Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Mikołaj Ruciński: NFZ najtrudniej będzie naprawić szkody powstałe w Trójmieście

Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
Z Mikołajem Rucińskim, wicedyrektorem ds. medycznych NCMed, byłym pracownikiem Pomorskiego Oddziału Wojewódzkiego NFZ, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz.

Trzy lata temu w wyniku konkursu pomorskiego NFZ na ambulatoryjną opiekę specjalistyczną kontrakty straciło 200 poradni. Wtedy też domagano się odwołania dyrektor Barbary Kawiń-skiej i unieważnienia konkursu, ówcze-sny prezes NFZ nie ugiął się jednak...

Ten scenariusz powtarza się co kilka lat. Gdyby jeszcze bardziej sięgnąć wstecz, to w roku 2008, gdy funkcję dyrektora pomorskiego oddziału pełniła Elżbieta Rucińska-Kulesz, też znaczna liczba poradni straciła kontrakty. Różnica jest tylko taka, że w 2008 r., podobnie jak w 2010, oddział funduszu na Pomorzu miał sporą nadwyżkę finansową, w ciągu roku dostawał dodatkowe kwoty, więc dość łatwo było mu wygospodarować pieniądze na dodatkowe postępowania uzupełniające, które łagodziły skalę problemu.

Największym dramatem w tym roku była utrata kontraktów przez poradnie przyszpitalne oraz inne, bardzo ważne dla chorych. Kiedyś dostawały one dodatkowe punkty za tzw. ciągłość leczenia i z tego tytułu miały niemal zagwarantowane kontrakty. Potem jednak NFZ się z tego wycofał, dlaczego?

Tymi dodatkowymi punktami, zresztą niewielkimi, premiowani byli wszyscy "starzy" świadczeniodawcy, których umowy były kontynuowane. One powodowały, że oferta nowego świadczeniodawcy, który chciał wejść na rynek, musiała być znacznie lepsza od ich oferty.

I to było chyba logiczne, a na pewno korzystne dla pacjentów…

Oczywiście, bo pacjenci mieli zagwarantowaną ciągłość leczenia, co ma szczególne znaczenie przy leczeniu chorób przewlekłych. Chodzi o to, by chorego prowadził ten sam lekarz, który go zna i zna jego historię choroby.

Dlaczego to się zmieniło?

Ma to związek z decyzją prezesa Urzędu Ochrony Konkurencji i Konsumentów, który zakazał funduszowi stosowania takich preferencji. Prezes UOKiK bardziej pochylił się nad ochroną konkurencji niż konsumentów, a w tym wypadku - pacjentów. Uznał on, że wartość ochrony konkurencji jest większą wartością niż zapewnienie pacjentom ciągłości leczenia. NFZ się z tym nie zgodził, zaskarżył nawet tę decyzję do sądu, ale przegrał i musiał zapłacić ponadmilionową karę.

Od tego zaczęła się cała bieda…

Od tego momentu niesłychanie wzrosła łatwość, z jaką nowi świadczeniodawcy mogli wchodzić na rynek, jednocześnie "wyrzucając" dotychczasowych, sprawdzonych, znanych pacjentom od lat. A trzeba sobie zdawać sprawę, że o ich wyborze decydują często ułamki punktu. Czasem nowa oferta, tylko minimalnie lepsza wypiera ofertę placówki, która funkcjonowała od lat.

Czy rzeczywiście wygrywają "najlepsi", jak zapewnia dyrektor Kawińska?

Fundusz posługuje się kryteriami zatwierdzonymi przez prezesa NFZ. Te kryteria, teoretycznie rzeczywiście powinny wskazywać lepszych, a tak naprawdę trudno ocenić, który lekarz lepiej leczy. Dla przykładu - fundusz wyżej ocenia ofertę lekarza specjalisty niż lekarza w trakcie specjalizacji. Wyżej ocenia poradnie, które pracują dłużej w wymiarze tygodniowym. Z tej właśnie przyczyny poradnie w małych miejscowościach potraciły kontrakty.

Pracowały krócej, a więc w rozumieniu NFZ były mniej dostępne dla pacjentów. A tak naprawdę nie ma potrzeby, by te poradnie pracowały w większym wymiarze czasowym ze względu na stosunkowo małą liczbę pacjentów na tamtym terenie. Wygrały poradnie w dużych miastach, gdzie pacjentów jest dużo i praca poradni w wydłużonym czasie ma sens. Ale w konsekwencji pacjenci z mniejszych miejscowości zostali pozbawieni dostępu do specjalistów.

Jeszcze kilka lat temu, kiedy NFZ miał więcej pieniędzy, tego rodzaju problemy społeczne można było rozwiązać.

Mam wrażenie, że problem tych małych miejscowości będzie jednak funduszowi łatwiej rozwiązać niż naprawić szkody, które w efekcie tego konkursu powstały w Trójmieście. Tam powstały "białe plamy" i jest to argument w pełni uzasadniający ogłoszenie dla nich konkursów uzupełniających, na które nie potrzeba zresztą dużych pieniędzy. Natomiast problemem są duże poradnie w dużych miastach, gdzie drobne pieniądze nie rozwiązują żadnego problemu. Szpitalowi na Zaspie ogłoszenie konkursu na 30-40 tys. zł nic nie da, a w małej miejscowości wystarczą one na uratowanie poradni. Te 40 tys. zł pomorski NFZ w swoim budżecie jakoś wygospodaruje, więcej raczej nie.

Czy, Pana zdaniem, możliwe jest stworzenie kryteriów dla całej Polski, które uwzględniałyby jednocześnie specyfikę danego terenu?

Jeżeli miałbym zacząć od najbardziej rewolucyjnych pomysłów, to należałoby w ogóle zrezygnować z kontraktowania opieki specjalistycznej, być może również rehabilitacji i przejść na tzw. opiekę koordynowaną, która przed laty, w bardzo ograniczonej formie funkcjonowała w Pomorskiej Regionalnej Kasie Chorych.

Na czym ona polegała?

W takim systemie fundusz kontraktowałby całe zespoły - lekarzy podstawowej opieki zdrowotnej, specjalistów, być może również innego rodzaju świadczeń. Pacjent, wybierając sobie taki zespół, nie ryzykowałby, że za kilka lat przestanie on istnieć, bo NFZ go nie zakontraktuje. Taki medyczny zespół dostawałby taką kwotę pieniędzy, jaka wynikałaby z liczby mieszkańców, którzy by się do niego zapisali. Fundusz nie ryzykowałby, że przekroczy plan finansowy, bo do zespołów mogłoby się zapisać maksymalnie tylu pacjentów, ilu mieszka na danym terenie. Za czasów Pomorskiej Kasy Chorych to lekarz podstawowej opieki zdrowotnej otrzymywał znaczące pieniądze, za które m.in. finansował swoim pacjentom konsultacje u specjalistów. Dla wszystkich byłoby to wielkie ułatwienie - fundusz nie musiałby przeprowadzać tak gigantycznych konkursów. Z pewnością zmniejszyłyby się też kolejki do specjalistów, bo system wymusiłby lepszą ich współpracę z lekarzami podstawowej opieki zdrowotnej.

Od poprzedniego konkursu minęły trzy lata, tym razem jednak odwołano dyrektor Kawińską. Dlaczego?

To tylko moje spekulacje, ale sądzę, że wymusiły tę decyzję protesty i presja opinii społecznej, wyrażane głównie przez polityków lokalnych. Błędów merytorycznych dyrektor Kawińska raczej nie popełniła. Poniosła polityczną odpowiedzialność za prawidłowo przeprowadzone konkursy. To się zdarza na różnych szczeblach. Tą decyzją prezes Agnieszka Pachciarz zdjęła jednak część odpowiedzialności z siebie, bo to ona przecież odpowiada za kryteria konkursowe.

Dymisja dyrektor Kawińskiej nie załatwia sprawy. Czy konkurs można unieważnić i kto to może zrobić?

Choć umowy ze świadczeniodawcami są już podpisane, trwa jeszcze proces odwoławczy, bo wielu oferentów, którzy nie otrzymali kontraktów, złożyło protest do centrali NFZ. W pojedynczych przypadkach, jeśli znajdą one uzasadnienie, prezes NFZ może unieważnić konkurs i wypowiedzieć zawarte umowy. W przypadku Nadmorskiego Centrum Medycznego, które nie dostało kontraktów na kilkanaście poradni, złożyliśmy tylko jedno odwołanie.

A czy prezes funduszu może unieważnić konkurs "dla dobra społecznego"?

To szerokie pojęcie, podejmując taką decyzję, prezes NFZ powinien podeprzeć ją rzeczowymi argumentami. Ten kto przegrał będzie wskazywał, że dobro społeczne właśnie za tym przemawia, a ten co wygrał, że dobro społeczne wymaga, by konkursu nie unieważniano. Sprzeczność interesów poszczególnych oferentów jest w tym przypadku ewidentna. Natomiast zarówno dyrektor oddziału, jak i prezes NFZ ma władzę, która pozwala mu rozwiązać zawarte umowy z trzymiesięcznym okresem wypowiedzenia - taka możliwość jest zapisana w samej umowie.

W praktyce oznacza to przeprowadzenie całego konkursu jeszcze raz, więc trudno dziś wyrokować, czy taka decyzja zostanie podjęta. Nie oznacza to jednak powrotu do sytuacji sprzed ostatniego konkursu, a kolejną loterię, w której znów byliby wygrani i przegrani. Dla pacjentów oznaczałoby to kolejne zamieszanie i ponowną zmianę lekarzy specjalistów, więc chyba nie jest to dobre rozwiązanie. Żałuję, że fundusz nie pokazał nam do tej pory, jak tak naprawdę wygląda zabezpieczenie tego typu usług na mapie Pomorza. Jak to wyglądało w pierwszym półroczu, jak wygląda teraz. Myślę, że opinii publicznej takie informacje się po prostu należą.

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki