Starosta Sławomir Ziemianowicz nie zgadza się jednak z takim stwierdzeniem.

- Tego mostu nie było w żadnej ewidencji - zapewnia Ziemianowicz. - Już w ubiegłym roku przekopaliśmy wszystkie nasze papiery. Nic nie znaleźliśmy. Dopiero kiedy doszło do przekazania drogi, most został ujawniony. Wcześniej był to obszar zamknięty i może dlatego doszło do takich nieprawidłowości. Nie mogę odpowiadać za rzeczy, które nie są na moim stanie. Mam nadzieję, że policjanci jak najszybciej zakończą swoje dochodzenie i wyjaśnią tę sprawę - dodaje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki