Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Pomorski NFZ dobija publiczne szpitale? ROZMOWA z Krystyną Grzenią, dyrektorem szpitala na Zaspie

rozm. Jolanta Gromadzka - Anzelewicz
Z Krystyną Grzenią, dyrektorem Szpitala Specjalistycznego na gdańskiej Zaspie, rozmawia Jolanta Gromadzka-Anzelewicz

W wyniku najnowszego konkursu pomorskiego NFZ Pani szpital straci od 1 lipca kontrakty na TK, czyli tomografię komputerową, i rezonans, i nie będzie mógł badać pacjentów z miasta. Odwołała się Pani od tej decyzji?
Oczywiście, bo jest dla nas bardzo krzywdząca.

Wierzy Pani, że odwołanie zostanie uwzględnione?
Na to liczę, aczkolwiek może się okazać, że od strony formalnej wszystko jest bez zarzutu, bo to NFZ ustala kryteria oceny ofert, NFZ jest rozpatruje oraz interpretuje.

Jak chce?

To już pani powiedziała.

Nie ma instytucji, które czuwają nad przebiegiem konkursów NFZ?
Są, ale nie mogą funduszowi niczego zarzucić, bo to on sam opracowuje zasady formalnoprawne konkursu, potem interpretuje je zgodnie z intencją, która mu przyświecała, i sam siebie kontroluje.

Nawet mając mocne argumenty przemawiające za tym, że szpital powinien dostać kontrakty na TK i rezonans, z których pacjenci korzystali tu od lat, nie jest Pani pewna, że wygra?

Pewności nie mam, aczkolwiek zamierzamy wykorzystać wszystkie możliwości, odwołując się najpierw do Pomorskiego Oddziału NFZ, który ma siedem dni na odpowiedź, następnie do centrali NFZ (ma 14 dni,) a jeśli nie da to rezultatu, wytoczymy funduszowi sprawę w sądzie. Ale to wszystko pochłonie jednak masę czasu, więc rzeczywiście może się zdarzyć, że od 1 lipca szpital zostanie pozbawiony kontraktu na tego rodzaju badania.

Nieoficjalnie dotarła do nas wiadomość, że odwołania szpitala na Zaspie, Szpitala Swissmed oraz Wojewódzkiego Centrum Onkologii w Gdańsku, jak i pozostałych świadczeniodawców, zostaną przez pomorski NFZ odrzucone, bo nie ma dla nich podstaw...
Moim zdaniem, podstawy są, bo pomorski NFZ naruszył pięć artykułów ustawy z 2004 roku o świadczeniach zdrowotnych finansowanych ze środków publicznych oraz jedno zarządzenie prezesa NFZ. Zarzut najpoważniejszy dotyczy nieprzestrzegania zasad równego traktowania wszystkich świadczeniodawców oraz prowadzenia postępowania w sposób, który nie gwarantuje zachowania uczciwej konkurencji, między innymi poprzez preferowanie podmiotów nowo utworzonych bądź krótko funkcjonujących na rynku medycznym.

Może Pani opisać, jak przebiegały negocjacje z funduszem?

Proszę bardzo. Jednym z najważniejszych kryteriów oceny oferty jest cena, w tym przypadku badania TK czy rezonansu. I tym razem odbyło się to jak zwykle - najpierw pomorski NFZ określił reguły konkursu i poinformował nas, że oczekiwana przez niego cena za tak zwany punkt wynosi "między 8,01 a 8,90 zł". Szpital złożył ofertę na 8,90 zł za punkt, uznając, że cena badania skalkulowana w oparciu o taką wycenę punktową jest dla niego optymalna [od redakcji - każda porada lekarska, badanie czy operacja wyceniona jest liczbą punktów, a każdy punkt to określone pieniądze, ich suma oznacza cenę, którą płaci za świadczenie NFZ]. Następnie odbyły się tak zwane negocjacje, które z prawdziwymi negocjacjami niewiele miały wspólnego. Zakończyły się one tak zwanym protokołem rozbieżności. Pomorski NFZ zapisał w nim, że skoro szpital chce 8,90 zł za punkt, to on proponuje nam 8,50 zł i znacznie mniej punktów, czyli zdecydowanie mniej badań dla pacjentów w porównaniu z liczbą badań, które wykonywaliśmy do tej pory, nie wspominając już o naszym potencjale, który jest o wiele większy. Tę ostateczną propozycję NFZ otrzymaliśmy z NFZ faksem. Nasi pracownicy próbowali wyjaśnić urzędnikom z NFZ, że potrzeby pacjentów na badania TK i rezonansem są o wiele większe, ale nie można było ich przekonać. Dano nam do zrozumienia, że pole do negocjacji się wyczerpało. Zgodziliśmy się więc z ceną zaproponowaną nam przez NFZ, zaakceptowaliśmy liczbę badań i otrzymaliśmy końcowy protokół. Byliśmy przekonani, że w tej sytuacji kontrakt otrzymamy, tymczasem okazało się, że jesteśmy w błędzie.

Docierają do nas sygnały, że fundusz jednej placówce proponuje, i to telefonicznie, wyższą cenę za punkt, innej niższą. Po uważaniu...
Dlatego uważam, że sposób prowadzenia negocjacji przez pomorski NFZ nie daje pewności, że odbywają się one w sposób obiektywny. Nieprotokołowanie w sposób szczegółowy przebiegu negocjacji, prowadzenie ich nierzadko w formie faksowo-telefonicznej uniemożliwia później powoływanie się na ich przebieg, a w dalszej części postępowania - odwołanie się od nich.
Sprawa druga - nie wszystkie podmioty były przez NFZ kontrolowane, w tym przede wszystkim nowe, które się po raz pierwszy ubiegały o kontrakt.

Ależ dyrekcja pomorskiego NFZ oświadczyła, że każda nowa przychodnia, poradnia czy pracownia jest zawsze kontrolowana pod względem warunków lokalowych, wyposażenia, kadry lekarskiej.
Ale nie pod względem jakości wykonywanych świadczeń. Jeżeli część placówek jest kontrolowana w jeden sposób, a druga w inny, to nie ma to nic wspólnego z obiektywną oceną. To, moim zdaniem, poważny zarzut, który pomorski NFZ powinien wziąć pod uwagę.

Ogólnopolskie Forum Diagnostyki Obrazowej żąda zmiany kryteriów, które preferują pracownie wyposażone w unikatową, ale nieprzydatną w zwykłym szpitalu aparaturę w postaci 64-rzędowego aparatu TK.
Wprowadzenie do kryteriów oceny oferty i nadanie tak wysokiej rangi (co oznacza możliwość zdobycia dużej liczby punktów) za fakt posiadania aparatu TK, którym można badać serce, jest absurdalne. Mamy duży oddział kardiologii, a nie zdarzyło się, by nasi kardiolodzy zgłaszali zapotrzebowanie na takie badanie. Na Pomorzu konkurs na TK i rezonans wygrały właśnie dwa podmioty, które takie aparaty TK posiadają. Jeśli pacjent ma skierowanie na przykład na TK głowy, to na pewno nie potrzebuje do tego aż 64-rzędowego aparatu. A tak w ogóle, zawieranie przez NFZ umów na TK i rezonans czy podobne świadczenia, gwarantujące pacjentom bezpieczeństwo zdrowotne, w oparciu o konkurs jest błędem. Nie mamy gospodarki wolnorynkowej w dziedzinie świadczeń medycznych, już choćby dlatego że mamy do czynienia z jednym płatnikiem monopolistą. Wolnorynkowa to ona by była, gdyby każdy z nas miał swoje pieniądze ze składki w kieszeni i szedł z nimi do placówki, którą sam sobie wybrał. Ale tak nie jest.

Marszałek Mieczysław Struk określił to dobitnie - pomorski NFZ "dobija" publiczne szpitale.
W pełni zgadzam się z panem marszałkiem. Konkursy - takie jak na TK i rezonans, czy także wcześniejsze, na przykład na kardiologię, nie uwzględniają faktu, że szpitale marszałkowskie, czyli zarządzane przez samorząd wojewódzki, zapewniają mieszkańcom regionu kompleksową opiekę zdrowotną, a same badania, będące przedmiotem konkursu, stanowią tylko wycinek tej opieki. Obcinając nam kolejne kontrakty, pomorski NFZ destabilizuje sytuację ekonomiczną szpitali marszałkowskich i prowadzi je na skraj przepaści.

rozmawiała Jolanta Gromadzka-Anzelewicz
[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikbaltycki.pl Dziennik Bałtycki