Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Tramwajem na festiwal

Piotr Dwojacki, felietonista
Robert Kwiatek
Tramwaje lądowe w Gdańsku mają dość swobodne podejście do cen, numeracji, tras czy nazewnictwa przystanków i dzielnic. Przyzwyczaiłem się. Co innego miejskie tramwaje wodne. Moje doświadczenia z zeszłego roku są jak najlepsze - zawsze punktualnie, zawsze miło, zawsze w tę stronę co trzeba.

Bywało, że mój komfort podróży był tak wielki, że żaden tramwaj lądowy nie mógł się równać - szczególnie gdy na wodzie byłem jedynym pasażerem.

Już u progu nowego sezonu 2013 przekonałem się, że zeszłoroczne "wodne" doświadczenia będą nieprzydatne. Wzorem sprawdzonych pomysłów "lądowych" Zarząd Transportu Miejskiego poczęstował klientów informacją o likwidacji jednej z linii - tej z Sobieszewa. Jednak pozytywną niespodzianką były reklamy nowej trasy.

Odcinek od Nowego Portu do Motławy zaplanowany został "naokoło", przez Martwą Wisłę - bez wpływania na Kanał Kaszubski. Nie ukrywam, że wiązałem z tą zapowiedzią duże nadzieje. Przepłynąć między Gdańską Stocznią Remontową a elektrociepłownią na Młyniskach to niemała atrakcja, podobnie jak perspektywa obserwowania z wody rozszczepiania mostu między obecną Stocznią Gdańsk a byłą Stocznią Gdańską. Stoczniowe żurawie po lewej i po prawej. Takiej linii wcześniej nie było!

Byłem mocno zawiedziony, gdy okazało się, że nowej oferty jednak nie ma, a Zarząd Transportu Miejskiego po prostu nie zna trasy swojego tramwaju…

Tramwajem wodnym postanowiłem dotrzeć na ostatni dzień Festiwalu Teatrów Plenerowych FETA. Wycelowałem w godzinę dziewiętnastą - tuż przed przedstawieniem, które miało się odbyć na wodzie (i pod wodą) w bezpośrednim sąsiedztwie końcowego przystanku "Żabi Kruk". To, pomyślałem, świetna idea i promocja transportu wodnego - wpłynąć prosto przed widownię, na której zasiadają setki widzów, potencjalnych klientów. Co więcej, gdyby tramwajem przypłynęli artyści, byłoby to lepsze wejście na scenę, niż niejednej gwiazdy popkultury.

Postanowiłem ruszyć w trasę na samym jej początku, pod latarnią morską w Nowym Porcie. Tam, niestety, warunki nie pozwoliły łajbie na przybicie do brzegu. Przespacerowałem się więc trzy przystanki dalej i poczekałem, aż mnie ten tramwaj dogoni. Dogonił. Wsiadłem. Popłynąłem. Ale…

Byłem mocno zawiedziony, gdy okazało się, że tramwaj nie dopłynie do celu. I to z powodu… festiwalu FETA! Nie muszę dodawać, że Zarząd Transportu Miejskiego informacji takiej nie zamieścił ani na przystankach, ani w internecie. W efekcie doszedłem do celu na piechotę. Festiwalowego przedstawienia na wodzie prawie nie obejrzałem - tłok był duży, a znaczna część widowni była pozbawiona widoku na wodną scenę. Zasłaniała go wiatka z napisami informującymi, że Miasto Gdańsk i Unia Europejska dofinansowują... tramwaj wodny.

Do domu wróciłem tramwajem lądowym przed końcem festiwalu. Gdybym się bawił do końca, to nie miałbym czym pojechać. Tramwaje śpią o tej porze w zajezdniach… Zarząd Transportu Miejskiego w Gdańsku też chyba śpi. A może się bawi?

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki