Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

"Media działają na niego jak narkotyk". O zakazie wystąpień dla ks. Wojciecha Lemańskiego

Jarosław Zalesiński
Archiwum
Na stronie internetowej parafii w Jasienicy, gdzie proboszczem jest ksiądz Wojciech Lemański, na honorowym miejscu widnieją słowa abpa Henryka Hosera: "W sprawach moralnych nie ma kompromisów". Arcybiskup Hoser zakazał niedawno ks. Lemańskiemu medialnych wystąpień. Proboszcz z Jasienicy odwołał się od decyzji swojego ordynariusza. Zdaje się, że obaj inaczej rozumieją prawdę.

O konflikcie między biskupem diecezji warszawsko-praskiej a niepokornym proboszczem z Jasienicy rozpisują się od jakiegoś czasu wszystkie główne media. Ksiądz Lemański na razie odwołał się od zakazu medialnych występów i nie uchyla się od kontaktów z dziennikarzami. "Media działają na niego jak narkotyk" - komentują to jego kościelni oponenci. - Tak po ludzku i po chrześcijańsku nie mogę przecież nikomu odmówić rozmowy - mówi o tym sam ksiądz Lemański.

Kiedy dzwonię do niego, odbiera od razu, ale w rozmowie pojawia się przeszkoda. Ksiądz Lemański prowadzi rowerową pielgrzymkę dzieci i w jednym z rowerów akurat urwał się pedał. Mam zadzwonić za kilka minut. Kiedy telefonuję ponownie, rowerowy problem został już rozwiązany. Słyszę jeszcze "tylko uśmiechajcie się dzieciaki" i możemy zacząć rozmawiać.

Błędy wiary?

Ksiądz Lemański znany był dotąd tym, którzy czytali jego blog, prowadzony na stronie internetowej parafii. Wypowiadał się na nim niekiedy bardzo ostro (zdanim niektórych zbyt ostro), wchodząc w otwarte polemiki z hierarchami, między innymi z biskupem Mehringiem w sprawie ojca Bonieckiego i Nergala.

Ostatnio problemy przyniósł księdzu Lemańskiemu udział w programie Tomasza Lisa. To, jak proboszcz z Jasienicy mówił o problemach in vitro, naraziło go na zarzut z strony abpa Hosera, że podważa naukę bioetyczną Kościoła.
- Prosiłem księdza arcybiskupa o wskazanie zdań, w których się czegoś takiego dopuściłem - odpowiada na to ksiądz Lemański. - Ale usłyszałem tylko, że to wiedza powszechnie znana. Gdy ktoś jest oskarżany o odstępstwo od nauki Kościoła, Kongregacja do Spraw Wiary zwraca się do takiej osoby z pytaniem, czy jest gotowa wyznać prawdy, głoszone przez Kościół. Na takie pytanie odpowiedziałbym: oczywiście tak, bo taka jest moja wiara.

"Sławną" audycję Tomasza Lisa można obejrzeć w internecie. Ks. Lemański nie wypadł w programie zbyt przekonująco, ale deklaruje w nim jasno, że nie dystansuje się od treści listu Konferencji Episkopatu Polski w sprawie in vitro, tylko od języka tego dokumentu.

Tomasz Terlikowski, oponent ks. Lemańskiego w tym programie, przy innej okazji zarzucił mu, że jego postawa jest niegodna kapłana i niezgodna z nauką Kościoła. Poszło o internetową wypowiedź ks. Lemańskiego na temat apostazji. Według Terlikowskiego ks. Lemański, pisząc o zasadności jej administracyjnego ułatwiania, mówił rzeczy niegodne katolickiego księdza. Ks. Lemański odpowiedział na to, że szło mu tylko o poszanowanie godności i wolności każdego człowieka. Ten akurat "doktrynalny" spór zweryfikowało samo życie. Kiedy Agnieszka Ziółkowska, pierwsze polskie "dziecko z próbówki", w reakcji na list biskupów w sprawie in vitro, zapowiedziała apostazję, ks. Lemański był jedynym kapłanem, który publicznie i żarliwie poprosił ją o zmianę decyzji. Bezskutecznie... Siła stygmatyzujących sformułowań listu biskupów okazała się większa.

Pożyteczny idiota?

Ksiądz Lemański często spotyka się w Kościele z zarzutem, że swoją bardzo niekiedy ostrą i pryncypialną krytyką zła w Kościele przysługuje się jedynie współczesnemu światu i wrogom Kościoła. Jeden z adwersarzy księdza Lemańskiego nazwał go nawet "pożytecznym idiotą", pożytecznym dla owych wrogów, rzecz jasna.
- Takie określenia odbieram jako szykany - odparowuje ksiądz Lemański. - Sięgają po nie osoby, które zamiast dyskutować, wolą próbować mnie zdyskredytować czy obrazić.
- Myślę, że "światu" - dodaje - służą błędy popełniane przez ludzi Kościoła, które rzucają na ten Kościół cień. Jeśli społeczność domaga się jakiejś reakcji na błędy ludzi Kościoła, wręcz obowiązkiem jest przyłączyć się do tego wezwania, aby Kościół zbadał zarzuty i ewentualnie przeprosił za swoje winy.

Ksiądz Lemański nie zgadza się też z upomnieniami, jakie spotkały go ze strony arcybiskupa Hosera, który napisał o deprecjonowaniu posługi biskupów. - Wypowiadałem się na temat pewnych ekscesów, o których wiedza była powszechna - broni się ksiądz Lemański. - Jeśli mówi się o jakichś gorszących zdarzeniach, nie ma w tym deprecjonowania niczyjej osoby. Deprecjonujące i gorszące dla Kościoła są takie zachowania.
- Dzięki Bogu za tę latarnię. Gdyby na tym przejściu ktoś zginął, to już nie wyobrażam sobie, żeby biskup mógł się z tego podźwignąć - w takich słowach ksiądz Lemański skomentował niegdyś alkoholowy wypadek biskupa Piotra Jareckiego. Słowa, przyznać trzeba, w ustach proboszcza 2,5-tysięcznej parafii śmiałe, jeśli nie zbyt swobodne.
- Gdybym był pracownikiem jakiejkolwiek firmy, za taki sposób wypowiadania się publicznie o moich przełożonych na pewno wyleciałbym z pracy - komentuje styl publicznych wypowiedzi księdza Lemańskiego Tomasz Terlikowski. - Ale nie chcę już się wypowiadać na temat księdza Lamańskiego. Podtrzymuję wszystko, co o nim napisałem, ale chcę się jeszcze z nim spotkać i spróbować go zrozumieć.

W ostrości krytyki innych kapłanów i biskupów, na jaką decyduje się ksiądz Lemański, można widzieć brak pokory i należnego kościelnym zwierzchnikom poszanowania. Ale co najmniej tak samo dobrze można widzieć pryncypialność wobec tego wszystkiego w Kościele, co polega na braku wrażliwości na drugiego człowieka, na niereagowaniu na krzywdy, na odwracaniu się od osób opuszczonych.

Ksiądz Lemański nie tylko w takich, a nie innych słowach wypowiedział się na temat alkoholowego wypadku biskupa Jareckiego, ale też później publicznie zaapelował o to, by biskup spotkał się ze strony innych księży i także kurii ze zwykłą ludzką pomocą, tak aby nie został sam ze swoim problemem.

Bezskuteczny zakaz?
Na rozmowy z księdzem Lemańskim nie ma już chyba szczególnej ochoty jego kościelny zwierzchnik abp Hoser. Nie są to rozmowy łatwe.
- Arcybiskup pouczał kiedyś księdza Lemańskiego - opowiada świadek jednej z takich rozmów - czy ksiądz wie, że o księdzu piszą w tym plugawym piśmie rzecznika komunistycznego rządu i w gazecie, w której zatrudniono mordercę księdza Popiełuszki? - Wiem - odpowiedział ksiądz Lemański. - Ale o księdzu arcybiskupie też tam piszą. - Ale o mnie piszą źle. - A to już nie moja wina...
- Jeśli duchowni mogliby się pojawiać tylko w tych mediach, które mówią wyłącznie dobrze o Kościele, to za chwilę nie będzie takich mediów - dopowiada swoje do tej anegdoty ks. Lemański.

Czy jeśli zakaz występowania w mediach się uprawomocni, jasienicki proboszcz się do niego zastosuje? Tak do niedawna deklarował. - Taki zakaz wydaje mi się odnosić do rzeczywistości sprzed jakichś trzydziestu lat - komentuje dzisiaj. - Czy jeśli będę głosił słowo Boże w swoim kościele i potem nawet niekoniecznie ja, tylko ktoś inny, włoży ten tekst na stronę internetową parafii, czy można mi tego zabronić? Ma do tego prawo każdy ksiądz, o ile tylko jego nauczanie jest oparte na fundamencie nauki Kościoła. Skopiować i rozpowszechnić w internecie taki tekst także będzie mógł każdy...

Ludzki proboszcz

Poza możliwym - choć nie wiadomo, czy możliwym do wyegzekwowania w dzisiejszej medialnej rzeczywistości - zakazie udzielania się w mediach, ksiądz Lemański może także zostać pozbawiony probostwa, a w najdalej idącej konsekwencji może go spotkać suspensa, czyli ograniczenie lub zakaz sprawowania kapłańskiej posługi.

Z proboszczostwa w Jasienicy kuria warszawsko-praska próbowała już raz księdza Lemańskiego przenieść, ale najpierw skutecznie odwoływał się on od tej decyzji, a potem w obronę wzięli go jego parafianie. W wyemitowanym niedawno w TVN reportażu o księdzu Lemańskim można było tych parafian zobaczyć i posłuchać - deklarujących, że nie oddadzą swojego proboszcza i podpisujących petycję w jego obronie.

Czym sobie ksiądz proboszcz kupił tych parafian? - pytam.
- Kupił to złe słowo. Co najwyżej ich sobie zjednałem - koryguje jasienicki proboszcz. I zaczyna wyliczać.Na przykład jedną z pierwszych rzeczy, jakie zrobił ks. Lemański, gdy otrzymał parafię w Jasienicy, było powołanie złożonej z wiernych rady parafialnej. Rada ma wgląd we wszystkie sprawy parafii, zwłaszcza duszpasterskie i także materialne. - O wszystkich dochodach i wydatkach są na bieżąco informowani - deklaruje proboszcz z Jasienicy. - A jak potrzebne są pieniądze na jakieś konkretne inwestycje, wtedy nie ministrant, tylko ja chodzę z tacą. Pieniędzy jest wtedy 2-3 razy więcej.

Proboszcz uczestniczy we wszystkich wiejskich zebraniach. Na jednym zaproponował, żeby pieniądze z funduszu sołeckiego wydać na plac zabaw dla dzieci. - Rozkradną - zaoponowali mieszkańcy wsi. - To zróbcie plac przy parafii.
Plac do dzisiaj służy dzieciom. - Jak to dobrze, że papież nie podlega władzy mojego biskupa - napisał niedawno na swoim blogu ksiądz Lemański. Istotnie, gdyby papież Franciszek nie był papieżem, za swoje wypowiedzi o hierarchach i duchownych miałby pewnie w Kościele potężne problemy. A od drugiej strony - czy to, jakimi chciałby widzieć księży nowo wybrany papież, nie odpowiada rysopisowi proboszcza z Jasienicy?
[email protected]

Codziennie rano najważniejsze informacje z "Dziennika Bałtyckiego" prosto na Twoją skrzynkę e-mail. Zapisz się do newslettera!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki