Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Amerykański film "Przed północą" w kinach. Jak kłótnia, to tylko w Grecji [ROZMOWA O FILMIE]

Gabriela Pewińska, Henryk Tronowicz
Paryża im nie brak Dostatek mają. Dwie urocze córeczki.. I tylko szczęśliwi jakoś nie są
Paryża im nie brak Dostatek mają. Dwie urocze córeczki.. I tylko szczęśliwi jakoś nie są Materiały promocyjne
O amerykańskim filmie "Przed północą" w reżyserii Richarda Linklatera rozmawiają Gabriela Pewińska i Henryk Tronowicz.

Henryk Tronowicz: - Czyżby związek Celine (Julie Delpy) i Jessego (Ethan Hawke) wpadł tuż przed północą do czarnej dziury? Ekran na koniec pokrywa się czernią, a w ciemności niejedno może się zdarzyć.
Gabriela Pewińska: - Jeden satyryk mówił: Nie wyrzucaj zepsutych żarówek, możesz sobie zrobić ciemnię. Nie o ciemnię tu jednak chodzi... Czasem godzenie się kochanków po długiej, krwiożerczej kłótni bywa inspirujące...

H.T.: - Tak czy siak, nie wiadomo, co tę parę czeka po północy...
G. P. - Oj, wiadomo, wiadomo...

H.T. ...tak Pani myśli? W moim odczuciu przebieg przedpółnocnych rozmówek Celine i Jessego nie wróży niczego dobrego.
G.P.: - Ta para przeszła kilka etapów bycia razem. Najpierw, w filmie "Przed wschodem słońca", byli romantycznymi dwudziestolatkami, którzy spotkali się w pociągu i postanowili spędzić w Wiedniu noc... na włóczeniu się po ulicach, słuchaniu wierszy, piciu wina na kredyt i niekończących się rozmowach na tematy wzniosłe. No, ale potem każde pojechało w swoją stronę, ona do Francji, on za ocean. Spotykają się bodaj po latach dziesięciu, w Paryżu. O tym opowiada kolejny film "Przed zachodem słońca", który kończy się tak, że właściwie nie wiadomo, będą razem czy nie? No i mamy część trzecią, którą także wyreżyserował Richard Linklater, "Przed północą". Rzecz dzieje się w Grecji. Przyjechali tu razem, ...z córkami.

H.T.: - Upatrzyli sobie Grecję, żeby po siedmiu latach, które ze sobą spędzili, dojść do wniosku, że nie są stworzeni dla siebie?
G.P.: - Znam jedną parę, która pojechała aż do Wenecji, żeby się rozstać. By zacytować "Śniegi Kilimandżaro": "Na te swoje kłótnie wybierali sobie najpiękniejsze miejsca na ziemi". Celine i Jesse skaczą sobie do oczu, ale wiedzą, że są dla siebie stworzeni. Połączyła ich zbyt romantyczna historia. A teraz po prostu zdziadzieli. Zwłaszcza Celine. To kobieta zmęczona życiem. Nie do wytrzymania.

H.T.: - Jest od początku dziwnie podekscytowana, pewnie Pani nie zgodzi się, gdy o niej powiem, narwana...
G.P.: ...wariatka, mówi Jesse.

H.T.: - Frustracja w Celine sukcesywnie narasta i kiedy wreszcie mają spędzić romantyczną noc w hotelu, a miłosna szarża Jessego zdaje się zbliżać do celu, wtedy jedno niezręczne słówko doprowadza babkę nie do tego, do czego miała doprowadzić, lecz przeciwnie, wariatka ubiera się i trzaskając drzwiami pokój opuszcza.
G.P.: - Ale wraca.

H.T.: - Jednak tylko na chwilę. Znika zaraz ponownie.
G.P.: - I znów trzaska. Zawsze trzaskają, by z rozmachem wrócić. Taki styl. Ponoć podczas pisania scenariusza Julie Delpy uświadomiła sobie, jak bardzo musiała być dla facetów nie do zniesienia. Kłóciła się na okrągło. Po raz pierwszy też, właśnie w tym filmie, pokazała się naga.

H.T.: - No, półnaga.
G.P.: - A pan jaki drobiazgowy!

H.T.: - Spróbujmy policzyć sekwencje, z których składa się cała ta opowieść. W pierwszej Jesse długo prowadzi auto, a Celine przez całą drogę trajkocze, co prawda to ma na kierowcę dobry wpływ, bo dzięki temu nie zaśnie przy kierownicy. Ale jego to jej ględzenie zdaje się średnio interesować. Jest pisarzem, żyje w innym świecie, chociaż nie zamyka się w mysiej dziurze, jest wobec Celine otwarty i przyjacielski.
G.P.: - Poza tym, choć pewnie to nieistotne, ale ją kocha.

H.T.: - Kocha, nic nie wskazuje, żeby było inaczej! Ale co dalej? Czy zgodzi się Pani, że znakomicie zrealizowana jest sekwencja, w której oboje spożywają w gronie przyjaciół kolację. Popijają winko, dzielą się intymnymi wspomnieniami. Opowiadają o indywidualnych upodobaniach erotycznych, o wzajemnych relacjach z innymi partnerami...
G.P.: - Mówią też o śmierci, samotności... To kolacja bardzo poetycka. Wręcz stół filozofów.

H.T.:
- A jednak powiem, że dla mnie najbardziej przekonujące były małżeńskie konflikty u Bergmana, głównie w "Szeptach i krzykach", w "Scenach z życia małżeńskiego", albo u Antonioniego w "Nocy".
G.P.: - Nawet Woody Allen był czasem jak Bergman.

H.T.: -. Natomiast w filmie, o którym mówimy, świeżych rysów chwiejności małżeńskiej równowagi nie znajduję. Toczy się tu historia już cokolwiek w kinie przemaglowana. Może do pewnych refleksji skłania jedynie frustracja demonstrowana przez Celine? Czy Pani po projekcji też miała takie odczucie?
G.P.: - Sama nie wiem. Może kłócili się, żeby się pogodzić? Taka gra...

H.T.: - A może to wieczna sprawa owej kobiecości, tak niepojętej w swojej zmienności?
G.P.: - To nie kobiecość, to robienie scen!

H.T.: - Nie chciałbym się posuwać za daleko, ale że zacytuję zdanie złośliwca George'a Bernarda Shawa: "Kobieta patrzy na jednego mężczyznę, rozmawia z drugim, a myśli o trzecim". Chwilami te słowa przypominały mi się podczas seansu "Przed północą".
G.P.: - A mnie Celine utyskiwanie na los przypominał cytat z Hanki Bielickiej: Taka kobieta charakterystyczna właściwie nie ma wieku. Szczególnie gdy jest rozkrzyczana, młócąca parasolką. Gdy jest wredna i pyskata, to już wszystkim obojętne, czy ma lat 40, czy 60, niech ją cholera weźmie.

H.T.: - Celine i Jesse sprawiają wrażenie, że niczego im nie brak. Paryża im nie brak Dostatek mają. Dwie urocze córeczki.. I tylko szczęśliwi jakoś nie są. Jesse co prawda nie narzeka. Nie wiemy, co tam smaruje w swoich książkach. Być może załatwia w nich wszystko to, co go gryzie. Z Celine jest inaczej. Wciąż jej coś przeszkadza i wciąż ją dręczą jakieś niezaspokojone tęsknoty. W scenie hotelowej zresztą nie tai, że są to także tęsknoty zmysłowe.
G.P.: - Wymyśla, demonizuje, zamknęłabym ją w szafie, na klucz. Jest nie do wytrzymania. Pan by wytrzymał?

H.T.: - Nie chciałbym teoretyzować. Spytam jednak Panią, czy ten Jesse to postać dla kobiet godna uwagi? Prawdziwy, jak się dawniej mówiło, mężczyzna? Twórca filmu głębiej tych kwestii nie drąży. Wyczytałem, że dziś za prawdziwego mężczyznę uchodzi taki, który trzyma w szufladzie co najmniej trzy zegarki, jeździ "męskim" autem i powinien znać się na winach. Warunek przesądzający jest taki, że prawdziwy mężczyzna powinien umieć zaprosić na randkę, a potem zrobić kolację ze śniadaniem...
G.P.: - A to "męskie auto" to niby jakie, panie Henryku? Poza tym, jeśli facet chce imponować zegarkiem, to pewnie z braku czego innego. Pamięta pan, jaki zegarek nosił Bogart? Albo Brando?

H.T.: - Pamiętam Harolda Lloyda, który zwisał z wieżowca, uczepiony do wielgachnej wskazówki miejskiego zegara! I nie panikował!
G.P.: - Może to był jakiś prawdziwy mężczyzna?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki