Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Konflikt ks. Wojciecha Lemańskiego z arcybiskupem. Następca księdza jest na straconej pozycji

Tomasz Kozłowski
Dr Tomasz Kozłowski
Dr Tomasz Kozłowski
Z dr. Tomaszem Kozłowskim, socjologiem z Wyższej Szkoły Nauk Humanistycznych i Dziennikarstwa, rozmawia Tomasz Rozwadowski.

Parafianie z Jasienicy broniący odwołanego proboszcza księdza Wojciecha Lemańskiego powiedzieli charakterystyczne słowa "raz mieliśmy uczciwego proboszcza, to go nam chcą zabrać". Na czym, według Pana, polega dramatyzm tych słów? Ewentualnie, czego te słowa są diagnozą?
Etos poświęcenia jest w Polakach niezwykle silnie zakorzeniony. Męczeństwo, stawanie okoniem, obrona swoich wartości w religiach monoteistycznych to wyznacznik świętości. Jeśli te uwarunkowania wrzucimy na specyficzny polski grunt, który pod znakiem mesjanizmu przemaszerował przez cały XIX wiek, jeśli dodamy do tego specyficzne warunki panujące w dość zamkniętych, niewielkich społecznościach, gdzie każdy zna każdego, gdzie wszyscy trzymają się razem i gdzie ksiądz dobrodziej jest ostateczną instancją - otrzymujemy mentalność oblężonej twierdzy. Proszę zauważyć, że dotyczy to bardzo wielu przypadków, różnorako ocenianych przez ogół społeczeństwa. Małe parafie bronią do upadłego zarówno "księży Lemańskich", jak i księży kryminalistów.

Czy uważa Pan sytuację w Jasienicy za szczególną?
Nie. Uważam, że z uwagi na ogół zarysowanych powyżej czynników jest typowa. Należało się tego spodziewać. Nie chciałbym być w skórze następcy księdza Lemańskiego, uważam, że jest na przegranej pozycji i że tamtejsza społeczność już odkurza dla niego taczkę.

Jak Kościół katolicki w Polsce postrzega wiernych i jak katolicy postrzegają ludzi swojego Kościoła?
Niestety, muszę się zgodzić z niedawną, gorzką diagnozą profesora Jana Hartmana, którego zdaniem, Kościół nastawiony jest na podtrzymywanie status quo w społecznościach ludzi prostych, którymi łatwo jest manipulować. To nad nimi pochyla się w szczególności. W przypadku większych miast zdaje się oddawać pole bez szczególnej walki, godzi się milcząco na systematyczny odpływ wiernych, nieszczególnie zamierza cokolwiek z tym robić. Obraz Kościoła z kolei zależy od przysłowiowego punktu siedzenia. W większych społecznościach miejskich Kościół jest tolerowany, społeczeństwo się laicyzuje i zachowuje uprzejmą - mniej lub bardziej - neutralność. W społecznościach małych miasteczek i wsi szacunek do instytucji Kościoła jest znacznie większy, aczkolwiek dobór miejscowego proboszcza wciąż pozostaje sprawą kluczową. Nadal ma on znacznie więcej do powiedzenia niż odległy, niedotykalny biskup, przynajmniej w opinii mieszkańców. To ogromna władza.

Dlaczego w naszym kraju laikat ma tak mały wpływ na Kościół?
Nie uważam, by miał mały. Ostatnio zmieniono kościelne przykazanie dotyczące hucznych zabaw w piątek! Ale poważnie - laikat nie jest zainteresowany posiadaniem jakiegoś wymiernego wpływu na Kościół. Osobiście nie interesuje mnie wpływ na struktury jakiegokolwiek wyznania w Polsce czy na świecie. Sądzę, że jedyna rzecz, jakiej chce laikat, to by Kościół dał mu spokój. I Kościół ma z tym ogromny problem. Sytuacja, zdaniem duchownych, jest zatrważająca. Polacy podejmują życiowe decyzje, coraz mniej oglądając się na opinię proboszcza. Każdy biskup to przyzna. Zgodzę się natomiast, że mały wpływ na Kościół ma państwo. Ale to już zupełnie inne zagadnienie.

Czy sytuacja ma szansę zmienić się w przeciągu kilku, kilkunastu lat? A jeśli, to w jaki sposób i w jakim kierunku?
W pierwszym odruchu odpowiedziałbym, że zmierzamy w stronę pomniejszania wpływów kleru, że zmiany cywilizacyjne, w tym laicyzacja, są nieuniknione, że to już się dzieje. Z drugiej, pojawia się zupełnie pominięte w naszej rozmowie zjawisko - napływ obcych, w szczególności muzułmanów. Ta grupa ma gorsze PR niż Kościół katolicki. To na budowaniu opozycji do nich katolicyzm może skorzystać. Przecież "chodzi nam o nasz system wartości, naszą historię, nasze dziedzictwo, naszą kulturę". A to już język Stolicy Apostolskiej. Z tych też powodów nie uważam, by Kościół był na przegranej pozycji. Nawet laikat zmienia poglądy.

Czy polski Kościół jest wsteczny, czy wprost przeciwnie? Może staje się kościołem przyszłości, dostępnym tylko dla posłusznych wyznawców?
Trudno oceniać, czy wartości - a to na nich opiera się religia - są rzeczą wsteczną. Ocena wartości to sprawa indywidualna. Spytałbym raczej, na ile polski Kościół chce w dzisiejszym świecie przetrwać. Jego obraz jest katastrofalny. W rzeczy samej, trudno o gorszy. W budowanie wizerunku Kościoła angażowani są ludzie o dwuznacznych życiorysach, skompromitowani, często uważani za cynicznych i wyrachowanych. Można przewrotnie przyznać, że to chodzące ideały Machiavellego, zaprojektowane wręcz do rządzenia i przetrwania każdej historycznej zawieruchy. A jednak czasy autora "Księcia" już dawno się skończyły. Jego rady dotyczyły społeczeństw ciemnych, prostych, których świat kończył się za pierwszą górą i pierwszym lasem. Społeczeństwo jest dziś diametralnie inne. Nie powiem - światłe, bo to również inna sprawa, ale zupełnie inaczej zorganizowane. Przepływ informacji, który się dokonuje codziennie, jest tym, czego sposób funkcjonowania Kościoła nie przewiduje. Świat się zmienia - Kościół nie. Czy jest to sposób na przetrwanie i budowę Kościoła przyszłości? Można polemizować.

[email protected]

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki