18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Rowerowa wyprawa na Syberię. Muszą ostro pedałować, by zdążyć na swój ślub! [ZDJĘCIA Z WYPRAWY]

Irena Łaszyn
Przejechali blisko 7000 kilometrów, przed nimi jeszcze 1500. Po drodze stracili jedną osobę, ale nadal jest ich 24. Jeśli się sprężą, to będą w Wierszynie przed 7 lipca, a młoda para nie spóźni się na własny ślub. O rowerowej wyprawie na Syberię, zorganizowanej przez Niniwa Team, pisze Irena Łaszyn

Jedni patrzą na nich z respektem, inni - z politowaniem. "Otkuda wy? - pytają. - Iz Polszy? Na Bajkał? Na wiełosipiedach? Duraki!". Przyglądają się im rosyjscy milicjanci i mieszkańcy mijanych wiosek. Raz nawet przyjechała telewizja! Ale to było w Kazachstanie, gdy mknęli przez tamtejsze bezdroża. Teraz znowu są w Rosji, coraz bliżej Irkucka. Jest duża szansa, że do polskiej Wierszyny na Syberii dojadą w terminie.

- Musimy być w Wierszynie przed 7 lipca, gdyż tego dnia zaplanowane są jubileuszowe uroczystości, związane ze stuleciem kościoła, który postawili Polacy, pierwsi mieszkańcy tej wioski - tłumaczy Krzysztof Skok, gdańszczanin, rodem z Dąbrówki Malborskiej. - Wieziemy tamtejszej parafii relikwie ks. Jerzego Popiełuszki.

- My, czyli kto?

- Grupa rowerowych zapaleńców, związana ze Stowarzyszeniem Młodzieżowym Niniwa w Kokotku koło Lublińca - tłumaczy Krzysztof. - Ja wybrałem się z Niniwa Team pierwszy raz, ale większość uczestników wyprawy była już razem w 35 krajach, na trzech kontynentach.

Głównym organizatorem wyjazdów jest o. Tomasz Maniura, oblat i założyciel Niniwy. To on 24-osobowej grupie przewodzi. Ma doświadczenie w tego rodzaju eskapadach: Przejechał na dwóch kółkach dystans równy połowie obwodu ziemi. Ma też autorytet; potrafi więc zmobilizować młodych ludzi do wstawania o świcie (niekiedy jest to 2 w nocy!) i kilkunastogodzinnej jazdy w ekstremalnych warunkach.

Wyruszyli z Polski w Święto Konstytucji 3 Maja. W ciągu dziewięciu tygodniu postanowili pokonać 8500 kilometrów. Zostało im jeszcze ok. 1500.

* * *

Największą motywację mają Sara i Piotr, którzy w Wierszy- nie postanowili wziąć ślub. Pedałują, ile sił, by nie spóźnić się na własne wesele.

- Radzą sobie bardzo dobrze i podkreślają, że jeszcze bardziej zacieśnia się ich więź w trakcie wyprawy - wyjawia Krzysztof Zieliński, rzecznik Niniwy Team, który na bieżąco kontaktuje się z grupą.

Kibicują im bliscy, przyjaciele i mieszkańcy Wierszyny, którzy - wspólnie z rodziną - zamierzają przygotować z tej okazji odpowiednie przyjęcie. Najbliższa rodzina nie gna jednak na rowerach, lecz przyjedzie na Syberię wynajętym autobusem. W drogę powrotną tym autobusem zabierze się cała grupa rowerowa wraz z pojazdami.

Wierszyna, nazywana Małą Polską, leży za Irkuckiem Mieszkają w niej głównie potomkowie osób z Małopolski i Zagłębia, które osiedliły się na Syberii już w roku 1910. Wbrew pozorom, zrobiły to dobrowolnie, skuszone obietnicami carskich urzędników, że tam czeka na nich ziemia i majątek (przypomnijmy - Polska była wówczas pod zaborami). Informacje o bogactwie okazały się przesadzone, ale ludzie zostali.

Tamtejszą parafią włada polski misjonarz o. Karol Lipiński OMI, oblat i… rowerzysta. Nic dziwnego, że czeka na kolarzy z niecierpliwością.

* * *

Rowerzyści jadą średnio z prędkością 23-25 km/h. Jeśli na kimś ta informacja nie robi wrażenia, to musi sobie uświadomić, że to nie weekendowa wycieczka za miasto, lecz codzienne pokonywanie ponad 200-kilometrowych dystansów, z ciężkimi sakwami.

Przed wyjazdem postanowili, że tych kilometrów muszą dziennie robić ok. 150, a pedałować będą od poniedziałku do soboty, w niedzielę natomiast - odpoczywać, czyli… prać, naprawiać sprzęt i oddawać się rozważaniom duchowym. I, rzeczywiście, niedziela jest święta, tego się trzymają. Ale liczby przejechanych kilometrów nie są w stanie przewidzieć. Zwłaszcza że - z uwagi na różne wcześniejsze perturbacje w podróży i przymusowe przestoje - musieli ostro przyspieszyć.

Zdarza się więc, że niekiedy jadą 240 kilometrów, niekiedy - 280. Rekord pobili 7 czerwca, gdy dzięki sprzyjającym okolicznościom (możliwość poruszania się po autostradzie!) i wielkiej determinacji, zakończyli dzień z 316 km na koncie!
- To niesamowite osiągnięcie - przyznaje Krzysztof Zieliński. - W dodatku pozwoliło to kolarzom na dwa dni odpoczynku, po dojechaniu do Astany. Tam podjęci zostali z wielką gościnnością przez ks. biskupa Tomasza Petę.

Gościnnych ludzi na drodze nie brakuje, także wśród osób innych wyznań. Najbardziej ciepło witani byli w Kazachstanie. Ale i w Rosji zdarzają się piękne chwile.

* * *

Zdarzają się też, niestety, awarie, upadki i inne kataklizmy. Czasem jest to pęknięty błotnik, czasem - rama. Gdy połamanych części nie uda się pospawać, trzeba kupić… nowy rower. Był też taki przypadek.

Rosyjskie drogi i bezdroża są dużym wyzwaniem. Dla sprzętu i dla ludzi. Spać trzeba najczęściej gdzieś na łonie natury, jeść - głównie makaron z ketchupem. Ostatnio się więc okazało, że jedzie jedna osoba mniej. Bo gdyby podliczyć "zgubione" kilogramy u wszystkich kolarzy, nazbierałoby się ich 78. A to oznacza - jak nic - jedną "brakującą" osobę. Tak to sobie wykombinowali.

Wywrotki i karambole są na porządku dziennym. Zaczyna się zwykle niewinnie: Ktoś zahacza o sakwę kolegi, traci równowagę, wpada na koleżankę, wszyscy się wywracają. I, w rezultacie, koła są do centrowania, trzeba wymienić złamane szprychy, a zamiast kręcić - naprawiać rowery.

Ale zacieśniają się też więzy przyjaźni, wyzwalają dobre instynkty. Na przykład rowerzysta przejmuje cały bagaż rowerzystki i sam się z nim męczy. Niejaki Ironman od kilku dni jedzie już z sześcioma sakwami!

Jazda w kolumnie to podobna najlepsza metoda jazdy. Powstaje bowiem tak zwany tunel powietrzny. Krzysztof Skok potwierdza, że to zdaje egzamin.

- W grupie zużywa się 30 procent mniej energii - tłumaczy. - Ci, którzy są z przodu, biorą na siebie cały opór powietrza, dzięki czemu osobom z tyłu jest łatwiej. Trzeba się jednak co jakiś czas wymieniać, żeby rozłożyć siły równomiernie i pomóc tym, którzy są trochę słabsi - dodaje Skok.

Generalnie jednak - słabych nie ma. Kondycja wzrasta z każdym dniem i z każdym kilometrem. Wygląda na to, że wesele odbędzie się w terminie. Ale suknia ślubna i garnitur dla pana młodego przyjadą do Wierszyny autobusem.

Irena Łaszyn
[email protected]

* * *

Przebieg wyprawy można śledzić za pośrednictwem strony www.Niniwateam.pl

Treści, za które warto zapłacić!
REPORTAŻE, WYWIADY, CIEKAWOSTKI


Zobacz nasze Magazyny: REJSY, HISTORIA, NA WEEKEND

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki